Stefan Kisielewski pisząc swój słynny alfabet, pozostawił w nim kilka zaledwie nieuszczypliwych i niedotkliwych uwag o ludziach, których poznał przez swoje bogate życie. Jedna z takich uwag odnosiła się do Janusza Korwin-Mikkego, którego nazwał swoim przyjacielem i geniuszem. Jakże odmienna to ocena od tych stosowanych przez dzisiejszych publicystów i polityków. Pytanie skąd ten rezonans?
Na rynku ukazała się niedawno pozycja, która miała szansę odpowiedzieć na powyższe pytanie. Chodzi mianowicie o wywiad-rzekę, przeprowadzony ze wspominanym liderem polskich konserwatywnych-liberałów przez Tomasza Sommera, pt. „Korwin. Wolnościowiec z misją. Wywiad rzeka z najinteligentniejszym polskim politykiem” (Warszawa 2009, ss. 256). Niestety szansa nie została wykorzystana, czego mogą żałować zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy duchowego przywódcy Unii Polityki Realnej.
Podstawowym założeniem tego typu publikacji powinna być odpowiedź na pytanie: do kogo chcemy skierować naszą książkę. Jeśli do tych, którzy znają Korwin-Mikkego (a tak zwykle się robi w przypadku obszernych wywiadów), to nie ma sensu przepytywać w zakresie spraw, które dla konserwatywnych-liberałów są oczywiste. Warto tutaj pokusić się natomiast o pytania niewygodne, trudne, o sprawy na pozór niezwiązane z ideologią, ale wiele mówiące o człowieku (o rodzinę, o przyjaciół, znajomości).
Wydaje się, że Tomasz Sommer nie podołał temu wyzwaniu, głównie z powodu przecenienia wielkości swego interlokutora i postawienia samego siebie w pozycji zaślepionego wielbiciela bardziej, niźli wytrawnego i dociekliwego dziennikarza. Zresztą już chyba sam tytuł publikacji zaciążył na całej rozmowie, wszak jeśli ktoś na wstępie określa kogoś jako „najinteligentniejszego”, to trudno podważać jego odpowiedzi, nawet jeśli wymagają oczywistego sprzeciwu. Założenie więc od samego początku było wadliwe. Drugim dość charakterystycznym mankamentem jest wyraźna chęć zaistnienia samego redaktora Sommera, na łamach książki. Doprawdy dość to bowiem niespotykane, że w raczej długim wstępie Pan Tomasz pisze głównie o... sobie: o młodości, błędach, fascynacjach, nawet koleżankach dziennikarkach, do których zaliczać się może Justyna Pochanke. Mało tego, w czasie wywiadu, prowadzący go co chwila zamiast pytać, oznajmia co akurat przeczytał, jakie ma przemyślenia na drażniące go sprawy, a czasem wręcz ex cathedra tłumaczy czytelnikowi pewne sprawy, idee i poglądy.
Ale przejdźmy do głównego bohatera. Jak wspomniałem, całego szeregu ciekawych rzeczy z tej książki się nie dowiemy. Nie poznamy więc historii rodziny, choć mogłaby być wielce interesująca, zważywszy na niektóre wypowiedzi Korwin-Mikkego, wspominającego o korzeniach niemieckich, a do tego prawdopodobnie protestanckich, co w świetle głoszonych poglądów samo wymusza pewne pytania. Z najbliższej rodziny we wstępie wymienia się praktycznie tylko babcię „reakcjonistkę”, która miała ponoć duży wpływ na małego wolnościowca (choć nie wiemy kim była tak naprawdę, dlaczego „reakcjonistka”, ani jaki to rzeczywiście wpływ mogła mieć na młodego chłopaka).
Pozostaje nam więc tylko wierzyć na słowo przesłuchiwanemu, że tak naprawdę do wszystkiego doszedł sam. I to nie w byle jakim wieku, bo mając ledwie lat 9, kiedy to po przeczytaniu w „Trybunie Ludu” artykułu o Ticie rozpracował cały system socjalistyczny, a później z jeszcze innego artykułu w tejże gazecie, krytykującego Milotna Friedmana, zdekonstruował całą teorię wolnego rynku. Prowadzący wywiad oczywiście nie śmie podważyć słów geniusza.
Dalej jest niestety podobnie: JKM mówi co zechce, a redaktor Sommer boi się spytać o cokolwiek, w tym nie zwraca mu uwagi na ewidentne sprzeczności (np. w jednym miejscu Korwin mówi, że zawsze chciał „iść do polityki”, zaś w innym, ze polityka go nie interesowała i dopiero Kisiel „kazał” mu do tej polityki „iść”). Dla czytelnika jest to szczególne trudne i nieznośne w miejscach, gdzie takie pytania same cisną się na usta. Np. odnośnie różnych znajomości, przyjaźni, kontaktów. Współzałożyciel UPR-u wspomina np. o znajomości z Jerzym Putramentem, czy Piotrem Wierzbickim, w czasie współpracy z redakcją „Współczesności” – dlaczego jednak nie znajdujmy opinii o tych ludziach, o wspólnych drogach i o ich rozejściu?
Jeszcze ciekawsze byłyby pytania o lata opozycji. Tutaj temat niemal nie został dotknięty. Dowiedzieć się możemy bowiem przypadkiem, że Korwin-Mikke współorganizował wiec w obronie listu 34’ (za co został zresztą aresztowany). Obrona tego listu jest niewątpliwą chlubą, ale łączyć się musiała z jakimiś związkami z sygnatariuszami, z których część była w późniejszych latach w opozycji już nie tylko do władzy, ale też i do samego Pana Janusza, za wyjątkiem chyba jednego Kisiela. Ale czy tak było i – zależnie od odpowiedzi – dlaczego? Tego z wywiadu się nie dowiemy.
Podobny niedosyt pozostawiają równie ubogie wspomnienia roku ‘68. Choć bowiem i tutaj młody liberał (czy aby na pewno już liberał?) zapisał swą kartę w historii Polski, to brak wyjaśnień związanych z relacjami wobec środowiska Michnika i Kuronia (poza lapidarnymi wypowiedziami o przygodne spotkania). Oczywiste jednak, że takie znajomości i powiązania być musiały, a skończyły się wcale chyba nie w latach 60-tych, czy nawet 70-tych, skoro w innym miejscu Korwin podaje, że po przyjęciu słynnej uchwały lustracyjnej (z maja 1992 roku) „Adam przestał się do mnie odzywać”.
Apogeum wymijających odpowiedzi i braku reakcji prowadzącego rozmowę przypada na opis lat następujących po roku ‘68. Oto bowiem, JKM podaje, że po drugim aresztowaniu do działalności opozycyjnej wrócił dopiero w 1976 roku. Na pytanie dlaczego, odpowiada: „nie wiedziałem, że taki ruch istnieje” (sic!). Zaraz, zaraz, czy my wciąż czytamy wywiad z najinteligentniejszym politykiem? Ale to jeszcze nie koniec. Korwin twierdzi, że nie miał żadnych związków z KOR-em i jemu podobnymi środowiskami, jednocześnie jednak (w sposób niewyjaśniony, a jakże) w karnawale Solidarności trafia do Stoczni Szczecińskiej i zostaje doradcą Jurczyka. Naturalne pytania o to, jak to możliwe, nie padają. A szkoda.
Ostatnim okresem, który warto byłoby również poszerzyć, jest już samo założenie Unii Polityki Realnej. Wprawdzie dowiadujemy się z rozmowy, że pod deklaracją podpisali się Kisiel, Ryszard Czarnecki, Stanisław Michalkiewicz, Robert Smoktunowicz, Andrzej Sadowski, a na spotkaniu był też ponoć Witold Gadomski, ale nie ma żadnej refleksji nad tym, że dziś prawdopodobnie nawet połowa wymienionych osób miałaby problem z przebywaniem we własnym towarzystwie.
Szczęście w nieszczęściu, że po mniej więcej 1/3 wywiadu, także i redaktor Sommer zaczyna lekko tracić cierpliwość, jak i wiarę w nieomylność i pewność słów swojego idola. Stąd zaczyna się robić trochę ciekawiej, gdy stawiane są niewygodne pytania, np. czy przyłączenie się do Stronnictwa Demokratycznego na tak wiele lat nie było jednak dość sporym konformizmem, albo gdy próbuje obalić tok myślenia pytanego, np. wskazując i rzeczowo przekonując, że władza królewska nie była i nie może być lekarstwem na antysemityzm z jednej i asymilację Żydów z drugiej strony. Choć jednak ostatecznie Korwin nigdy nie przyzna się do błędów w rozumowaniu, to jednak pozwala choć na rozwinięcie jego koncepcji (a więc nie zostajemy już z lakonicznymi odpowiedziami), dzięki czemu nie tylko możemy dokładniej poznać rzeczywistego lidera UPR, ale też sami skonfrontować się z pewnymi założeniami (w tym miejscu wypada dodać, że o ile JKM nie przyznaje się do błędów, to dość chętnie przyznaje się do swojej niewiedzy, czy braku pamięci, co do niektórych lektur chociażby, ale też i wydarzeń historycznych!).
W efekcie rozmowy prowadzonej już na tym odmiennym poziomie (nie „na kolanach”) najciekawszy wydaje się rozdział zatytułowany „Wiara, religia, Kościół”. To szczególnie interesujące uwagi dla tych, którym konserwatywny liberalizm kojarzy się z bojówkarzami Radia Maryja, a co najmniej z bogoojczyźnianym folklorem. Tu natomiast Korwin-Mikke prezentuje się jako „niezbyt ortodoksyjny katolik” (przeciwnikom wyjaśnia zresztą przekornie: „ja w ogóle nie jestem zbyt ortodoksyjny”), dla którego trzy wymienione w tytule rozdziału rzeczy stanowią odmienne punkty odniesienia, w których najważniejsza jest wprawdzie wiara w Boga, ale konkretna religia to już co najwyżej „kwestia obyczajów”, byle – oczywiście – była z kręgu religii Pisma.
Tutaj zresztą warto pokusić się o jeden dłuższy cytat, pokazujący dość trafnie podejście JKM nie tylko do religii właśnie, ale ogólniej, jego stosunek i poczucie humoru w zakresie wszelkich opisywanych przez siebie spraw. Otóż, Korwin-Mikke, jak sam zaznacza, jest krytykiem i przeciwnikiem kultu Matki Boskiej (to ważne: kultu, nie samej Matki Boskiej), co podkreśla na kilku płaszczyznach. W ramach jednej z nich mówi tak: „z punktu widzenia religii katolickiej (…) jest czystą herezją modlenie się do Matki Boskiej, żeby coś tam zrobiła – ponieważ są dwie i tylko dwie możliwości: albo Matka Boska nie może czegoś «załatwić» – a wtedy takie modlenie się o to jest bez sensu; albo może załatwić – co by oznaczało, że Sąd Ostateczny nie jest sprawiedliwy i bez Jej interwencji wydałby inny wyrok!! Polak widzi to tak jak w naszym systemie sądowym: jeśli znamy żonę sędziego, to mamy szansę na o wiele lepszy wyrok.”
Ostatecznie swoboda pytań Pana Tomasza Sommera ujawnia się pod koniec wywiadu. W jednym z ostatnich rozdziałów pt. „Naprawić Polskę – No problem!”, kiedy Korwin-Mikke twierdzi, że najlepszym dla nas ustrojem byłaby monarchia, prowadzący dialog stawia pytanie: „To po kolei. Skąd weźmiemy w Polsce króla?” Jeśli dobrze rozumiem, pytanie to jest pewną formą cynicznej kapitulacji. Ok. – zdaje się mówić redaktor Sommer – jeśli chcesz się bawić w te gierki, to zabawmy się, ja Ci zadam pozornie poważne pytania, choć tak naprawdę będę się śmiał pod nosem, kiedy Ty będziesz na nie w pełni poważnie odpowiadał. Zabawa ta ostatecznie okazuje się być rzeczywiście zarówno dość śmieszną, jak i całkiem pouczającą, albowiem efekt jej jest taki, iż koncepcja przesłuchiwanego monarchisty jest (wbrew pozorom) dość szczegółowo i skrupulatnie (d)opracowana.
Końcowe rozdziały nie są jednak, moim zdaniem, w stanie zniwelować uczucia zawodu i niedostatku wiadomości i wyjaśnień. W tej części wstępu, która nie jest poświęcona akurat Tomaszowie Sommerowi, znaleźć możemy takie oto zdanie: „Motywem przewodnim tej części jest próba wyjaśnienia, jakim cudem w szarej rzeczywistości PRL-u pojawiła się jednostka tak kolorowa jak mój interlokutor”. Niestety, 250 stron wywiadu nie daje nam na to pytanie odpowiedzi, co poniekąd zaznaczyłem powyżej. Tym niemniej, zapewne książka okaże się ciekawa na zatwardziałych wyznawców mikkologii, którym wszystko jedno zasadniczo, co odnajdzie się w treści.
Czy warto sięgać po nią, jeśli jest się przeciwnikiem Korwina lub dotychczas się go po prostu nie zna? Tu, wbrew pozorom, muszę powiedzieć, że tak. Wywiad to bowiem jedna z najbardziej przystępnych dla czytelnika form umożliwiających poznanie. Krótkie wypowiedzi, swobodny raczej ton, miejscami wręcz dowcipny i to w żadnym wypadku taki, który mógłby obrażać (polityczną poprawność). Jeśli ktoś chce się więc dowiedzieć czegokolwiek o patronie polskich konserwatywnych liberałów, to niech sięgnie po tę pozycję. Innej bowiem (tak bezpośredniej) i tak nie ma.
www.koliber.org
Stowarzyszenie KoLiber to ogólnopolska organizacja łącząca ludzi o poglądach konserwatywnych oraz wolnorynkowych. Posiadamy ponad 20 oddziałów w miastach całej Polski.
Konserwatyści, liberałowie, libertarianie, wolnościowcy, monarchiści, minarchiści, anarchokapitaliści, antykomuniści. Licealiści, studenci i przedsiębiorcy - młode pokolenie, któremu bliskie są wartości takie jak: ochrona własności, wolność gospodarcza, rozwój samorządności, szacunek dla historii i tradycji oraz silne i bezpieczne państwo.
W naszej działalności dążymy do:
I Realizacji idei wolnego społeczeństwa.
II Całkowitego poddania gospodarki mechanizmom rynkowym.
III Obrony suwerenności państwowej.
IV Stworzenia "silnego państwa minimum" opartego na rządach Prawa.
V Rozwoju samorządności.
VI Poszanowania tradycji i historii.
VII Uznania szczególnej roli Rodziny
Działając w KoLibrze pragniemy zarazem inspirująco i twórczo wykorzystać spędzany wspólnie czas. Pole naszej działalności jest niezwykle szerokie: od tak poważnych przedsięwzięć jak międzynarodowe konferencje, obozy naukowe, panele dyskusyjne poprzez uliczne manifestacje aż po nieformalne spotkania, imprezy integracyjne oraz pikniki.
Różnorodność nurtów sprawia, że są wśród nas ludzie o różnych poglądach. I właśnie to jest naszą siłą. Nie zawsze się zgadzamy, ale to jedyne takie miejsce na polskiej scenie politycznej, gdzie prawica potrafi rozmawiać i wypracowywać kompromisy.
Poszczególne teksty zamieszczane na blogu nie są oficjalnym stanowiskiem Stowarzyszenia.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka