No to wypijmy za...
W pewne letnie popołudnie siedziałem sobie na tarasie, zwrócony ku leniwo zachodzącemu słońcu i kołysałem się miarowo w swym ulubionym bujanym fotelu. Z chwili na chwilę moje powieki robiły się coraz cięższe i sam nie wiem kiedy zapadłem w drzemkę. Nagle - zza mleczno białej balustradki oddzielającej mnie od balkonu przemiłych sąsiadów - usłyszałem słowa, które natychmiast przywróciły mnie do przytomności:
PAN A:No to zdrowie! Zdrowie po raz pierwszy!
PANI: Dobrze mówisz Adaś. Pijmy! Nieustanne...!
KRYSIA/małżonka sąsiada - wyraźnie się krygując/: Nie, nie - wcale nie potrzeba!
PAN B: Jak to nie potrzeba?
KRYSIA: A cóż to takiego wielkiego "magister"?
KORDIAN/ sąsiad, mąż Krysi/: W twoim wieku...
PANI: Kordian… A ładnie to żonie wiek wypominać?
PAN A: Liczy się, że skończyła - nie?
PAN B: Pewnie! Mojej już od pierwszej klasy nauka nie szła. Ale - mówię wam - jakby się uparła, to też by dała rady.
KRYSIA: Tylko sobie Jasiu nie myśl, że to tak łatwo... Ja w czasie ostatniej sesji...
KORDIAN: Sam gotować musiałem, bo ona z książek nie wychodziła...
PAN A: Podziwiam cię Krysiu… Naprawdę…
PANI: No to wypijmy za... Za...
KORDIAN: Zaszła... Zaszła - to wam powiem - daleko.
PAN B: Ale - Krysiu - zdradź nam, co ci sprawiło najwięcej kłopotów.
KRYSIA:Czytanie.
PAN B:Czytanie?
KRYSIA: No... No - musiałam cały czas czytać i czytać.
PAN A: Tak bez przerwy? W nocy też?
PANI: To ty nie wiesz, że polonistykę skończyła?
PAN B: Podziwiam. Tak dzielić pracę, szkołę, męża...
KORDIAN:Męża to ona w tym czasie za dużo nie dzieliła.
PAN A: Kordian - bądźże wyrozumiały. Teraz masz żonę niby taką samą, a inną… Z dyplomem…
KORDIAN: Ale... Jakoś tak mi to tak… Jakoś...
KRYSIA: Cham!
PAN B: Kordian i cham.
KRYSIA: Cham! Cham! Przecież widzicie...
PAN B: Krysiu! Ale ja …Za Kruczkowskim - Kordian i cham...
KRYSIA: Co to, to nie! Kruczkowskiego znam osobiście. To porządny szewc i -wszystko da się o nim powiedzieć, ale że cham... - nigdy!
PAN B: Krysiu, ale ja nie o tym... Kordian i cham....
KRYSIA: Dla mnie to jedno.
PAN A: A dajcie już spokój! Zdrowie po raz pierwszy... Za nowo upieczonego magistra!
KRYSIA: A może… A może byśmy tak trochę poczekali?
PANI: A na co mamy czekać?
KRYSIA: Bo ja wczoraj... Wczoraj... Otworzyłam przewód doktorski!
PAN A, PANI, PAN B, KORDIAN / razem - podekscytowani, z radością/ : Gratulacje! To wspaniale! Gratulacje!
KRYSIA: Kordian - od ciebie gratulacji nie przyjmuję, bo ty mi zazdrościsz kariery. Ty nie chcesz, żebym szła dalej.
KORDIAN:Ależ idź! Idź! Może z tej twojej nauki coś i na mnie skapnie...
PAN B: No to za doktorat!
PANI: Za doktorat!
PAN A: Krysiu - to ty będziesz leczyć?
KRYSIA/ śmiejąc się, rozradowana/ : Chyba nie. Ale kto wie?
KORDIAN: Kto to wie, kto to wie...
PANI: W końcu to nie takie trudne. Skoro Goździkowa może...
PAN B: No pewnie. Da radę!
KORDIAN: Popatrz, popatrz. Po technikum bukieciarskim, a leczyć będzie.
PAN B: A co w tym dziwnego jak ma chęci? Ja ostatnio byłem u prawnika, który chwalił się, że z zawodu to on jest kowal artystyczny, a teraz w testamentach się specjalizuje.
KORDIAN: Popatrz, popatrz - jak to się dziś łatwo przekwalifikować.
PAN B: Trzeba tylko chcieć. A i Unia dopłaca.
KORDIAN: To warto już dla samych tych pieniędzy.
PANI: Ja zawsze powtarzam Adamowi: "Schyl się. Pieniądze leżą na ulicy!"
PAN A: Ale na co by tu…? Ja jako kierowca....- to chyba tylko... - na kierownika.
KRYSIA: Jak nic ci pójdzie. Jak nic! Tylko musisz chcieć.
PAN A:No to zdrowie! Za nową posadę!
Słysząc pobrzękujące szkło - co prawda nieśpiesznie, bo nieśpiesznie… - ale żeby już dłużej nie podsłuchiwać uniosłem się z fotela. Idąc do salonu cieszyłem się, jakich to cudownych czasów dożyliśmy. Może i ja bym się na coś przekwalifikował - pomyślałem z nagłym zapałem. Tylko na co? Tylko na co może się przekwalifikować rencista? Rent... Rent... Wiem! Na rentiera! Tylko - cholera - jaka szkoła daje taki papier i ile taki rentier ma na rękę?
Stanisław Sygnarski
Inne tematy w dziale Rozmaitości