Zacznijmy od definicji:
Donosicielstwo - inaczej denuncjacja, praktyka tajnego lub poufnego oskarżania osoby, grupy osób bądź instytucji przed organem dysponującym sankcjami wobec oskarżanego.
A teraz, co na ten temat mówią znani, chociaż niekoniecznie wszyscy uznani:
Wg Czesława Miłosza: „donosicielstwo było i jest znane w różnych cywilizacjach. Na ogół jednak nie było nigdy podnoszone do godności cnoty. W cywilizacji Nowej wiary jest zalecane jako cnota podstawowa dobrego obywatela”
Z kolei wg Rudolfa Hessa (zostawmy ocenę postaci odbiorcom, bo wzorce każdy może mieć różne) : „ każdy towarzysz partyjny i każdy rodak szczerze dbający o interesy ruchu i narodu będzie mógł zwrócić się do Führera i do mnie bez ryzyka narażenia się na kłopoty”
I według jeszcze jednego wątpliwego „autorytetu”, komunisty – Siergieja Gusiewa: „Lenin uczył nas kiedyś, że każdy członek partii powinien donosić. Jeżeli coś nam naprawdę przynosi szkodę, to nie donosicielstwo, ale niedonosicielstwo”
Reasumując, czasy się zmieniały, zmieniły(?), a nawet, jak zauważa Miłosz – cywilizacje, ale ludzie jakby mniej, a właściwie wcale. Niezaprzeczalnym pozostaje fakt, że donosicielstwo nigdy cnotą nie było. Mało tego, skoro bazował na nim zarówno komunizm, jak i faszyzm (nazizm), było ono złem w czystej postaci i w takiej pozostało. Wynika ono z bardzo pierwotnych instynktów, z potrzeby zemsty, podłości, nienawiści i zawiści. Z chęci zaszkodzenia przeciwnikowi dla nędznej, małej satysfakcji, czasami może dla zysku (tradycja szmalcownika). Nie wierzę, że może ono wynikać z wyższych pobudek, jakkolwiek może ono być czasami tak uzasadniane. Nie musimy daleko szukać, by znaleźć przykład. Mamy go właśnie tu, wśród blogerskiej braci(?). Jedna z postaci tutejszego światka, rzekomo w obronie czci i godności naszych władz państwowych, zadenuncjowała i to od razu do prokuratury, innego blogera. Wszyscy, którzy mają jakie – takie rozeznanie, doskonale wiedzą, że wynikało to ze zwykłych osobistych porachunków. Efekt jest jednak taki, jak w znanym porzekadle : „kto mieczem wojuje, od miecza ginie”. Zadenuncjowany przystąpił do kontrataku i to skutecznego. Dotarł nawet do donosu przesłanego przez jego wcześniejszą „ofiarę” do prokuratury i upowszechnił go w sieci. I takim to sposobem dowiedzieliśmy się kim jest współczesny donosiciel(ka) i jakimi motywami się kieruje. Zaskoczenia nie ma. Cnoty też nie widać. Najtragiczniejsze w tym wszystkim jest to, że tego spadku komunistyczno-faszystowskiego (donosicielstwa) wykorzenić nie można. Spadkobierców, którzy hołdują komunistycznemu hasłu, że szkodą jest niedonosicielstwo, jak widać jest u nas dostatek.
Konkluzja: donosiciele byli, są i będą. Szkoda tylko, że cenzurowanie tekstów potępiających donosicielstwo, jest niczym innym, jak jego akceptacją. Szkoda też, że ma to miejsce na S24.
Inne tematy w dziale Rozmaitości