Ostatnimi czasy, jak zapewne wielu zauważyło, cenzura na portalu stała się dokuczliwa ponad miarę z różnych względów. Wielu naszych kolegów i koleżanek odczuło to powiedzmy na własnych…… nickach. Niektóre nicki, czy to we własnym imieniu, czy też innych napiętnowanych wyklęciem (zwinięciem), w desperacji będąc padły nawet na kolana by prosić szanowną Administrację o zdjęcie zaklęcia (klątwy?). Prośby jednych zostały wysłuchane, innych – nie. Bywa. Chociaż zrozumieć to niełatwo, bo jak rozróżnić ciężar gatunkowy zastosowanej klątwy, przy braku ….. kontaktu.
Znalazło się jednak na portalu dwoje zacnych, energicznych, odważnych i zdeterminowanych ludzi, dla których pozycja „na kolanach” była nie do zaakceptowania i postanowili spotkać się twarzą w twarz z osobami rzucającymi zaklęcia na salonowiczów i przekazać im nasze postulaty zawierające propozycje reform dotychczasowych zasad funkcjonowania portalu. Wybrali się więc ci zacni ludzie pod wskazany adres kontaktowy – Marszałkowska 80, w nadziei spotkania pana Igora, pana Łukasza, nie mówiąc już o pani Agacie, których mogliby ucałować z dubeltówki i porozmawiać. A tu….. niestety spotkała ich przykra niespodzianka. Tak się złożyło, że mogli pocałować owszem, ale tylko skrzynkę pocztową, którą też wcale niełatwo udało im się odszukać.
I tym to sposobem dowiedzieliśmy się, że nasz Salon, na którym tylu różnych cudów w postaci zaklęć i klątw doświadczamy, jest miejscem całkowicie wirtualnym, bo nawet miejsce rzekomego kontaktu pozostaje wirtualne. Okazuje się, że czarodzieje (administratorzy) rzucający klątwy i zaklęcia na niesforne nicki, są dla nas niedostępni, zarówno wirtualnie, jak i w realu.
Czyli co? Matrix? Kompletny? Czy w tej sytuacji jakakolwiek aktywność w tym zupełnie odrealnionym miejscu ma sens? Nietrudno się domyślić, że cenzorami – zaklinaczami naszej salonowej rzeczywistości są ludzie raczej przypadkowi, pełniący dyżury na zlecenie, działający chyba na zasadzie infolinii.
W kontekście tego wszystkiego, nasuwa się uzasadnione pytanie o uczciwość właścicieli i zarządzających portalem w stosunku do nas, jego użytkowników, zwłaszcza tych, którzy dość poważnie traktują swoją tu obecność.
Szkoda, że właściciele S24 nie wypracowali do tej pory jakiejś formy kontaktu i porozumiewania się z użytkownikami, bo zaklinania nicków (blokowania), a następnie próśb i to wielokrotnych o zdjęcie klątwy (odblokowania) u wirtualnych ludzi, nie można nazwać kontaktem.
Czasami warto spotkać się twarzą w twarz i porozmawiać .
Dla dobra wspólnego. Nie można i nie powinno się traktować ludzi jak śmieci. Szczególnie tych, którzy to miejsce tworzą bądź współtworzą.
http://per.salon24.pl/478057,skrytka-pocztowa-zamiast-siedziby-na-marszalkowskiej-80
Inne tematy w dziale Rozmaitości