Szkapski Szkapski
214
BLOG

32 lata minęło, i co się zmieniło?

Szkapski Szkapski Rozmaitości Obserwuj notkę 0

32 lata minęło, i co się zmieniło?

 

Gdańsk, 26 czerwca 2015. Objazd Gdańska, godz. 09:00-15:00

Ktoś mi mówi, zobacz jakie mamy drogi... – No widzę, widzę, ale...  - A że nie skończone, zobaczysz... Mówi dalej; tyle nowych domów towarowych, wieżowce, stadiony, lotnisko dwa razy większe...

- Patrz, ile jest banków, z całego świata... 25 lat wolności i proszę – zbilansował z pajacowatym wytrzeszczem. Podziękowałem chojnie temu ktosiowi, z dużą ulgą. Wsiadłem do pociągu podmiejskiego, aby zaliczyć jeszcze rodzinny Sopot. Zapełniony Monciak, knajpy tudzież, bez wyjątku. Gwarno w językach do wyboru i koloru. Ostał mi się jeno - Spatif. Bóg dał jeszcze przyjaciół i siły, na spędzenie wieczoru z Jurkiem M., w kaszubskim Zajeździe u Marka P. Dzień kolejny, Komunia święta wnuka i sute przyjęcie. Natępny dzień spędziłem w mojej b. Stoczni Gdańskiej i na sopockim deptaku z Jurkiem na piwie. Kolejny dzień, poświęciłem sprawom emerytalnym. Koszmar na mocy „słynnej” ustawy o pracy do 67 r. życia. Urodzeni w latach 1948-50 dostaną emeryturę po ukończeniu 65 lat, ale uwaga! - po złożeniu w ZUS’ie wniosku po... 10 m-cach od daty urodzenia! Prawie rok żebractwa, za niewinność. A co dalej, strach myśleć. Ustanowiłem pełnomocnika u rejenta i nazajutrz w nogi, skąd przybyłem.

Gdańsk, 26 lipca 1983. Areszt Śledczy, Kurkowa 12, godz. 14:00-14:30

Minął miesiąc i nastał czas wspomnień. 26 stycznia 1983. Godz ok 10:00. W Sopocie na rogu ulic Szopena i Kościuszki zajechały dwa wozy milicyjne i jeden wojskowy gazik, obstawiając cały narożny budynek. Wdarła się uzbrojona swołocz do mieszkania mojej rodziny, gdzie akurat przebywałem. Bandyckie zachowanie; przewracanie szaf, wyciąganie szuflad i okrzyki, przeraziły wszystkich domowników. Mój syn miał wtedy 8 lat. Nie znaleźli nic, co byłoby przeciwko mnie. Ale mając donosy, skutego kajdanami wyprowadzili i wrzucili do więźniarki jak worek. Dobrze że w futrze. Wiedziałem gdzie jadę i co mnie czeka.

W gdańskiej SB na Okopowej 9., rok wcześniej, też w lipcu, urządzono krwawą jatkę na więźniach politycznych. Tam też wylądowałem. Na korytarzu szok. Stojąc w kolejce do lekarza mającego ocenić mój stan zdrowia, spotkałem kolegę tam zatrudnionego – Tadka Ż.  Był to fajny koleś z naszej grupy na Uniwerku gdańskim. Skończył marnie. Lekarza nie interesował mój stan zdrowia. Spisał dane personalne i parę uwag z mojej strony, na jego banalne pytania. Następnie siłą, zostałem wciągnięty do podziemia pełnego cel. Zanim trafiłem do celi, zrobiono mi zdjęcia, ustawiając na drewnianym siedzisku, urządzonych przez niemieckich esesmanów. O tym mnie poinformowali, rżące ze śmiechu komusze potwory. Wepchnięto mnie do ciemnej celi, w której było dwóch aresztantów: rozbójnik złapany, dopiero po przestrzeleniu opon, oraz dezerter z wojska, który uciekł ponoć z bronią i dokonał serię napadów. Okazało się, że ten pierwszy to recydywista, a drugi ułożony przez SB - kapuś. 

Po dwóch godzinach zostałem wyprowadzony do pokoju przesłuchań. Tak durnych rozmów i pytań się nie spodziewałem. Straszenia robiły wrażenie, ale będąc na to przygotowany, grałem wariata. Słuchając każdego z trzech, wyciągałem ciekawe wnioski. Koniec ich pracy, zakończył przesłuchanie. Wręczono mi kartkę papieru i ołówek, abym wszystko napisał co wiem, o podziemnych drukarniach w Trójmieście. Na drugi dzień odebrali kartkę, z moim szkolnym i rodzinnym życiorysem, celowo rozpisanym kulfonami, w znacznym stopniu, nie do odczytania. Ok. godziny 13:00 kazano mi się natychmiast zbierać. Złodziej spod celi, wręczył mi do ręki mały zwitek papieru -gryps, przymykając oczy. Gryps dotarł do jego rodziny w Bytowie. Mnie wsadzono z obstawą i w kajdankach do Poloneza i zawieziono do prokuratura w sądzie, obok więzienia na Kurkowej. Planowałem ucieczkę, znając budynek i okolice. Niestety, nawet w toalecie byłem przykuty. Prokurator  Jerzy P. był bardzo zaskoczony późną wizytą. Pił akurat herbatę. Gdy poprosiłem go o poczęstunek, zwymyślał mnie po chamsku. Otrzymawszy gotowcaod esbeka, wprowadził papiery do katalogu i zamkną w szufladzie. Też marnie skończył. W pełnym rynsztunku zimowym, zostałem odprowadzony podziemnym tunelem do Aresztu Śledczego. Było nas tam więcej niż setka.

Traktowanie nas, pod każdym względem było nieludzkie. Do cel wpadały oddziały służb porządkowych, w hełmach i z pałami. Więcej bito najmłodszych. Wyciagano na przesłuchania. Stosowano różne kary, m.in. tzw. twarde łoża. Dwa tygodnie spędziłem w czymś takim, za karę obrazy strażnika, ksywa „Szczena”, znęcającego się nad więźniem politycznym na spacerniaku. Straszono mnie pomieszczeniami obok, gdzie UB wykonywała słynne wyroki przez powieszenie, lub strzałem w głowę. Takich jak ty skurwielu - dodając. Wiedziałem kogo mieli na myśli. Na jakiś czas straciłem wzrok. Operacja za granicą kosztowała 2.500 euro. O zniszczonych zębach nie wspomnę. Wśród nas politycznych, byli i tacy, którzy siedzieli bez postanowień sądu. W tym i ja. Kapturowe postanowienia, wydawane były bez udziału więźniów. Sędziowie, którzy brali w tym udział (5 osób) zostali ujawnieni po 89 r. Sąd wydał postanowienia o przyznaniu symbolicznych odszkodowań. Brałem w tym udział.

Na początku lipca 1983, wezwano mnie na przesłuchanie, co dziwiło, ze względu na ich wcześniejsze wstrzymanie. Doprowadzono mnie do nieznanego mi pokoju przesłuchań, w dobudówce więzienia.    - Nazywam się Adam Hodysz, major SB w Gdańsku. To pana ostatnie przesłuchanie – dziwnie  zabrzmiała uprzejmość majora. Pytając o stan zdrowia, rodzinę pracę itd., rozkładał wolno swoje formularze, wykładąc wieczne pióro na stole. Zapytał o warunki w celi, o wyżywienie i korzystanie z innych dobrodziejstw więzienia. Odpowiedziałem, że z pewnością nie lepiej, niż u niego na Okopowej. Zero komentarza.

                - Jeśli chodzi o przesłuchanie, proponuję panu od razu - na zadane pytania - odpowiedzieć: odmawiam odpowiedzi. Jeżeli życzy pan odpocząć w tym pokoju, proszę bardzo. Ma pan całą godzinę po moim wyjściu. Skorzystałem z tej oferty. Wyrwany kabel z lampy stołowej, dotarł pod celę. Gorącą herbatkę, piła cała cela.

- Wchodzę w to – rzekłem do majora, no bo co innego mi pozostało. Jak się okazało, tenże major SB, przeszedł na stronę Solidarności, nawiązując kontakt ze znanym mi - Aleksandrem Hallem, działaczem opozycyjnym z Gdańska. Do końca nie jestem pewny tego układu. Faktem jest, że w upalny dzień 26 lipca 1983 r. wyszedłem wraz z koleżankami i kolegami z przebrzydłego więzienia, w kożuchu i kozakach, gdzie oczekiwała nas telewizja i prasa gdańska. Natychmiastowe zebranie wszystkich zwolnionych, nastapiło u proboszcza Henryka Jankowskiego, w parafii przy kościele Św. Brygidy. Niezwykle wspaniałych ludzi których poznałem, trudno teraz namierzyć. Większość z nich opuściła kraj, a wielu jeszcze nie tak dawno.

Dwa lata temu spotkałem się z Grzesiem Braunem w Niemczech. Teraz czytam, że jest aresztowany. Lista zaczyna być coraz dłuższa. Sądy kapturowe, korporacje mafijne, w tym sędziów i prokuratorów, resortowi oligarchowie i zbrodnicza atomizacja społeczeństwa i gospodarki. Działania w kierunku atomizacji Polaków, widać również za granicą, na mocy tzw. dekretu b. ministra MSW -gen. Kiszczaka. Berlin jest tego najgorszym przykładem. Również w przeprowadzaniu wyborów.

Tym krótkim przekazem, oszczędnym traumatycznych zdarzeń jakich byłem świadkiem i uczestnikiem, chciałbym aby czytelnicy tego tekstu, zaufali mi i dali wiarę, że historia tocząca się kołem, nie jest czyimś wymysłem. Jest wyjątkowym czujnikiem ostrzegawczym, który wskazuje na mogącą nastąpić w każdej chwili i skali, katastrofę życiową.

 

Konkluzja

Nawiązując do tytułu z pytaniem , że lat 32 minęło, i co się zmieniło, proszę to rzetelnie przemyśleć. Nie tylko w; km drogowych, ilości budynków i sklepów, nowych markach telewizorów, komputerach, aut i innych pojazdów, gdyż obowiązkiem  jest o to dbać przede wszystkim państwu. Z tego chleba nie upieczemy. Zmienił się katastrofalnie dostęp do wiedzy podstawowej i zawodowej, w szerokim tego słowa znaczeniu. Perfidnie wprowadzane obce doktryny paraliżują umysły. Dzieci, młodzieży i dorosłych. Dozorowany chaos wzrasta, adekwatnie  jak ten - przed 13 grudnia 1981 r.

No więc jak, przemyślicie?

Grzegorz K.

 

 

 

Szkapski
O mnie Szkapski

Samowystarczalny i niezatapialny. Otwarty na wszystkie świętości.Taki jest Berlin. Multi-Kulti. Uwielbiam kultury moich przyjaciół. Jestem dziennikarskim przypadkiem. Jest OK

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości