Wczorajszy rajd na Kapitol co prawda nie miał większego znaczenia, a jednak szokuje. Nie jego skutki są tym, co przeraża, ale przyczyny, bowiem ostatnie wydarzenia z USA są kolejnym objawem niebezpiecznej choroby polaryzacji i idącej za nią radykalizacji. Ponieważ jest to zjawisko, które nie omija także Polski, również w naszym kraju jesteśmy tymi zdarzeniami zszokowani. A przynajmniej powinniśmy być.
Myślę, że to jest dobry moment, by przyjrzeć się polaryzacji nad Wisłą i przypomnieć badanie "Polaryzacja polityczna w Polsce. Jak bardzo jesteśmy podzieleni?" przeprowadzone przez Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW. Ma ono co prawda dwa lata, ale wnioski raczej pozostają aktualne i powinny skłaniać do myślenia:
Generalnie wyborcy przeciwnych partii się w Polsce nie lubią, ale okazuje się, że niechęć zwolenników opozycji wobec wyborców PiS jest większa niż w drugą stronę. Objawia się to w takich miarach jak:
- Uczucia wobec oponentów politycznych,
- Dehumanizacja ludzi z drugiej strony barykady,
- Zaufanie do wyborców przeciwnej partii,
- Przekonania dotyczącego uczuć osób z przeciwnego obozu wobec przedstawicieli swojej grupy
Krótko mówiąc, jeśli chodzi o poglądy polityczne, to osoby utożsamiane z poglądami tolerancyjnymi, są zaskakująco mało tolerancyjne. To może być dość zaskakując dla tych z Was, którzy mnie tutaj czytają i sami się z takimi poglądami utożsamiają.
W tym miejscu warto zwrócić uwagę, że ekstremizm i radykalizm, czyli prawdziwie niebezpieczne dzieci polaryzacji, nie są tożsame z jakimkolwiek poglądem politycznym, ani religijnym. Patrząc na ostatnie wydarzenia w amerykańskim Kapitolu można pomyśleć, że to domena prawicy, ale badania z Polski wskazują, że generalnie bardziej skrajnymi postawami cechuje się nasza lewica.
Te wnioski mogą być trochę nieintuicyjne, ale pamiętajmy, że w polskiej polityce gra się na polaryzację trochę dłużej niż od 2015 r., przez 8 lat rządziła partia, która budowała tożsamość na byciu "anty-ci-drudzy" (i nadal tak ją buduje), a pierwszą ofiarą śmiertelną tej polaryzacji nie był Paweł Adamowicz, a Marek Rosiak.
Nie twierdzę tutaj, że któraś strona polskiego sporu politycznego jest lepsza, albo gorsza, albo że roi się u nas od radykałów, bo nadal, mam wrażenie, jesteśmy od tego dość daleko. Twierdzę, że pewne mechanizmy, które widzimy na świecie nie omijają Polski i wkrótce możemy i my znaleźć się w sytuacji, gdzie porozumienie przestanie być możliwe, a zacznie eskalować przemoc.
To chyba jest dobry moment by się zatrzymać i zastanowić, jak my postrzegamy osoby o innych poglądach politycznych. Czy je dehumanizujemy, boimy się ich i jakie mamy wobec nich uczucia? A może zamykamy się na dialog i osoby o przeciwnych poglądach usuwamy ze znajomych, nawet jeśli te osoby są, lub kiedyś były, nam bardzo bliskie?
Spór w polityce jest ważny i potrzebny. Musimy jednak pamiętać, o tym jakie zagrożenia niesie wymknięcie się debaty publicznej spod kontroli, kiedy przestaje być ona już tylko debatą. Wczorajsze wydarzenia z USA są tutaj ostrzeżeniem także dla nas.