Rebeliant Szmarowski Rebeliant Szmarowski
475
BLOG

Kim się przejmuje Donald Trump

Rebeliant Szmarowski Rebeliant Szmarowski USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Obserwując rakietowe i nuklearne zuchwalstwo reżimu północnokoreańskiego, można odczuć zniecierpliwienie bezczynnością największych graczy światowej polityki. ONZ od czasu do czasu bąknie coś o sankcjach, Chiny i Rosja nawołują do spokoju, a prezydent USA coraz gwałtowniej grozi palcem.

ONZ jest silna siłą woli państw członkowskich, a te najczęściej mają indywidualne interesy i niezwykle trudno jest zorganizować globalną akcję, godzącą w niesforny reżim, nawet najbardziej krwawy. Chiny są tradycyjnym protektorem Korei Północnej, a Rosję interesuje głównie jak największe rozbicie wspólnoty światowej, bo dzięki temu łatwiej jej prowadzić własną politykę mocarstwową.

Ale co powstrzymuje Donalda Trumpa? Od początku swojej obecności w Białym Domu zdążył już udowodnić, że za nic ma polityczną poprawność i pohukiwania wszelkiej maści lewactwa, feministek, antyfaszystów, czy obrońców demokracji. Potencjał militarny Stanów Zjednoczonych jest tak przytłaczający, że bez najmniejszego problemu światowy żandarm mógłby jednym zmasowanym uderzeniem zneutralizować wszystkie strategiczne centra dowodzenia na terytorium obozu koncentracyjnego dynastii Kimów. Wystarczy kilka godzin, aby wspaniałe wyrzutnie makiet, rejony ześrodkowania wojowników, lotniska dwupłatowców i bazy niezwyciężonych bocznokołowców obróciły się w perzynę.

Sprawa wydaje się piląca, zważywszy na fakt, że kolejne eksplozje komunistycznej euforii atomowej zaczynają przekraczać wskazania cywilnych sejsmografów. Robi się naprawdę nieprzyjemnie. Jedną z makiet towarzysz Kim bezceremonialnie wykierował tak, aby przeleciała nad terytorium Japonii. Japończycy całkiem na serio uczcili ten przelot udając się do schronów.

Na co czeka Trump? Czy na strategiczne porozumienie z Rosją? Nie. On akurat Rosję wziął na ząb, prowokując ją do czegoś na kształt wymianki szachowej. USA mają z czego tracić, a Rosja za chwilę zacznie kaszleć krwią. Czy na zgodę Chin? A na co Stanom zgoda Chin, przecież jest oczywiste, że jej nie będzie. Poza tym Chiny nie są jeszcze tak potężne, aby Stany musiały się z nimi liczyć, bo Stany nadal są potężniejsze.

Orędownikom amerykańskiej interwencji zdaje się umykać pewna okoliczność. Jeśli upadnie władza dynastii Kim, to co dalej? Tu nie ma prostych rozwiązań. Strategiczne studia w tej sprawie są prowadzone od kilku dziesięcioleci. Przy założeniu, że całe terytorium Północnej Korei znajdzie się we władaniu sił Zachodu, nie ma możliwości, aby północną część ot tak przyłączyć do tej południowej. Czyli nie ma możliwości, aby powtórzyć wariant niemiecki. Zakłada się monstrualnie długi okres przejściowy, potrzebny na reedukację właściwie stu procent „wyzwolonego” społeczeństwa. Do czasu dopełnienia przemiany, obszar północny stanowiłby terytorium administrowane, a nie wcielone, czy odzyskane.

Te scenariusze ignorują dodatkowego gracza. Chiny. Z nimi USA nie muszą się liczyć, planując swoją akcję. Jest jednak oczywiste, że gdy w Północnej Korei sprawy się rozchwieją, Chińczycy wkroczą. A tam to już oni nie będą mieli powodu, aby przejmować się Amerykanami. Te szachy Donald Trump prawdopodobnie właśnie rozgrywa z pomocą swoich mózgowców.

W dniach 9 – 25 lutego 2018 roku mają się odbyć XXIII zimowe igrzyska olimpijskie. Ich organizatorem jest południowokoreańskie miasto Pjongczang. W wypadku konfliktu z północnym sąsiadem, cała Korea Południowa może się stać strefą wojny. Jeśli pierwszy atak amerykański nie osiągnąłby wszystkich celów, wtedy nawet Japonia nie mogłaby spać spokojnie. Gdyby taką akcję Stany podjęły teraz, może zdołałyby się uwinąć w trzy miesiące i idea olimpizmu zdążyłaby rozwinąć skrzydła na Półwyspie Koreańskim. A jeśli nie? Dla USA to żaden problem. Nie w trzy miesiące, to w sześć, nie w pół roku, to w rok. Furda Chiny. A Rosja niech tam ćwiczy atak na chronionych przez Amerykę europejskich sąsiadów.

To, co nie jest problemem dla USA, jest żywotną kwestią dla ich sojuszników w rejonie Oceanu Spokojnego. Amerykańskie rakiety wystrzelone jesienią tego roku, w pierwszej kolejności zagrażają olimpiadzie zimą roku przyszłego. Tyle forsy zainwestowanej. Taki wstyd przed światem. Taka strata dla światowego sportu. Do tej pory z powodu wojen nie odbyło się pięć imprez ery nowożytnej: trzy letnie i dwie zimowe. Jaki powód? Wielka Wojna i Druga Wojna. Któż z powodu pszenno-buraczanego szantażu ze strony paranoicznego błazna, wziąłby na siebie odpowiedzialność, aby podwyższyć bilans zerwanych świąt światowego sportu.

Amerykański atak nastąpi. I stanie się to albo na początku października, albo na początku marca. Pytanie brzmi, co USA zrobią ze skutkami swojej interwencji. Jak dotąd, są mistrzami w przegrywaniu pokoju.

[]

To jest kontynuacja bloga, dostępnego pod tym adresem: https://www.salon24.pl/u/mundurowi/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka