T.Bogusz T.Bogusz
1028
BLOG

Czy casus Kukiza wywoła dyskusję systemową?

T.Bogusz T.Bogusz Polityka Obserwuj notkę 75

Czy dorośliśmy do poważnej dyskusji systemowej? Czy tezy głoszone przez Pawła Kukiza w kampanii, a potem ich odbiór przez społeczeństwo w postaci 20% poparcia mogą spowodować, że poważni ludzie w Polsce zaczną merytorycznie dyskutować o tym, czy system jest dobry czy zły?

Kukiz i jego program: JOWy spowodują, że partyjni aparatczycy przestaną mieć boskie prawo i wyłączność do wskazywania kandydatów do Sejmu. Pojawią się kandydaci stanowiący elitę w regionie (okręgu wyborczym) a ich elitarność uzdrowi system. Gołym okiem widać tu myślenie życzeniowe i pisanie patykiem po wodzie. JOWy ani nie spowodują odpartyjnienia polskiej sceny politycznej, ani tymbardziej nie spowodują powrotu chęci dzierżenia władzy u lokalnych elit. Jednak 20% społeczeństwa to kupiło. A może wcale nie kupiło? Najzwyczajniej poszli oni zagłosować na 'żadnego z powyższych' a Kukiz był w tym wypadku najbardziej oczywistym wyborem.

Stawiam więc tezę, że to nie JOWy i nie buntowniczość czy antysystemowość Kukiza dała mu tak duże poparcie. Za Kukizem poszli niezadowoleni - ci, którym nie chce się już patrzeć na żałosne politykierstwo, kombinowanie i układanie się wszystkich ze wszystkimi. Każda zmiana w Polsce kończy się nowym podziałem łupów - na to 'niezadowoleni' patrzeć nie mają ochoty.

Prezydent Komorowski wyskoczył jak Filip z konopi z projektem referendum, kradnąc niekako program Kukizowi. Żałosność przedsięwzięcia jest jest tak widoczna, że dla większości społeczeństwa zabieg ten kojarzy się z jedną z dwóch przypowieści o brzytwie: w pierwszej z brzytwą występuje tonący, a w drugiej występuje małpa. Nikt chyba już nie da się na to nabrać. Jednak pytanie pozostaje otwarte. Czy przyszedł już czas, aby poważnie porozmawiać o systemie?

Jaki więc w Polsce mamy system? Mamy klasyczny parlamentarny model francuski. Wybrano go w 1919 roku gdy Polska odzyskała niepodległość (wybrano razem z ordynacją proporcjonalną oraz algorytmem liczenia głosów dHondta) a już w 1926 roku Marszałek nie wytrzymał, zmieniając go siłą. Potem przyszła konstytucja kwietniowa, śmierć Piłsudskiego, rządy pułkowników, wojna i klęska, komunizm i w końcu 1989 rok. Skopiowano wtedy system z 1919 roku nie patrząc na doświadczenia lat 1926-1935. Dziś wali się on dokładnie tak samo jak w międzywojniu.

Model francuski oparty jest na kulturze rewolucyjnej. W rewolucji 1789 roku narodziły się pojęcia prawicy, lewicy, centrum i klasycznego podziału sceny politycznej. W Polsce (zarówno tej międzywojennej jak i obecnej) zawsze mieliśmy problemy z określeniem kto jest lewicą, kto centrum a kto prawicą. Dmowski ze swoją endecją był mniej prawicowy niż Marszałek z socjalistycznym pochodzeniem. Dziś ultraprawicowy PiS walczy o lewackie ideały. U nas to się nie udaje. W Polsce zawsze ważniejszy dla umiejscowienia partii na scenie politycznej był stosunek do historii własnego kraju, stosunek do zaborców niż rewolucyjne ideały. Postkomunistyczne SLD jest lewicowe z przyczyn historycznych a nie ideowych. Lewicowość SLD jest tak słabo lewicowa, że dziś prawdziwi polscy lewacy nie mają się do kogo przytulić (a zasługują na poważną reprezentację). 

W Polsce system z proporcjonalną ordynacją do Sejmu, z zespawaną ze sobą legislatywą (Sejm) i egzekutywą (rząd) nie działa skutecznie. Spawem tym jest osoba Wodza. Wódz dogląda zarówno tworzenia prawa jak i jego wykonywania. Tym sposobem można zawsze wytworzyć prawo pod bieżące potrzeby (choćby zagarnięcie do budżetu pieniędzy z OFE). Sytuacja odwrotna jest dokładnie tak samo możliwa. 

W tym punkcie widzę centrum problemów naszego kraju. Nie chodzi o JOWy, czy finansowanie partii z budżetu. Chodzi o zmianę systemową, gdzie ciało rządzące nie będzie zależne od ciała tworzącego prawo i odwrotnie. Zmianę, gdzie suwerenny naród wybierze w wyborach bezpośrednich premiera - urząd niezależny od nikogo, poza procedurą impeachmentu, a w innych wyborach naród wybierze Sejm. W wyborach do Sejmu przydadzą się JOWy - w takim przypadku mają one sens. Uważam tak, ponieważ Sejm odrąbany siekierą od bieżącego zarządzania państwem będzie siłą definicji odseparowany od łupów wyborczych w postaci mianowania urzędników, czy obsadzania spółek skarbu państwa. Wtedy Sejm będzie Sejmem i będzie zajmował się legislacją. Wtedy elita wróci do władzy a celem działania Parlamentu będzie dobro kraju.

Niech sukces Pawła Kukiza przełoży się na taką dyskusję. Nie twierdzę, że mój zarys pomysłu na system w Polsce jest jedynie słuszny. Poza modelem amerykańskim mamy model niemiecki - także godzien rozpatrzenia. Ale rozmawiajmy o tym poważnie. Nie spłycajmy sprawy do kilku małolotnych pytań zapisanych na kartce referendalnej, które i tak nic nie zmienią. Jeśli w wyborach prezydenckich nie osiągamy 50% to jak niby osiągniemy ten pułap w jakimkolwiek referendum? A tylko wtedy jego wyniki będą wiążące dla władzy. I ci, którzy proponują narodowi ten substytut decyzyjności dobrze o tym wiedzą. Co więcej - robią to tylko dlatego, że wiedzą, że referendum nie będzie wiążące.

Dyskutujmy o systemie. Dyskutujmy o prawdziwych zmianach. Kosmetyką niech zajmują się licealistki.

T.Bogusz
O mnie T.Bogusz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka