Kilka dni temu, tankujac paliwo na rogu Meadowvale i Shepard zwrocilem uwage na cene benzyny $1.24 za litr. Byla o dwa centy drozsza niz poprzedniego dnia. Przyzwalajaca rezygnacja byla jedyna reakcja. Wielkie monopolistyczne korporacje paliwowe przyzwyczaily nas do codziennych zmian cen ktorymi eufemistycznie nazywa sie podwyzki.
Zapomnialem o calym zdarzniu. Dopiero wieczorem sluchajac biznesowych wiadomosci dowiedzialem sie ze „swiatowy rynek paliwowy” zareagowal nerwowo (ponowny eufemizm na wzrost cen) na podpisana wlasnie w Warszawie umowe o tarczy rakietowej i natychmiastowymi pogrozkami Moskwy. I wtedy zrozumialem, tankujac paliwo na zapyzialej uliczce z dala od cywilizowanego swiata, stalem sie jeszcze jedna ofiara Kaczynskich.
Kilku swiatlych salonowych blogerow mialo racje wzystko zle ma swoj poczatek w blizniakach.
Komentarze