Spotkanie
Spotkanie
Republikaniec Republikaniec
361
BLOG

300 mil do nieba - remake 2020

Republikaniec Republikaniec Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

W lutym b. r. obywatel Szwecji, Sam S. przyjechał z małoletnim synem do Polski. Chłopiec w ubiegłym roku został umieszczony w tzw. rodzinie dyżurnej. Mimo że ojcu nie odebrano mu praw rodzicielskich, jego kontakt z dzieckiem był ograniczany. Ponadto, jak twierdzi, jego syn w rodzinie dyżurnej doświadczał przemocy, a lokalna policja umarzała jego zgłoszenia. Toteż zdecydował się zabrać dziecko i wyjechać do Polski. Ma tu przyrzeczoną pracę i chciałby na stałe zamieszkać. "Wyjechałem do Polski z bezsilności. Moje prośby o interwencję w rodzinie dyżurnej nie były w żaden sposób uwzględniane" - powiedział dziennikarzowi PAP. Szwedzka opieka społeczna nie zwykła w takich przypadkach odpuszczać, toteż  za Samem S. wysłano europejski nakaz aresztowania, z zarzutem porwania rodzicielskiego. 21 kwietnia został zatrzymany przez policjantów Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, zaś małego Jacka Sąd Rejonowy Gdańsk- Południe umieścił w pogotowiu opiekuńczym.


 ENA wnioskował o zatrzymanie poszukiwanego w areszcie, ale Sąd Okręgowy w Gdańsku postanowieniem z dnia 23 kwietnia uznał że brak podstaw do zastosowania tak poważnego środka i ustalił jedynie wobec Sama S. dozór policji i zakaz opuszczania kraju. Natychmiast po uwolnieniu złożył on w Urzędzie do Spraw Cudzoziemców wniosek o przyznanie mu azylu w Polsce.
Szwedzkie służby socjalne podjęły starania o przekazanie im „przedmiotu sporu” w postaci dwunastolatka, kontaktując się z nim także bezpośrednio. Polska pełnomocnik ojca, Julia Majkowska natychmiast po decyzji Sądu Okręgowego odmawiającej dokonania aresztowania jej klienta zawnioskowała do Sądu Rejonowego o oddanie dziecka Szwedowi. "Dzięki uprzejmości dyrektora placówki, ojciec ma możliwość rozmowy telefonicznej i przez komunikator z synem, ale nie jest to wystarczające dla zapewnienia dziecku stabilizacji. Chłopiec pyta o możliwość powrotu do taty. Sytuacja dziecka jest zatem bardzo trudna. Dodatkowo ojciec chłopca twierdzi, że dziecko jest zastraszane przez szwedzkich pracowników socjalnych, którzy kontaktują się z chłopcem. Dziecko jest małe, nie mówi po polsku, słabo mówi po angielsku, więc z dnia na dzień, jest mu coraz trudniej znieść rozłąkę i pobyt w pogotowiu opiekuńczym" – przekazała dziennikarzom. Wniosek poparła także prokuratura rejonowa, podejmując jednocześnie decyzję o nie składaniu odwołania od decyzji Sądu Okręgowego o odmowie aresztowania Sama S.
Sąd Rejonowy jednak odmówił. Podjął natomiast w tej sprawie kontakt ze szwedzkim urzędem socjalnym, do czego nie jest uprawniony (takie kwestie rozwiązywane są na poziomie ministerstwa sprawiedliwości). Jednak, jak się okazuje, prawo i procedury sobie, a praktyka sobie. Taki nieformalny tryb postępowania po prostu od dawna „się przyjął”.
Szwedzi wysłali wniosek o ekstradycję dziecka zgodnie z procedurą do Warszawy, traktując rzecz jako formalność.  Byli tak bardzo pewni, że  dziecko zostanie im wydane, że urzędnicy Socialstyrelsen nie czekając na odpowiedź wypłynęli promem do Polski po to, żeby je zabrać. Jednak polski resort sprawiedliwości, po sprawdzeniu wniosku uznał go za niekompletny i odesłał z powrotem.


Do sprawy włączył się także Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak. Po zapoznaniu się z aktami powiedział: "Było kilka zastanawiających, niezrozumiałych decyzji sądu rejonowego rodzinnego. Sąd Okręgowy w sprawie karnej nie dopatrzył się uchybień w postępowaniu ojca i go nie aresztował, tak jak chcieli Szwedzi. Jeśli więc ojciec jest już na wolności, a jego zatrzymanie na wniosek szwedzkich władz było jedyną podstawą zastosowania środka zabezpieczającego wobec jego syna, to po decyzji sądu o odmowie aresztowania ojca, dziecko powinno natychmiast do niego wrócić. Sąd rejonowy rodzinny jednak wciąż nie podejmuje takiej decyzji. Dlatego złożyłem wniosek o pilną zmianę zabezpieczenia, tak żeby ta rodzina znów była razem. Wniosek o azyl powinien być jasnym sygnałem dla sądu, że dziecko ma pozostać przy ojcu, bo taki wniosek powoduje, że państwo polskie obejmuje ochroną osoby w nim wymienione do czasu zakończenia postępowania przez szefa urzędu ds. cudzoziemców."


„Sprawa była bardzo trudna ”, powiedział wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik. „Trzeba przestrzegać przepisów. Żaden kraj nie może sobie rościć pretensji do tego, że w takiej sytuacji, kiedy nie ma podstawy prawnej do wywiezienia dziecka z terytorium Polski, mimo że strona polska odmawia, oni jednak za wszelką cenę próbują to zrobić. Nie ma takiej możliwości. Czasy się zmieniły. Inaczej było kilka lat temu, inaczej jest dzisiaj.
Proszę pamiętać, że Szwedzi wnioskują też o to, żeby wydać dziecko, ponieważ zostało wydane przez sąd szwedzki rozstrzygnięcie, że dziecko ma być umieszczone w rodzinie zastępczej. Szwedzi oczekują, że to szwedzkie orzeczenie zostanie wykonane w Polsce. Natomiast my stoimy na stanowisku, że musi zostać przeprowadzone odrębne postępowanie, żeby takie orzeczenie wykonać, więc jest zbyt wcześnie. Dziecko ma wyjść z pogotowia opiekuńczego i trafić w ręce ojca. I takie jest jednoznaczne stanowisko Ministerstwa Sprawiedliwości”.


Rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku Łukasz Zioła poinformował PAP w piątek, że Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe postanowieniem z dnia 8 maja 2020 r. nakazał Gdańskiemu Pogotowiu Opiekuńczemu natychmiastowe wydanie małoletniego Jacka T. ojcu. Zdjęcie ilustracyjne przestawia ich spotkanie.





Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka