Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
573
BLOG

Wolnoć europosłom pisać głupstwa

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Polityka Obserwuj notkę 11

Polacy cieszą się od dwudziestu ponad lat wolnościami obywatelskimi, które odbierano im przez poprzednie pięćdziesiąt lat. Wiem, wiem, są w S24 liczni zwolennicy pogłądu, że Polacy tkwią od ponad dwudziestu lat w opresji gorszej niż za Gierka, Gomułki i Bieruta, a być może nawet tacy, którzy chętnie by głosili światu, że i Hitler był dla Polaków łaskawszy niż kolejne totalitarne władze czy to obecne, czy całkiem niedawne.

Ale dla porządku dyskusji przyjmijmy jednak, że wolności obywatelskie są ciut chociażby szersze i nieco mniej reglamentowane niż za PRLu, o okupacji nie wspominając.

Każdy może z tych wolności korzystać. Przez głowę by mi nie przyszło, by ich komukolwiek odmawiać. Korzystać z wolności wypowiedzi może nawet poseł, ba nawet nadposeł Europarlamentu. W skład wolności wypowiedzi wchodzi, że w jej ramach można wypowiedzieć każde głupstwo i niedorzeczność. Powiedziałbym nawet, że w prawie do mówienia głupstw zawiera się esencja prawa do wolności wypowiedzi, bo mówienie rzeczy słusznych nie jest zbyt kontrowersyjne i nie budzi ochoty, by mówcy zamknąć usta. Inaczej - wartość tego prawa obywatelskiego polega na tym, że zgadzamy się, by innym wolno było wypowiadać opinie niezgodne z naszymi, bałamuctwa, słowa brzydkie, czasami obelżywe i obrażające rozsądek. Cóż to byłaby za wolność, gdyby wolno mówić było jedynie mądrze i słusznie.

Tak więc wolno, nawet oberposłowi Europarlamentu, nazwać tych wszystkich, którzy mają inne od niego zdania w kwestiach wiary religijnej kościołożercami, krzyżowstrętami i religiofobami, bo przecież wolność wypowiedzi przysługuje nie tylko anonimowym trollom internetu.

Nie wiem też, nie znam się, jestem niewierzący, ale dotychczas wydawało mi się, zapewne błędnie, że wiara jest czymś. nie potrafię znaleźć poręczniejszego określenia - świętym - dla wierzących, że sprawia im przykrość i ból, gdy ktoś ich wiarę pospolituje i przyrównuje do spraw przyziemnych i niskich. Ale skoro europoseł przyrównuje kościól do stadionu sportowego, to być może ma rację? Być może decyzja czy wybrać się na mszę lub na mecz, by wysłuchać w skupieniu nabożeństwa lub zdzierać gardło kibicując swojej drużynie powinna być rozstrzygnięta rzutem monetą - orzełek czy reszka, bo w gruncie rzeczy są nie czyni to różnicy. Być może więc powinienem skorygować swoje poglądy, ale czuję jakiś opór, chyba jednak pozostanę przy starym, choćby niesłusznym spojrzeniu na przeżycie religijne.

Dobrze, więc odrobiliśmy lekcję z wolności wypowiedzi.

Ale czy posłowi, nawet europarlamentu, wypada obnosić się z niezroumieniem istoty innej ze swobód? Chodzi o taką drobnostkę, jak wolność sumienia. Wiem, wiem, o wolności sumienia pisano dawno temu, w książkach (poseł czyta książki?). Pisano być może w językach posłowi nieznanych, używano argumentów posłowi obcych?

Były to, znów ten czas przeszły dokonany, być może już się o tym nie dyskutuje, argumenty dwojakiego rodzaju.

Etyczne, wynikające z porządku naturalnego dla niektórych, z mądrej umowy społecznej dla innych - mianowicie takie, że nikomu nie wolno wiary lub braku wiary narzucać, że nie wolno przymuszać do brania udziału w ceremoniach religijnych lub w tych ceremoniach uczestniczenia zabraniać. Że sprawa wolności sumenia jest tak delikatna, że zgodziliśmy się (poza europosłem, oczywiście), że państwo nie powinno faworyzować obywateli wierzącyh przed niewierzącymi i odwrotnie. Nie powinno jednych przed drugimi obdarzać przywilejami, ale zachowywać, tam gdzie trzeba, equilibrium, wreszcie by raczej się wycofało, niż taki lub inny obrządek miało wyróżniać.  Tam wreszcie, gdzie może zachodzić konflikt w sposób mądry i odpowiedzialny dążyło do rozumnego kompromisu. A kompromis polega przecież na tym, że każda ze stron musi ustąpić ze swoich maksymalnych, a w jej przekonaniu jedynie słusznych, żądań, wymagań i pretensji.

Jest i argument innego rodzaju, nazwijmy go praktycznym. Tam, gdzie swobodę sumienia, w imię szczytnych ideałów tłumiono dochodziło do wydarzeń gorszących, do zajść nieprzystojnych, do waśni, okrucieństw i wojen. Do nawracania na siłę do własnych racji i do gnębienia tych, którzy do tych racji przekonać się nie chcieli.

Dlatego więc, ze względów etycznych, a może praktycznych, porzucona został zasada czyja władza tego religia, kiedyś w czasach wojen religijnych stosowana.

Dlatego wydaje mi się słusznym, by nikogo od współfinansowania działalności religijnej nie odwodzić, ale też by nikogo do współfinansowania nie zmuszać, pozostawiając wybór ich sumieniom.

Ale mogę się mylić.

 

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka