Weźmy takich Chińczyków. Wracam właśnie z Muzeum Chopina na Tamce. Wiadomo, że polscy prawdziwi patrioci potrafią jedynie drzeć ryja "Polska gurom", ale o historii Polski pojęcia nie mają, poza tym, że husaria i Wiedeń, choć sami w większości pochodzą z czworaków.
Nieco lepiej historię znają libki, choć też nieszczególnie, a że ją znają, nie lubią jej, bo zalatuje znanym im z dzieciństwa zapachem kupy gnoju za oborą na wsi u dziadków. Historycy zaś zawodowi okładają się po głowach na przemian chłopomanią i Wielką Polską Jagiellońską Obojga Narodów od Morza do Morza.
A Chińczycy podchodzą do sprawy metodycznie. Jedna Chinka szła wzdłuż ekspozycji i skanowała wzrokiem kronikę życia i twórczości Chopina, nie omijając najdrobniejszego szczegółu, kilkoro w skupieniu odsłuchiwało mazurków, polonezów i nokturnów nie roniąc ani nutki. Inni wreszcie pochylali się nad rękopisami, nutami lub na portretami.
Następny dzień spędzą w innym muzeum, zasysając następny kawałek polskiej historii, a po 3 latach przyjadą ich tu setki albo tysiące, zgłoszą się do konkursów na stanowiska kierownicze w muzeach, bibliotekach, instytutach literatury lub historii. Nie ma szans żeby nie wygrali wszystkich konkursów.
I kiedy już dyrektorami Muzeum IIWŚ i IPN zostaną Chińczycy oznajmią lokalsom, że co prawda nawet mają dla nich sporo sympatii (zawsze tak się mówi, nie należy do tego przywiązywać wagi), ale jednak "my, Chińczycy jesteśmy lepszymi Polakami, osadzeni jesteśmy w polskiej kulturze i historii solenniej, w rzeczywistości jesteśmy prawdziwszymi Polakami, mocniej czujemy naszą chłopskość, szlacheckość, a nawet żydowskość i musicie się z tym pogodzić".
I gdy już w Polsce osiedli się 37 milionów Chińczyków Polacy będą co najwyżej występować na różnych festiwalach kultury ludowej, przebrani w stroje opoczyńskie, albo łowickie w wersji fusion z Wuhan. Resztą zajmą się Chińczycy.
Inne tematy w dziale Kultura
