Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski
516
BLOG

Dar, zabójstwo i śmierć mózgowa

Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski Polityka Obserwuj notkę 104
Postęp naukowy, rozwój technik medycznych, choć niewątpliwie ma ogromne znaczenie dla jakości i długości naszego życia, nie dokonuje się bezproblemowo pod względem etycznym. I nie chodzi tu tylko o techniki reprodukcyjne czy wykorzystywanie do badań ludzkich zarodków, ale także o pozornie mniej problematyczne techniki transplantacyjne. Ich rozwój, choć uratował wiele istnień ludzki, wymusił bowiem (i używam tego słowa w pełni świadomie, bowiem definicję śmierci zmieniono tak, by dawała ona możliwość wykorzystania jeszcze organów zmarłego) zmianę definicji śmierci. Teraz momentem, który uznaje się w procesie umierania za graniczny, a co za tym idzie, umożliwiający pobranie organów do przeszczepów, jest moment śmierci mózgowej. Problem polega tylko na tym, że zaprzestanie pracy mózgu niekoniecznie musi oznaczać koniec życia.

A przykładem (jednym z wielu) na dyskusyjność tej nowej definicji śmierci (akceptowanej, co trzeba przyznać, także przez wielu bioetyków katolickich, a także część oficjalnych in stytucji kościelnych) jest choćby przypadek 59-letniej Val Thomas, która przebudziła się po 17 godzinach w stanie śmierci mózgowej na kilkanaście minut przed przewidzianym prawnie momentem możliwości podjęcia decyzji o pocięciu jej na organy do przeszczepów. Klinika była już na to przygotowana, a rodzina przekonana, że jedyne co może jeszcze zrobić to podjąć decyzję o przekazaniu organów do przeszczepów. I właśnie wtedy pani Thomas obudziła się i zaczęła mówić do pielęgniarek.

Sytuacja ta (niestety nieodosobniona) wymusza zakwestionowanie przyjętej prawnie na potrzeby medycyny definicji śmierci. Jeśli bowiem rzeczywiście człowiek w takim stanie może powrócić do życia (nawet jeśli jest to prawdopodobieństwo niezwyle małe), to cięcie go wówczas na kawałki jest aktem zabójstwa. Wyższe cele, ratowanie życia innym nie może go zaś usprawiedliwiać. I nikt (poza samą ewentualnie jednostką, która jest w takim stanie) nie ma moralnego prawa ważyć na szalach życia dwóch prawdopodobnych śmierci dwóch rozmaitych osób. Życie obu jest bowiem tyle samo warte, i nie można poświęcać życia jednego dla życia drugiego. Wartości życia, jego znaczenia nie da się boweiem, zmierzyć rachunkiem prawdopodobieństwa. Każde życie jest tyle samo warte i prawo (nie mówię o sytuacjach tragicznych, w których każdy musi wziąć odpowiedzialność na siebie konkretnie, a nie mówię o nich bowiem nie dotyczą one sytuacji lekarzy podczas transplantacji) nie może narzucać interpretacji, w której jedno życie warte jest więcej od drugiego. I to nawet, gdy intencje prawodawcy są szlechetne i w pełni humanitarne.

Wyjątkiem może być dar z życia, jaki ktoś sam decyduje się złożyć. Ale dar taki wymaga świadomości i dobrowolności, i to raczej w czasie, gdy ma być on składany, a nie w dowolnie wybranym czasie życia, w którym "ofiara" jest czysto teoretycznym problemem, z którym w istocie nie można się zmierzyć. W momencie zaś, w którym problem staje się realny, decyzji podjąć nie można, bo jest się w stanie śmierci mózgowej. To zaś może oznaczać, że w istocie nie ma możliwości etycznego pobierania narządów do przeszczepów (mowa o takim pobraniu, po którym dawca nie może żyć).

Chrześcijański konserwatysta Tomasz Terlikowski Utwórz swoją wizytówkę A oto i moje dzieła :-) Apel ATK ws. CBA

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka