Tezeusz Tezeusz
142
BLOG

Przemysław Radzyński: Wstyd i odpowiedzialność

Tezeusz Tezeusz Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Jezus we fragmencie Ewangelii odczytywanym w liturgii XXIII Niedzieli zwykłej uczy budować relację. A właściwie trzeba powiedzieć więcej – pokazuje skutki właściwych stosunków międzyludzkich. W perykopie bezpośrednio poprzedzającej ten fragment Jezus mówi: „Pamiętajcie, żeby nie gardzić żadnym z tych małych” (Mt 18, 10a), a w kolejnym fragmencie Piotr słyszy, że ma przebaczać „nie siedem, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy” (Mt 18, 22b). W wyniku kierowania się dzisiejszą Ewangelią w codziennym życiu można tylko zyskać. Człowiek, który mnie krzywdzi, nie jest moim przyjacielem. Ale może się nim stać, gdy do niego przyjdę i szczerze z nim porozmawiam, jak oczekuje tego Jezus.

Równie cenne jest wspólne działanie – zarówno na rzecz pogodzenia się z nieżyczliwym człowiekiem, jak i w każdej innej potrzebie. Wspólna modlitwa – zgodnie z obietnicą Jezusa – jest modlitwą skuteczną. Nie tylko integruje, ale także pozwala przekraczać własne ograniczenia i słabości, otwiera na drugiego człowieka. Niby w katolickiej Polsce nie powinno być problemu ze znalezieniem kompana do różańca, Liturgii Godzin czy lektury Pisma Św. A wydaje się, że najpopularniejszym miejscem wspólnotowej modlitwy jest wyłącznie kościół. Czy nie można do tego wykorzystać spotkania znajomych? Grona kolegów z roku, klasy albo pracy? Ba, nawet w rodzinie, gdzie wszyscy są dorośli, trudno o wspólny pacierz poza wigilijną wieczerzą lub wielkanocnym śniadaniem. Dlaczego? Wstydzimy się modlić z najbliższymi?

Do wstydu dołączyłbym jeszcze obawę przed zbytnią ingerencją w czyjeś życie osobiste. A modlitwę często traktujemy jako sprawę prywatną. To pewne izolowanie się od problemów innych jest dla nas wygodne i bezpieczne. Po pierwsze można się narazić i nie zawsze skutecznie pomóc, a po drugie potrzeba do tego wysiłku. Poza tym sfera ducha to w sumie sprawa bardzo moja. Nikomu nic do tego. Ale czy duch nie rośnie właśnie we wspólnocie? Czy wyłącznie prywatna modlitwa nie jest ograniczaniem siebie? Już z Księgi Początków wiemy, że „nie jest dobrze, żeby człowiek był sam” (Rdz 2, 18a).

We współczesnym świecie wiele zjawisk wypaczają media. Budowanie relacji też wypaczają – cała komunikacja (niby interaktywna) w wirtualnym świecie może pomóc odświeżyć stare kontakty, ale może z drugiej strony spowodować ograniczenie się tylko do nich. Czy w sieci można zbudować relację? Kontakty międzyludzkie sprowadzone wyłącznie do komunikacji za pomocą Internetu będą jedynie ersatzem relacji.

Według mnie często wielu błędnie uważa, że liczne sprawy jego przyjaciół czy rodziny zostały rozwiązane przez tabloidy, serwisy społecznościowe, smsy rozsyłane do znajomych. Codziennie czytamy na portalach plotkarskich, ale także w mediach głównonurtowych, o sytuacjach, które żywo przywołują mi Ewangelię podnoszącą kwestię upomnienia braterskiego. A to Dominique Strauss-Kahn jest oskarżany o zgwałcenie pokojówki, a to piłkarze Legii po meczu ze Spartakiem poszli do burdelu, a to aktorka przyznaje się do aborcji, bo ważniejsza była dla niej kariera, a to „życzliwy” kochanek rozsyła nagie zdjęcia do bliskich jakiejś kobiety. Pozornie mogłoby się wydawać, że jest już po wszystkim. Skoro doniosły o tym media, to już wszyscy o tym wiedzą. Jeśli wymienieni wyżej mają poczucie winy, to pewnie się zawstydzą. Media wydają się znosić potrzebę braterskiego upominania. Ale to jedynie pozór. One tylko odwróciły kolejność. Dziś najpierw dowiadują się wszyscy. Ale informacja o problemie nie rozwiązuje go. Potrzeba jeszcze roztropnej i odważnej jednostki, która zadziała zgodnie z ewangelijnym wskazaniem. O ile wówczas będzie skuteczniejsza rozmowa z przyjacielem, matką czy mężem, niż medialna publikacja?

W dobie kryzysu wartości ludzie muszą budować relacje. Muszą ze sobą rozmawiać, spotykać się, modlić się. Muszą, jeżeli chcą być w pełni ludźmi.

***

Dzisiejsze czytania mówią także o odpowiedzialności. Odpowiedzialności za swoją teraźniejszość i przyszłość, życie ziemskie i wieczne. Ale nie tylko o siebie i nie tylko o swoje dobro mamy się troszczyć. Pierwsze czytanie mówi o napominaniu ludzi błądzących. Drugie poleca kochać swoich bliźnich. Ale oba, podobnie zresztą jak Ewangelia, zwracają uwagę na mnie, na moje życie moralne i duchowe. Bo czyż nie będę szczęśliwszy, pomagając drugiemu wyjść z grzechu? Czyż nie będzie rozwijała się moja miłość, gdy będę kochał innych ludzi? Czyż w moim sercu nie zapanuje pokój, gdy będę apostołem pojednania, zamiast człowiekiem zawistnym?

Najgorsza byłaby jednak moja obojętność, zupełne znieczulenie na sprawy grzechu, o co nietrudno w świecie ciągłych negatywnych przekazów medialnych o morderstwach, gwałtach, oszustwach. Machamy na nie ręką, przymykamy oko, puszczamy mimo uszu. Dziś szczególnie potrzebujemy wrażliwości na sprawy drugiego człowieka. Bez niej nie zadziała żaden z czynników, które są katalizatorami nawrócenia. Bez wrażliwości kształtowanej przez ciągłą refleksję nad wartościami niemożliwe są poczucie wstydu i odpowiedzialności. A bez nich niemożliwe są powrót do Boga, odbudowywanie dobrej relacji z drugim i prawidłowe kochanie siebie.

 

Rozważanie na XXIII Niedzielę Zwykłą, rok A1
 
Tezeusz
O mnie Tezeusz

Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie. Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.  Z "Misji" Tezeusza.  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości