Bliżej nam już do Zesłania Ducha Świętego niż do Wielkanocy. Pewna wielkanocna dyskusja, na którą natknęłam się niedawno w Internecie, nie straciła jednak swojej aktualności. Wręcz przeciwnie, pojawiają się w niej problemy, które nie powinny dawać spokoju nikomu, kto z takich czy innych powodów chciałby dyskutować publicznie na tematy wiary.
Otóż Tomasz Machała, obecnie redaktor naczelny portalu naTemat wyznał publicznie, że jest katolikiem i chodzi do kościoła w każdą niedzielę (Wielkanocne wyznanie wiary). Tadeusz Bartoś w swoim blogu uznał taką wypowiedź za niestosowną, za rodzaj ekshibicjonizmu, nietaktowną nachalność. (Prywatność, ekshibicjonizm, przekraczanie granicy).
Bartoś pisze: „Rozmaite publiczne wyznania własnej wiary, zwłaszcza wobec ludzi obcych, czy luźnych znajomych, mogą być odbierane jako coś niestosownego, rodzaj ekshibicjonizmu. To pewien kłopot dla wierzących, odczuwających wewnętrzny imperatyw dawania, jak sami mówią, świadectwa o Jezusie. To pewne wyzwanie, rzekłbym inkulturacji, tak by uniknąć nachalności”.
Faktem jest, że nie przepadam za apostolską nadgorliwością niektórych moich współwyznawców. Ot, choćby taka przygoda z minionej soboty: Stanęłam samotnie w pięknym miejscu, z którego roztaczał się widok od Tatr aż po Jurę Krakowsko-Częstochowską. Słońce właśnie zaczynało zachodzić, więc postanowiłam skorzystać i popatrzeć, dziękując przy okazji po cichu Panu Bogu, że dał mi taką możliwość. Stałam tak może kilka minut, aż tu nagle pojawiło się dwóch jegomościów, którzy najpierw zaczęli rozmawiać między sobą, że obserwowanie zachodów słońca jest bardzo popularne w Azji, a następnie przystąpili do aktywnego przekonywania mnie, że do katolickiego kraju nie powinno się przenosić muzułmańskich sposobów modlitwy. Dobrze, że nadszedł ktoś z moich znajomych i rozmowa potoczyła się w innym kierunku, bo już, już miałam na końcu języka jedyną słuszną dla tych panów odpowiedź: „Tak się składa, że jestem muzułmanką, a w Polsce na szczęście konstytucja gwarantuje religijną wolność”.
Mając w pamięci to niedawne zdarzenie, a także wiele podobnych z odleglejszej przeszłości z radością psa Pawłowa zareagowałam na słowo inkulturacja w wypowiedzi Tadeusza Bartosia. Bo przecież wierzący bywają bardzo nietaktowni, władczy, zaborczy, apodyktyczni itp., gdy chcą przekonać innych do podzielania swoich poglądów czy naśladowania swoich postaw. Bo przecież nawet jeżeli jako wierzący cenimy sobie postawę dialogiczną, to mamy kłopoty ze znalezieniem odpowiednich metod dialogu, często czujemy się zakłopotani, a nawet bezradni wobec wyzwań współczesnej kultury.
Cóż jednak znaczy inkulturacja? To wrastanie w kulturę, zakorzenianie się w kulturze. W podtekście powyżej cytowanej wypowiedzi tkwi więc założenie, że współczesna kultura jest obca, odmienna od chrześcijaństwa i ono powinno w nią dopiero wrastać, szukać w niej ostrożnie swojego miejsca. Krótko mówiąc, propozycja jest taka: przekreślamy dwa tysiące lat europejskiej historii, zapominamy, że nawet podział na przestrzeń prywatną i publiczną wyrósł z chrześcijańskiego szacunku dla osobowej indywidualności, ignorujemy fakt, że przynajmniej w polskich realiach większość osób dalekich dziś od chrześcijaństwa to ludzie przynajmniej ochrzczeni, nie mówiąc o innych sakramentach – i dopiero w takim stanie ogołocenia naszej chrześcijańskiej tożsamości możemy cokolwiek powiedzieć, choć tak naprawdę nie mamy już o czym mówić, ale przynamniej nie zburzymy nikomu spokoju.
Mimo wszystko bliższe mi jest przekonanie, że chrześcijaństwo nie musi dopiero wrastać we współczesną kulturę, kiełkować w niej nieśmiało i zakorzeniać się powoli. Co więcej, właśnie obowiązkiem chrześcijan jest odkrywanie i przypominanie jej istniejących od dawna chrześcijańskich korzeni, strzeżenie ich i troskliwa pielęgnacja. Owszem, nie da się ukryć, że zjawisko wykorzenienia postępuje na wielu poziomach i w wielu obszarach, a gleba, po której stąpamy wydaje się coraz bardziej nieprzyjazna. Z chrześcijańską nadzieją powinniśmy raczej myśleć o rekultywacji, czyli odnawianiu i oczyszczaniu naszego kulturowego środowiska tak, aby było przyjazne dla wszystkich jego mieszkańców: chrześcijan i niechrześcijan. A to, jakie będzie owo środowisko za dziesięć czy sto lat, nie jest prywatną sprawą.
www.tezeusz.pl
Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka
Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie.
Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.
Z "Misji" Tezeusza.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości