Św. Teresa od Dzieciątka Jezus opisuje następujące zdarzenie: „Siostra Maria od Eucharystii chciała zapalić świece na procesję; nie miała zapałki, ale zobaczyła lampkę przy relikwiach, w której maleńki knot zaledwie się tlił. Zbliżyła do niego świecę i od niej zapalono wszystkie świece całego zgromadzenia. Ta ledwo tląca się lampka dała piękny płomień i za pomocą tego słabego światełka można by było zapalić cały świat. A wszystko dzięki małej lampce”.
Wielkie dzieła zaczynają się często od czegoś małego. Z ziarnka gorczycy wyrasta potężne drzewo. Darowana przez wdowę ostatnia garść mąki nie przestaje mnożyć się w dzbanie, zapewniając codzienne pożywienie dla niej, dla jej syna i dla proroka Eliasza. Nie materialna podstawa jest w tych przypadkach najważniejsza, ale jej również nie można całkowicie lekceważyć. Stwarzanie z niczego miało miejsce tylko raz w dziejach świata i jak wiemy, tylko Bóg jest do niego zdolny. Później potrzeba przynajmniej jakiegoś zaczynu, choćby okruszyny, wdowiego grosza. Wspólne dobro powstaje tam, gdzie ofiarność jednych, granicząca niekiedy z heroizmem i na pozór sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem, splata się z wiedzą, z twórczymi pomysłami, z upartą pracowitością innych.
Po raz pierwszy zetknęłam się bliżej z tym „cudem” na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, gdy jedna z moich znajomych, zostawszy dyrektorką Domu Pomocy Społecznej, postanowiła uczynić tę placówkę miejscem naprawdę przyjaznym dla osób niepełnosprawnych. Rozpoczął się okres asymilowania wartościowych doświadczeń z zagranicznych ośrodków, konieczne były rozmaite reorganizacje i remonty. Z roku na rok odważna wizja nabierała coraz bardziej realnych kształtów. Obecnie w podejmowaniu trudnych decyzji towarzyszą mi zapamiętane z tamtego okresu słowa Krystyny: „Zaczynając kolejne etapy pracy, mamy fundusze tylko na pokrycie części wydatków. Dalej pozostaje wiara, że Pan Bóg i dobrzy ludzie pomogą”. Dziś jest to dla mnie czymś oczywistym, ale wówczas, gdy myślałam głownie, aby moje osobiste wydatki nie przekroczyły dochodów i nie spowodowały debetu na koncie, takie postawienie sprawy wydawało mi się dość szokujące…
Innym przykładem jest Fundacja Brata Alberta. Zaczęło się od tego, że dobiegająca siedemdziesiątki pani Zofia Tetelowska postanowiła oddać swój majątek – niewielki dwór w Radwanowicach koło Krakowa – na jakiś szlachetny cel. Ostatecznie wybrała i przyjęła pod swój dach kilkunastoosobową grupę niepełnosprawnych oraz ich opiekunów. Dworskie zabudowania gospodarcze zaczęły z czasem zmieniać charakter, stając się nowoczesnymi warsztatami terapii zajęciowej. Obok nich powstawały nowe budynki mieszkalne dla niepełnosprawnych oraz kościół. Dziś Fundacja Brata Alberta rozrosłą się tak, że prowadzi w całej Polsce 30 placówek dla ponad 1000 osób niepełnosprawnych intelektualnie. Współpracująca Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko” zbudowała po sąsiedzku na radwanowickich polach duży ośrodek terapeutyczno-rehabilitacyjny. Promieniowanie radwanowickiego dworu niewątpliwie przyczyniło się również do tego, że w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat stosunek do niepełnosprawnych zmienił się w Polsce bardzo na lepsze.
Pracując w „Tezeuszu”, od kilku lat przeżywam codzienny fenomen niewyczerpującego się dzbana mąki i nieopróżniającej się baryłki oliwy. Codziennie dziękuję Bogu, że wciąż istnieje ceniony przez czytelników portal, dla którego instytucjonalne oparcie stanowi Fundacja, że powstał Antykwariat Tezeusza, który dostarcza ludziom wartościowe książki, a przy tym daje kilku osobom miejsca pracy, że coraz bardziej gwarny i tętniący życiem Dom Tezeusza stanowi schronienie i oparcie dla tych działań. Coraz lepiej rozumiem również prawidłowość, że dobre wyniki upartego i nieustannego wysiłku budują wiarygodność, przekonują ofiarodawców, przyciągają pomocne dłonie. Najważniejsze, aby zacząć choćby od gasnącego płomyka, od wdowiego grosza…
***
„Ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała” – powiada Jezus o ubogiej wdowie. Nie zasłaniała się fałszywą skromnością, że to za mało, że inni mają więcej, że taki dar nie przyda się przecież na nic, że wobec bogatszych darów to tylko śmieszny i żałosny gest. Nie uległa lękliwej wyobraźni, która podpowiada, że może być gorzej i coś trzeba sobie zostawić na jeszcze czarniejszą godzinę. Nie poddała się pełnym zgorzknienia przeczuciom, że jej ofiarność może zostać niewłaściwie wykorzystana.
Pomódlmy się, abyśmy równie pięknie potrafili dzielić się z innymi tym, czego mamy niewiele albo tym, co przychodzi nam z ogromnym trudem - pieniędzmi, ale także uśmiechem, odwagą, nadzieją, wspierającym słowem, zdobytymi umiejętnościami i doświadczeniem, swoim czasem i uwagą. Pomódlmy się również – zwłaszcza gdy jesteśmy odpowiedzialni za takie czy inne wspólne dobro – abyśmy rozmaite wdowie grosze potrafili dobrze zagospodarowywać, abyśmy nie poddawali się pokusie nadużywania ofiarności i abyśmy ofiarodawcom, choćby ich dary były najskromniejsze, okazywali należny szacunek.
www.tezeusz.pl
Rozważanie na XXXII Niedzielę Zwykłą, rok B2
Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka
Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie.
Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.
Z "Misji" Tezeusza.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości