Tezeusz Tezeusz
102
BLOG

Małgorzata Frankiewicz: W świecie

Tezeusz Tezeusz Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Zadaniem ludzi świeckich, z tytułu właściwego im powołania, jest szukać Królestwa Bożego, zajmując się sprawami świeckimi i kierując nimi po myśli Bożej. Żyją oni w świecie, to znaczy pośród wszystkich razem i poszczególnych spraw i obowiązków świata, i w zwyczajnych warunkach życia rodzinnego i społecznego, z których niejako utkana jest ich egzystencja. Tam ich Bóg powołuje, aby wykonując właściwe sobie zadania, kierowani duchem ewangelicznym przyczyniali się do uświęcenia świata na kształt zaczynu, od wewnątrz niejako, i w ten sposób przykładem zwłaszcza swego życia promieniując wiarą, nadzieją i miłością, ukazywali innym Chrystusa.

Z Konstytucji dogmatycznej o Kościele „Lumen gentium”
 
 
 
Czy apostołowie byli duchownymi? Zgodnie z katolickim nauczaniem Jezus przekazał apostołom władzę nad Kościołem, a ta z kolei jest przekazywana poprzez kolejne pokolenia biskupom i kapłanom. Nauka o sukcesji apostolskiej oddziałuje na wyobraźnię tak mocno, że skłonni jesteśmy postrzegać tę relację jako obowiązującą w obie strony. Wskutek tego zapominamy, że apostołowie – przynajmniej do chwili powołania ich przez Jezusa - byli zwyczajnymi, może nawet nieszczególnie religijnymi ludźmi, którzy w codziennym trudzie zmagali się z otaczającym światem, aby zarobić na chleb powszedni. Podobnie zresztą zmagali się z codziennością wczesnochrześcijańscy biskupi i prezbiterowie. Bracia protestanci pamiętają o tym na pewno lepiej.
 
Przejeżdżając wieczorem wiejską uliczką, widzę niewielki sklepik, przy którym stoją tanie, na ogół kilkunastoletnie samochody. Okoliczni mieszkańcy, przeważnie robotnicy budowlani robią ostatnie zakupy po całym dniu ciężkiej pracy. Myślę sobie, że dzisiaj Jezus zatrzymałby się właśnie w takim miejscu, zagadałby, co słychać, poradziłby coś – i tutaj szukałby swoich apostołów. Albo wybrałby przystanek, na którym pracownicy jakiegoś centrum handlowego czekają zmarznięci na przyjazd ostatniego autobusu. Albo przysiadłby w kawiarence koło uniwersytetu, rozmawiając ze studentami o kłopotach z zaliczeniem sesji i ze znalezieniem zatrudnienia na słynnej umowie śmieciowej.
 
Pierwsi apostołowie zostawili wszystko i poszli za Nim. Lecz wezwanie, na które odpowiedzieli, nie było obietnicą wniebowstąpienia wraz z Jezusem ani nawet nie zapowiadało łatwiejszego życia. Jezus zapraszał, by uczniowie podążali za Nim w skwarze i kurzu, często nie wiedząc z rana, gdzie będą mogli wieczorem zasnąć i czy znajdą coś do zjedzenia. Przemieszkiwali w cudzych domach, wczoraj tu, jutro tam, stale w drodze i w napięciu między eschatologiczną nadzieją, a przyziemnymi ludzkimi obawami i egzystencjalnymi troskami. Niewiele różnili się od współczesnych migrantów, którzy wyruszają w nieznane, chcąc zapewnić lepsze życie sobie i swoim bliskim. Gdzieś w świecie…
 
Tak, w świecie, bo apostołowie byli ludźmi jak najbardziej świeckimi. Warto, abyśmy jako świeccy katolicy przypominali sobie o tym jak najczęściej, a zwłaszcza wtedy, gdy przychodzi nam ochota przenoszenia na duchownych odpowiedzialności za naszą wiarę, za nasz Kościół, za nasze spotkanie z Jezusem. Jezus jest blisko, pomaga Szymonowi i jego towarzyszom, ale ani On, ani nasz proboszcz, biskup czy papież nie wykona za nas tego, co należy wyłącznie do każdego z nas. Tylko ty, tylko ja, tylko każdy z nas indywidualnie może podjąć decyzję, aby wypłynąć na głębię, aby żyć wiarą i odważnie dzielić się nią w otoczeniu nie zawsze przyjaznym.   
 
To prawda, że przez wiele stuleci rola świeckich w Kościele katolickim była ograniczona, zmarginalizowana. Apostolstwo świeckich odkryto jednak na nowo i doceniono podczas II Soboru Watykańskiego, co znalazło wyraz w soborowych dokumentach. I to już bardzo dużo. Mamy przynajmniej do czego się odwoływać, jeżeli jako świeccy zechcemy pójść za Jezusem i realizować swoje apostolskie powołanie, podejmując jednocześnie swoje zadania w świecie: w rodzinie, w szkole, w pracy zarobkowej, w biznesie, w działalności społecznej czy politycznej itp.
 
Nasze apostolskie powołanie może się zrealizować i sprawdzić przede wszystkim we współbyciu i współdziałaniu z innymi ludźmi. Jezus przekonywał poprzez konkret: Szymon Piotr padł Jezusowi do kolan, gdy zobaczył łodzie pełne ryb, ponieważ ten widok poruszył go zapewne bardziej niż całe dotychczasowe nauczanie Mistrza. I w tym musimy naśladować Jezusa! Możemy oczywiście rozmawiać z ludźmi o Bogu, zachęcać do czytania Pisma św., uczestniczyć w akcjach ewangelizacyjnych, ale naszą najważniejszą rolą jest codzienne życie według zasad Ewangelii i codzienne poddawanie się ludzkim ocenom w bliskich profesjonalnych, koleżeńskich czy rodzinnych kontaktach. Jeżeli nasza wiara będzie dla nas drogowskazem, jeżeli z niej będą wynikały nasze decyzje i stosunek do innych osób, to nie musimy zbyt wiele mówić o Bogu. Wystarczy, że będziemy dobrymi rodzicami, mądrymi nauczycielami, sprawiedliwymi szefami, rzetelnymi dziennikarzami. Mądrzy poznają nas po owocach i zainteresują się, skąd one pochodzą.
 
Naszym asem atutowym jako świeckich jest to, że ludzie nie widzą w nas reprezentantów instytucji Kościoła, któremu często nie ufają. Mówiąc we własnym imieniu i żyjąc na własny rachunek, możemy być niezastąpionymi apostołami dla tych, którzy kierują się hasłem: „Jezus tak, Kościół nie”. Nie uchroni nas to oczywiście od przykrych komentarzy czy drwin, ale nawet w obronie Jezusowego Kościoła będziemy bardziej wiarygodni i przekonujący niż osoby duchowne. Nasze życiowe doświadczenie, wynikające z bezpośredniego zaangażowania w sprawy tego świata bywa też na szczęście coraz częściej doceniane w polskim Kościele.  Coraz częściej słychać mądre głosy duchownych, którzy zauważają, że świeccy są bardziej skuteczni w nauczaniu młodzieży, w duszpasterstwie przedmałżeńskim i rodzinnym, w rozmaitych duszpasterstwach środowiskowych. 
 
W Orędziu na 47. Dzień Środków Społecznego Przekazu papież Benedykt XVI zachęca do wyraźnej obecności chrześcijan w portalach społecznościowych. Oto nasze współczesne łowiska! Tu właśnie, o czym chyba nikogo z czytających te słowa nie trzeba przekonywać, możemy dawać świadectwo osobistej wiary, podejmując rzetelny i cierpliwy dialog z ludźmi o najróżniejszych poglądach, dając poczucie bliskości i wspólnoty naszym współwyznawcom, a także sprawiając, że w realu zechcą oni odkrywać nowe sposoby podążania za Jezusem poprzez modlitwę, udział w Eucharystii, pielgrzymki, działalność charytatywną itp. 
 
Ale czy to wszystko nie za trudne? Chętnie odsunęlibyśmy od siebie wielką odpowiedzialność za to, jaki obraz Boga i chrześcijaństwa pokażemy innym poprzez własne życie, i czy nowina, jaką im zaniesiemy, będzie rzeczywiście dobra. Trochę w tym zwykłego lenistwa, tchórzostwa czy po prostu wygodnictwa. Ale też dobrze, gdy będąc świadomi osobistego apostolskiego powołania, od czasu do czasu mamy ochotę powiedzieć jak Szymon: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”. To znak, że zdajemy sobie sprawę z powagi apostolskiego zadania. 
 
Zapraszam do przeczytania:
 

www.tezeusz.pl

 

Rozważanie na V Niedzielę Zwykłą, rok C1

Dzisiejsze czytania

Tezeusz
O mnie Tezeusz

Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie. Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.  Z "Misji" Tezeusza.  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości