Tezeusz Tezeusz
261
BLOG

Jolanta Elkan-Wykurz: O trzech takich...

Tezeusz Tezeusz Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Ach, ci faryzeusze! Nic, tylko gorszyli się Jego obyczajami. A to z celnikami jada, a to u grzeszników gości, a to jawnogrzesznicy pozwoli sobie myć stopy i skrapiać olejkiem..., a to kłosy w szabat rwie i uczniom pozwala, nawet uzdrawia w szabat! A do tego rąk nie myje przed jedzeniem... Ostentacyjnie lekceważy Prawo! Jawnie sam siebie potępia, obcując z ludźmi godnymi potępienia!

Jezus nie odpowiada wprost na te pomruki. Opowiada historię...

O TRZECH TAKICH...

Osoby dramatu (charakterystyka):

1. Młodszy syn:

Niefrasobliwy, lekkomyślny, niecierpliwy: jako dziecko musiał sam wszystkiego spróbować. Musiał się skaleczyć, sparzyć, potłuc kolana. Ciekawy świata; co za podwórkiem? Za polem? Za miastem? Za granicą? Aktualnie znudzony: (ogród, pole, dom, obora; śniadanie, obiad, kolacja. Ojciec przynudza; starszy brat się wymądrza. Nie do wytrzymania!

2. Starszy syn:                                                                                                                                                    

Realista: posłuszny, karny, pracowity, rzetelny, odpowiedzialny. Jeśli kiedyś marzył o podróżach i przygodach - kazał marzeniu zamilknąć. Jeśli kiedyś miał chęć poimprezować z kolegami - starannie o tym zapomniał. Irytuje go nieodpowiedzialny smarkacz. Pracuje wytrwale i sumiennie za dwóch z tłumionym poczuciem żalu i krzywdy.

3. Ojciec:                                                                                                                                                             

Wcielona miłość. Kocha obu.  

D R A M A T (streszczenie)

Akt pierwszy:                                                                                                                                                          

Młodszy syn żąda swojej części majątku. Ojciec rozdaje spadek obu synom po równo. Młodszy ucieka z pieniędzmi w świat i zażywa upragnionych przygód, wyczerpując gotówkę. Starszy-systematycznie pracuje na gospodarce. Ojciec ...

Akt drugi:

Młodszy syn w dalekim kraju. Nie ma już ani grosza. Najmuje się do pracy jako pastuch świń. A tam akurat kryzys i chłopak nie dostaje nie tylko pensji, ale nawet jedzenia. Zazdrości świniom, które mają strąki w korycie. Wspomnienie domu ojca z regularnymi posiłkami nabiera nieodpartego uroku. Tyle że strach i wstyd tak wrócić bez niczego..., ale głód przeważa. Młodszy syn rusza w drogę powrotną. Starszy syn sumiennie pracuje na ojcowym polu. Ojciec czeka.

Akt trzeci:

Syn młodszy w pobliżu domu; w łachmanach, brudny, głodny. Boi się spotkania z ojcem. Idzie i kombinuje - jakby tu go przebłagać, żeby dostać choć kolację! Układa sobie mowę powitalną pełną uniżenia, przeprosin i błagań. Syn starszy pracuje w pocie czoła. Ojciec wychodzi na drogę - i czeka.

Akt czwarty: KULMINACJA                                                                                                                                   

Ojciec widzi postać w łachmanach... To on! Biegnie naprzeciw, a nie słuchając bajdurzenia o niewolnictwie i niegodności, porywa chłopaka w ramiona i płacząc tuli, szczęśliwy! Syn młodszy – przeżywa teraz dopiero ważną przemianę. No bo tak: przepuścił wszystko. Przyszedł w strachu przed karą. Stanął przed ojcem, płonąc wstydem, wystraszony, ogołocony i struchlały. Tylko przebijający wszystko głód sprawił, że w ogóle tu się przywlókł. Gotów był na każdą karę - byle cokolwiek zjeść. I takie zaskoczenie! Ocean ojcowskiej miłości, która o nic nie pyta, nie ma żadnej tamy, jest uprzedzająca i całkowicie bezwarunkowa, - rozbija infantylną i egoistyczną skorupę; nieoczekiwane przytulenie jak nagły cios otwiera synowskie, niedojrzałe serce. Dotknięty przez miłość, sam zaczyna kochać. Zamiast serca z kamienia dostał serce z ciała. Był martwy, a dzięki tej miłości - ożył. Też płacze. Starszy syn, zajęty pracą w polu, nie zauważył powrotu młodszego

Akt piąty: (Zakończenie pierwsze):                                                                                                                          

Scena I                                                                                                                                                                     

Uczta. Muzyka, zabawa! Młodszy syn w szacie odświętnej i z pierścieniem na ręce siedzi obok ojca błogo uśmiechnięty i ze wzruszenia z trudem przełyka jedzenie (choć umierał z głodu) razem ze łzami szczęścia. Wreszcie wybucha w nim dzika radość i tańczy! Ojciec szaleje z radości, coraz to go przytula, śmieje się i płacze na przemian i klaszcze mu do taktu! Cieszą się wszyscy obecni! Starszy syn jest nieobecny, bo do późna pracuje w polu.

Scena II: 

Starszy syn zmęczony wraca. Zdumiony słyszy śpiewy, muzykę - co się dzieje? Zapomniał o jakimś święcie? Ano brat wrócił i tatuś wyprawił imprezę - informują słudzy. Nooo, tego już za wiele!                        Wszystkie tamy, wszystkie ograniczenia, jakie nakładał swoim potrzebom i pragnieniom, teraz ulały się gorzkim i nienawistnym żalem, pełną jadu zazdrością. Choć głodny po całym dniu pracy, nie wejdzie, nie siądzie do stołu z tym oberwańcem! Ojciec wychodzi do niego i zaprasza. Bezskutecznie. Zaciął się i nie! Wreszcie nie wytrzymuje i wykrzykuje ojcu w twarz swój ból! - To niesprawiedliwe! To draństwo! Tyle wyrzeczeń, pracy, wierności i żadnej nagrody! Nic mi nigdy nie dałeś! Nawet kumpli nie mogłem zaprosić! A ten drań, leń, egoista, chłystek wszystko, coś mu dał, przepuścił. I co? Zamiast kary wyprawiłeś mu takie święto?! Mam gdzieś taką sprawiedliwość! I zapłakał. Ze złości i żalu nad sobą.

Finał (Zakończenie drugie i ostatnie):

Ojciec (do starszego syna, tuląc go):                                                                                                                 -

Synku, zawsze cię kochałem i kocham tak samo jak jego! Ty zawsze byłeś ze mną, byłeś bezpieczny! Wszystko, co moje, zawsze było i jest twoje! Jesteś przecież u siebie! Widzisz, ja się tak bałem, że już nigdy nie zobaczę małego, że on umarł na obczyźnie! A on wrócił! Jest! Żyje! Syneczku, ciesz się razem ze mną, znów jesteście razem!

                                                                 KURTYNA

Jezus zakończył opowieść.

- NO i co z tego?- zamruczeli faryzeusze? Starszy syn miał przecież rację, ojciec nie był sprawiedliwy. Młody sam sobie winien! Powinien ponieść konsekwencje! To bardzo niewychowawcze, co zrobił ojciec. To się, mój rabbi, nazywa ślepa, a nawet głupia miłość.

ANEKS

Wielka Mowa Faryzeuszy

Ucz się od nas. My mamy porządne, opiekuńcze instytucje - społecznej opieki. Zajmujemy się alkoholikami, bezdomnymi, bezrobotnymi i ich dziećmi, które płodzą nieodpowiedzialnie. Wszystko zaklasyfikowane, każdy ma zaświadczenie, czy może dostać obiad, buty, koc, czy nie, czasem musi pomieszkać na dworze, względnie w blaszanej budzie - ale sam przyznasz, rabbi - oni wszyscy sami sobie winni. Sami skazali się na ten los, więc trudno, żebyśmy ich ściskali i obrzucali prezentami. I tak robimy więcej niż powinniśmy, bo jesteśmy miłosierni. Ich dzieci umieszczamy w ciepłych Domach Dziecka, w których mają 3 posiłki dziennie. Tam uczymy je porządku, dyscypliny i odpowiedzialności. Niestety, złe drzewo rodzi złe owoce i często musimy do dzieciaków wzywać straże, a nawet przenosić je (związane oczywiście, najlepiej łańcuchem) do karnych ośrodków.

Pytasz, ile mają lat? Różnie: 11,12,13. No to co, że niewiele, no to co, że pozbawione są rodziców, no to co, że twarde są zasady w Domach Dziecka? Uciekają? Wagarują? Bez pozwolenia latają do rodziców, żeby dać im swoje śniadanie - państwowe, gminne śniadanie? Wulgarnymi słowami zwracają się do opiekunów? Muszą nauczyć się odpowiadać za swoje czyny. Panu Bogu podoba się to, co my robimy, bo On kocha sprawiedliwych. A my jesteśmy sprawiedliwi. I mądrze miłosierni. Ucz się od nas, rabbi.

I pozostali przy swoim.

* * *

Miłość kruszy serca tych, którzy są na to gotowi. Którzy zostali wyrwani z błogiego samozadowolenia i przekonania o własnej doskonałości. Którzy pojęli, że niczym na tę miłość zasłużyć nie mogą. Nie mogą się jej dopominać. Mogą tylko paść Jej do nóg świadomi swojego brudu, nędzy i głodu. Wtedy staje się cud! Miejmy jednak nadzieje, że starszy syn, a także sprawiedliwi faryzeusze - może nie od razu, może jeszcze nie teraz – zrozumieją, dlaczego ojciec z opowieści tak postąpił.

Miejmy nadzieję, że serca wszystkich zadufanych w sobie, opancerzonych bezwzględnością ascetów bez miłości, męczenników obowiązkowości - skruszeją i zmiękną pod wpływem Największej Miłości. Że także ich serca otoczone, utulone Miłością, zostaną zdobyte; przestaną wydawać zimny odgłos brzmiących cymbałów, a zaczną pulsować miarowym rytmem żywej, gorącej krwi. Że i oni wyzbędą się zdradzieckiej rany, dławiącego poczucia krzywdy, a przede wszystkim niezachwianego poczucia własnej sprawiedliwości i porządności; że kiedyś i oni wejdą, zasiądą do stołu i będą ucztować -razem z bezdomnymi, bezrobotnymi, a nawet alkoholikami...

Że i oni, choć na razie są martwi - ożyją.

www.tezeusz.pl

Rozważanie na IV Niedziela Wielkiego Postu, rok C1
Tezeusz
O mnie Tezeusz

Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie. Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.  Z "Misji" Tezeusza.  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości