Pomimo coraz bardziej dotkliwych sankcji, Iran nie ustępuje. Prezydent Ahmadineżad twierdzi, że może rozpocząć przemysłową produkcję wzbogaconego uranu. To może oznaczać tylko jedno. Działają już kaskady wirówek.
Ale po kolei.
To czego obawia się tzw. opinia światowa, to narodziny w jednym z najbardziej zapalnych rejonów świata, kolejnego mocarstwa atomowego. W bombie atomowej (jądrowej, nuklearnej) ładunkiem może być albo uran-235, albo pluton-239. W obydwu przypadkach uzyskanie odpowiedniej ilości materiału rozszczepialnego jest niezwykle skomplikowane technologicznie i drogie.
Uran, w przeciwieństwie do plutonu, jest pierwiastkiem naturalnie występującym w przyrodzie. W całym uranie jaki można znaleźć na Ziemi, jego izotopu (odmiany, mutacji) rozszczepialnej (a więc uranu-235) jest jednak bardzo niewiele. Reszta to też „urany”, ale nie nadające się na ładunek do bomb jądrowych. Te małe ilości rozszczepialnego izotopu są niewystarczające do celów wojskowych, ale do cywilnych jak najbardziej. Nieprawdą jest więc, że bez wzbogacania uranu nie można rozwijać energetyki atomowej. Można, jak najbardziej, trzeba tylko wybrać odpowiednią konstrukcję elektrowni.
Mała dygresja. Wzbogacanie uranu oznacza zwiększanie w mieszaninie różnych izotopów tego pierwiastka, stężenia pierwiastka rozszczepialnego. Przez skomplikowane procesy technologiczne trzeba się „pozbywać” tych „uranów”, które nie są rozszczepialne, a pozostawiać te, które są. Uran można wzbogacać w różnym stopniu. Np. do reaktorów na łodziach podwodnych wzbogacenie musi być większe niż 90 proc. a to znaczy, że uran wkładany do rdzenia reaktora, w ponad 90 proc. MUSI składać się z izotopu U-235. By wybudować bombę atomową, wzbogacenie może wynosić ok. 70 proc. Jednak, czym ono będzie większe, tym mniejsze rozmiary będzie miał ładunek. Paliwo do reaktorów cywilnych (tych, których konstrukcja wymaga uranu wzbogaconego), wystarczy wzbogacić do kilku, kilkunastu procent.
Uran może być wzbogacany w różnymi drogami. Każda wiedzie przez męki i ciernie. Męki technologiczne i ciernie ekonomiczne. Jeżeli Iran twierdzi, że może uran wzbogacać na skalę przemysłową, znaczy to – zakładając, że nie zmyśla – że drogę przez męki i ciernie przeszedł pomyślnie. No, powiedzmy, że przynajmniej widzi światełko w tunelu. A to już coś, bo na świecie zaledwie kilka państw wie jak wzbogacać uran. Oczywiście wzbogacony uran można kupić, ale to uzależnia od dostawców, tymczasem Iran chce być niezależny, po to by móc dyktować w swoim regionie warunki.
Teraz zapomnijmy o fizyce, a pomyślmy o polityce. Irańczycy muszą wiedzieć, że da się ich powstrzymać dopóki nie mają bomby atomowej. Gdy ją wybudują (i wypróbują), nikt nie odważy się ich zaatakować. Z punktu widzenia USA będzie to poważna porażka, a z punktu widzenia świata arabskiego (a przynajmniej jego części), długo oczekiwany sukces.
Jeżeli to co mówią Irańczycy jest prawdą, znaczy to, że prowadzą bardzo ryzykowną grę. Drażnią głodnego psa kością z obiadu. Pies na razie jest na łańcuchu, ale ten może się zerwać.
A może Irańczycy wcale nie mają kości i pokazują psu gumową zabawką. Jeżeli tak jest, to nasuwają się dwa wnioski. 1) Pies jest głupi że nie poznaje się na sztuczce. 2) Drażniący jest bardzo lekkomyślny. Czy odgryziona ręka jest warta próby ? Czy warto eksperymentować z inteligencją psa by pokazać się światu w szatach męczennika ? Irańczycy oczywiście mogą uznać atak na ich kraj za niezwykle mało prawdopodobny. Są pewni, że pies z łańcucha się TERAZ nie urwie. Nie urwie się, bo nie może. Bo mu Kongres, a przede wszystkim wyborcy nie pozwolą. Może Ahmadineżad chce go upokorzyć ? Może liczy na to, że ciągłe pokazywanie tego samego, po jakimś czasie wszystkim zbrzydnie ?
A może Irańczycy pracują nad czymś innym niż bomba uranowa ? Może ta kość, ma tylko odwrócić uwagę od czegoś ważniejszego ? Czego ? Nie wiem, może budują bombę plutonową ? Z tą wypełnioną uranem łączy je tylko siła zniszczenia. Gdyby tak było rzeczywiście, mogłoby się okazać, że Amerykanie śledzą nie to co trzeba.
Dzisiejsza sytuacja jest patowa. Irańczycy twierdzą, że muszą wzbogacać uran bo chcą rozwijać energetykę jądrową. Po pierwsze mogą produkować prąd z atomu, nie wzbogacając uranu, a po drugie po co Iranowi energia jądrowa skoro ma tyle ropy ?
USA (RB ONZ) wiedzą, że Iran za chwilę będzie miał bombę. Nakładają kolejne sankcje, ale to wzmaga tylko wśród Irańczyków poczucie zagrożenia. Embarga, na przemysł jądrowy większego wpływu nie mają. Zaatakować zatem ? Jeżeli tak, to szeroką koalicją. Tylko wtedy wojna na polu walki i wojna psychologiczna zostaną zwyciężone. Tylko czy da się dzisiaj zmontować taką szeroką koalicję? Raczej wątpliwe. Nawet nie chodzi o sam Iran, tylko o obsadzoną rolę głównodowodzącego. Pod wodzą Amerykanów, mało kto dzisiaj poszedłby walczyć.
Tomasz Rożek
PS. Tekst ukazał się w serwisie Wprost on-line
Spora część mojego życia to tzw. seria fortunnych zdarzeń. Chciałem zostać lekarzem, a zostałem fizykiem. Pojechałem zwiedzać Wiedeń, a poznałem żonę. Chciałem robić doktorat i wyjechałem na prawie 4 lata do największego centrum naukowego w Europie. Chcieliśmy powiększyć rodzinę i urodziły się bliźniaki. W końcu wróciliśmy z emigracji, żebym mógł zostać naukowcem, a zostałem dziennikarzem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka