Piotr Plebanek, osoba nieposiadająca statusu pokrzywdzonego w IPN, politycznie członek sekty agentofili Leszka Moczulskiego, a na co dzień nauczyciel historii bez żadnego doświadczenia jako autor książek historycznych, bez pełnego dostępu do akt i bez certyfikatu dostępowego do informacji niejawnych, a więc także nie mogący uczestniczyć w częściach niejawnych rozprawy lustracyjnej napisał książkę o procesie lustracyjnym Leszka Moczulskiego.
Promocja książki odbyła sie w Stowarzyszeniu Wolnego Słowa z udziałem adwokata lustracyjnego Pawła Rybińskiego, osobą nieposiadającą statusu pokrzywdzonego w IPN Leszkiem Moczulskim, autorem ksiązki i panem Grzegorzem Waukiem z IPN.
Na spotkaniu miał być również obecny Jan Żaryn. Organizatorzy spotkania nie poinformowali o powodach nieobecności znanego historyka.
Poziom spotkania nie był najwyższy. Autor książki przedstawił obszernie swój emocjonalny stosunek do Leszka Moczulskiego. Powodem napisania książki był brak literatury na temat Leszka Moczulskiego i potrzeba własna pana Piotra Plebanka, aby ten stan rzeczy zmienić.
Brak staranności w raportowaniu i fotograficznej pamięci oficerów prowadzących z ramienia Służby Bezpieczeństwa TW "Lecha" ma świadczyć o oczywistej niewinności Leszka Moczulskiego.
W toku pracy nad książką Piotr Plebanek miał zauważyć wiele przykładów niesprawiedliwego traktowania Leszka Moczulskiego przez sądy lustracyjne: sędzina była córką redaktora „Trybuny Ludu”, a Rzecznik Interesu Publicznego miał dostać order od prezydenta Lecha Kaczyńskiego za zajęcie się sprawą lustracji TW "Lecha".
Piotr Plebanek NIE powiedział ani jednego słowa na temat źródeł historycznych i metodologii, jaką się posługiwał przy pisaniu swojej książki.
Nie jest jasne, dlaczego wybrał lata 1969 - 1977 i dlaczego na okładce książki o tytule "SB wobec Leszka Moczulskiego 1969 - 1977" zamieszczone jest dużo póżniejsze zdjęcie Moczulskiego ze znaczkiem KPN. Sam Leszek Moczulski stwierdził, że pan Piotr Plebanek " podsłuchiwał pod zamkniętymi dzwiami sali sądowej ", co dodało kafkowskiego smaczku do sowizdrzalsko-naiwnych wypowiedzi panelisty. Trudno powiedzieć, czy należy tę wypowiedż Moczulskiego potraktować jako powiadomienie o popełnieniu przestępstwa, czy jako dowcip na temat nieskomplikowanej metodologii, którą posługuje się autor książki.
Zaraz po panu Piotrze Plebanku, autorze książki zabrał głos adwokat Leszka Moczulskiego pan Paweł Rybiński, który przedstawił liczne niedogodności prawne wynikające z ustawy lustracyjnej przewidującej klauzulę tajności na części rozpraw (to te części, w których nie uczestniczył autor książki Piotr Plebanek) i mówił o 9 letniej obronie Moczulskiego przed kolejnymi instancjami sądowymi, aż do Strasburga, gdzie Moczulskiemu uchylono wyrok, uznając procedurę procesową za niesprawiedliwą, nie przyznając jednak odszkodowania. Odszkodowanie przyznawane jest ofiarom tzw. pomyłek sądowych. Po kilkudziesięciominutowym korzystnym przedstawieniu swojego klienta adwokat Moczulskiego Paweł Rybiński usiłował nie odpowiadając na pytania z Sali opuścić salę. Wychodzącego mecenasa zapytałem o to, czy prawdą jest, że bronił weryfikowanych członków WSI. Adwokat lustracyjny Leszka Moczulskiego pan Paweł Rybiński odpowiedział, że nazwiska swoich klientów mógłby wydać tylko na torturach.
Miejsce przedwcześnie pożegnanego adwokata zajął na chwilę gospodarz spotkania, szef SWS i kolega pana Krzysztofa Króla ( to ten, który podaje się za redaktora "Ucznia Polskiego" ) z prezydenckiej komisji medalowej Wojciech Borowik, który uważa Leszka Moczulskiego za jednego z ojców Niepodległości. Dopytałem poza salą: inni ojcowie to Lech Wałęsa i Jacek Kuroń a agenturalność nie liczy się. Kluczowym kryterium jest skuteczność.
Następny mówca Grzegorz Wauk z IPN podkreślił, że jest młodym badaczem i że uważa archiwa IPN za wiarygodne. Podkreślił, że wiele dokumentów bezpieki zostało zniszczone. Jak myślicie, czyje akta zostały zniszczone?
Bardzo obszernie wypowiadał się sam zainteresowany Leszek Moczulski. Podziękowanie dla działaczy KORu i samego Jacka Kuronia zabrało mu wiele czasu. Pierwsze ulotki KPN miała drukować NOWA, zapewne za darmo. Dużo mówił o pozytywnych bohaterach walki o niepodległość, ale wszystkie nazwiska, które wymienił, były nazwiskami zmarłych TW, czyli zmarłych agentów SB. Mamy do czynienia z gigantycznym, trwającym wiele lat spiskiem fabrykowania przez bezpiekę dokumentów przeciwko niemu i „wielu uczciwym ludziom”: dokumenty z IPN mają nie być wiarygodne. SB już w latach 70 wiedziało, że komunizm upadnie i fabrykowało materiały, majace skompromitować najgrożniejszych przeciwników systemu komunistycznego: "tych, którzy naprawdę COŚ robili". Leszek Moczulski zapewnił, że sprawa wróci do sądu i zaprosił wszystkich obecnych na swoje przyszłe rozprawy lustracyjne.
Andrzej Friszke nazwał akta zgromadzone przez bezpiekę „pomnikiem Leszka Moczulskiego”.
Pytania i wnioski z sali: o agenta SB TW "Historyka" Andrzeja Szomańskiego. Zdaniem Leszka Moczulskiego również Andrzej Szomański jest uczciwym człowiekiem, któremu SB sfabrykowała papiery agenta.
Adam Słomka sformułował zdanie, że Leszkowi Moczulskiemu należy się uczciwy proces.
Ja pozdrowiłem opozycję i tych, którzy chcieliby nią być i zapytałem o maszynę do pisania, na której TW "Lech" pisał swoje donosy. Wiele maszyn do pisania miało być skonfiskowane Leszkowi Moczulskiemu i jego zdaniem, sąd w ogóle nie zajmował się badaniem, czy maszyna, którą posługiwał się TW "Lech" to maszyna Leszka Moczulskiego.
Po jeszcze jednym wniosku z Sali spotkanie zostało przerwane. Organizatorzy tłumaczyli się brakiem czasu. Wiele pytań nie mogło zostać zadane. Po oficjalnym zakończeniu imprezy opuściłem sale wraz z Adamem Słomką. Tuż po naszym wyjściu spotkanie zostało reaktywowane - Leszek Moczulski odpowiadał też chętnie na pytania z sali, choć podkreslił, że wolałby, aby wypowiedzi nie były nagrywane.
Wydawało mi się do tej pory, że wywiad z Moczulskim i rodziną nagrany na potrzeby sądu w Strasburgu przez Macieja Gawlikowskiego pod mylącym tytułem: „Pod prąd” to koniec fabrykowania pseudodowodów i pseudoopinii. Myliłem się.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Leszek Moczulski SOR Oszust jest agentem bezpieki o pseudonimie TW „Lech” i że wielu z jego obrońców to również płatni konfidenci. Akta można spalić, ale podłości nie da się ukryć.
Tekst jest nie mój, ale znakomity, przyznajcie sami: o niemieckich TW : http://www2.polskieradio.pl/wiadomosci/artykuly/artykul90154.html
<<< kontakt: sokolewicz@ubezpieczenie.biz.pl >>> --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Banuję za wulgaryzmy i aluzje do życia osobistego mojego i innych.Głupotę w dowolnym stężeniu dopuszczam. Zbanowani:
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura