Tomasz Włodarczyk Tomasz Włodarczyk
833
BLOG

Minister Gowin rzucił akademikom kolejne wyzwanie z zakresu obchodzenia prawa

Tomasz Włodarczyk Tomasz Włodarczyk Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

Szkolnictwo wyższe to niewątpliwie kolejny obszar funkcjonowania naszego państwa, który musi się zmienić na lesze, jeśli chcemy budować nowoczesną i silną Polskę. Jest tu wiele podobieństw do sytuacji systemu sądownictwa - obecne kadry naukowe wywodzą się lub były kształtowane przez osoby, z późnego PRL-u, tj. okresu marazmu, bezideowości i kombinowania na przetrwanie. Dziś mamy tego efekty w postaci feudalnego systemu, z uznaniowymi awansami, wzajemnym wsparciem w obrębie kręgów towarzyskich, wyćwiczonym serwilizmem i pustą celebrą. Uczelnie żyją własnym życiem w oderwaniu od świata zewnętrznego. Niechętnie podejmują współpracę z gospodarką, znacznie lepiej idzie im tworzenie innowacyjnych kierunków studiów, jak psychologia gotowania czy życie wśród kwiatów, bo to do niczego zobowiązuje, a efekt (lub jego brak) trudno jest zweryfikować. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego po raz kolejny postanowiło coś z tym w końcu zrobić. 

Zapowiadana hucznie nowa ustawa prawo o szkolnictwie wyższym ujrzała światło dzienne 19 września podczas Narodowego Kongresu Nauki w Krakowie. Jarosław Gowin postąpił na odcinku, który został mu przydzielony, zgoła inaczej niż jego koledzy z PiS-u w sprawie systemu sądownictwa. Reforma była długo przygotowywana, konsultowana wielokrotnie ze środowiskiem naukowym. Do współpracy zapraszani byli eksperci, w tym również z Komisji Europejskiej. Wydawałoby się, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Tymczasem efekt tej pracy rodzi raczej umiarkowane komentarze, bez szczególnego zachwytu. Wobec tak szerokich konsultacji trudniej było koordynować całe przedsięwzięcie, oddzielić ziarno od plew i trzymać się strategicznych celów. Optymalnie byłoby, aby partia rządząca przychodziła z gotowym pomysłem, który trzeba tylko poprawić. Tymczasem w przypadku reformy ministra Gowina pomysł dopiero się rodził w ciągu niezliczonych spotkań i dyskusji. Miały być elitarne uczelnie badawcze, ostatecznie ich nie będzie, miało nie być habilitacji, ale jednak zostaje, doktorzy mieli być pracownikami samodzielnymi, ale jednak chyba nie będą itd. Dziś trudno powiedzieć dlaczego jedne rozwiązania przeszły, a inne nie. I jaka część z tych konsultacji miała przełożenie na podejmowanie decyzji. A trzeba pamiętać, że im więcej głosów tym trudniejsze jest zarządzanie informacją w celu podjęcia optymalnych decyzji. Potwierdza to lekki chaos, który panował na posiedzeniach paneli ekspertów Narodowego Kongresu Nauki.

Receptą na słaby poziom dydaktyki i co najwyżej umiarkowany poziom działalności naukowej ma być wg ministra Gowina mi. in. wzmocnienie władzy rektora, jako tego, który stanie ponad plemiennymi waśniami i interesami i zadba o dobro całej uczelni. Minister Gowin zapomina jednak, że nowych rektorów będą wybierały te same środowiska, które wcześniej przyzwalały na obniżanie poziomu nauczenia, fikcyjną wieloetatowość, doktoraty i habilitacje po znajomości itd. Jeśli w środowisku akademickim poprawie nie ulegną standardy etyczne i poczucie odpowiedzialności - trudno będzie wykonać udaną reformę. Prof. Kudrycka też próbowała i duża część tego wysiłku została storpedowana i ominięta przez niechętną zmianom profesurę. 

Zresztą reformę systemu szkolnictwa wyższego minister Gowin powinien zacząć od kluczowego elementu, tj. samego ministerstwa. Doskonałą ilustracją tej potrzeby jest niedawna sprawa rektora jednej z uczelni, któremu zarzucano przyzwalanie na fałszowanie testów zaliczeniowych przez studentów. Rektor ów nie wyciągnął wobec studentów żadnych konsekwencji, za to nauczyciela, który wykrył fałszerstwa, zwolnił z podaniem nieprawdziwej przyczyny (co potwierdził sąd pracy). Minister Gowin polecił swojemu rzecznikowi dyscyplinarnemu wszcząć postępowanie wyjaśniające wobec rektora, ale rzecznik uznał, że nie ma takiej potrzeby, bo rektor jest na uczelni samodzierżawcą i może dowolnie zwalniać z pracy a studentom pozwalać na zaliczanie przedmiotu w nieuczciwy sposób. Z kolei komisja dyscyplinarna przy ministrze nie dopatrzyła niczego nieprawidłowego w tym, że Rzecznik dyscyplinarny odmówił samego nawet zbadania tej sprawy (nie mówiąc już o postawieniu zarzutów dyscyplinarnych). A zatem odpowiedzialność dyscyplinarna rektora za nieetyczne zachowania okazała się czystą fikcją, pomimo że przepisy nakazują w takich sprawach postąpić inaczej. W odpowiedzi na interwencję posła Tomasza Jaskóły ministerstwo, zamiast zbadać prawidłowość działań rzecznika i komisji dyscyplinarnej, poinformowało, że nie może nic w tej sprawie zrobić. Podobnych uników można oczekiwać w przypadku nowej ustawy. A rzeczywistość prawna i materialna jeszcze bardziej się rozminą. Tym sposobem może się okazać po dwóch latach urzędowania minister Gowin przejął ulubioną rozrywkę akademików i oddał się szlachetnej sztuce tworzenia nieużytkowych idei. 



Lubię poniedziałki

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo