Warszawska klinika aborcyjna „Abotak”, mieszcząca się przy ul. Wiejskiej 9, ponownie znalazła się w centrum kontrowersji. W nocy z czwartku na piątek nieznani sprawcy oblali wejście do placówki kwasem masłowym. To kolejny akt wandalizmu od czasu otwarcia przychodni 8 marca. Okoliczni mieszkańcy mają już dość agresji ze strony proliferów i apelują do władz o interwencję.
Klinika „Abotak” oblana kwasem. Proaborcyjne aktywistki i mieszkańcy żądają reakcji
Warszawska klinika aborcyjna „Abotak”, mieszcząca się przy ul. Wiejskiej 9, ponownie znalazła się w centrum kontrowersji. W nocy z czwartku na piątek nieznani sprawcy oblali wejście do placówki kwasem masłowym. To kolejny akt wandalizmu od czasu otwarcia przychodni 8 marca przez aktywistki z Aborcyjnego Dream Teamu.
Aktywistki zwracają uwagę na bierność władz miasta i policji wobec powtarzających się ataków. „Miasto i policja wciąż nie odpowiadają na ten wandalizm i agresję w zdecydowany sposób” – czytamy w oświadczeniu Aborcyjnego Dream Teamu opublikowanym w mediach społecznościowych. Jak informują działaczki, od tygodni próbują uzyskać wsparcie od prezydenta Rafała Trzaskowskiego, bezskutecznie.
Julia Kamińska: Gdy oblewają nas kwasem – cisza. Gdy naklejamy plakaty – przyjeżdża policja
Głos w sprawie zabrała aktorka i aktywistka proaborcyjna Julia Kamińska, krytykując podwójne standardy działań służb. Jak relacjonuje, policja nie reaguje, gdy środowiska antyaborcyjne nękają aktywistki i sąsiadów kliniki. Tymczasem, gdy sama wraz z innymi kobietami naklejała plakaty solidarnościowe, funkcjonariusze interweniowali błyskawicznie.
„Gdy lokal jest oblewany kwasem, to miasto milczy. Gdy plakaciary wyklejają plakaty solidarności z nami, to przyjeżdżają zastępy policji i nagle mają rozwiązane ręce” – napisała oburzona Kamińska.
Mieszkańcy ulicy Wiejskiej: Nie możemy żyć normalnie
Do głosu dochodzą również mieszkańcy ul. Wiejskiej i okolicznych budynków, którzy wnoszą petycję do władz Warszawy. Skarżą się na głośne i agresywne protesty środowisk pro-life, które regularnie zakłócają ich codzienne życie. „Nie dajecie nam żyć”, „Przestańcie terroryzować nas hałasem” – głosiły transparenty przyniesione przez mieszkańców na sesję Rady Warszawy.
– Używają wuwuzeli, głośników przekraczających 100 decybeli, a dzieci idące do szkoły muszą patrzeć na zdjęcia zakrwawionych płodów – mówiła Anna Bielecka z ul. Wiejskiej 9.
Miasto: Nie możemy rozwiązać legalnych zgromadzeń
Choć urzędnicy potwierdzają, że odbywa się monitoring zgromadzeń, nie stwierdzono naruszeń, które uzasadniałyby ich rozwiązanie. „To okropna sytuacja, ale urząd musi działać w ramach prawa” – tłumaczy rzeczniczka ratusza Monika Beuth.
Policja również przyznaje, że otrzymuje zgłoszenia i prowadzi czynności w sprawach o zakłócanie ciszy, jednak podkreśla, że zgromadzenia są legalne.
Politycy komentują spór
Radne Lewicy i stowarzyszenia Miasto Jest Nasze domagają się zdecydowanych działań ze strony miasta i policji, podkreślając, że „prawo do wyrażania opinii nie może oznaczać prawa do krzywdzenia innych”.
Inaczej sprawę komentuje radny PiS Dariusz Figura, który winą za eskalację konfliktu obarcza samo istnienie przychodni: „Trzeba się zająć przyczynami, a nie skutkami. Przyczyną jest powstanie w miejscu reprezentacyjnym placówki, która tak naprawdę jest działalnością nielegalną”.
na zdjęciu: Protest przeciwników aborcji, przed przychodnią Aborcyjnego Dream Teamu na ulicy Wiejskiej w Warszawie, fot. PAP/Leszek Szymański
Inne tematy w dziale Społeczeństwo