TomaszDamian TomaszDamian
91
BLOG

Matka Boża Częstochowska Tęczowa?

TomaszDamian TomaszDamian Społeczeństwo Obserwuj notkę 2
Zaaprobowana lub niezaaprobowana przez Watykan pielgrzymka (każdy może sobie wybrać opcję), ale jednak odbyta w Roku Jubileuszowym do Bazyliki św. Piotra, ma ogromne znaczenie symboliczne dla kolejnych działań środowisk LGBT, dając im nadzieję na zmianę nauczania moralnego Kościoła i faktyczne uznanie homoseksualizmu za model życia równy celibatowi i małżeństwu. I o to tutaj chodzi, a nie o jakieś zauważenie w Kościele. Ten zawsze jest otwarty dla każdego grzesznika.

Matka Boża Częstochowska Tęczowa?

W 1994 roku Tygodnik „Wprost” okładkę jednego ze swoich numerów ozdobił wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej w masce gazowej (Dzieciątko na rękach Maryi również). Oburzenie było ogromne. Wypowiadali się polscy biskupi oraz cały szereg mniejszych i większych autorytetów. Jan Nowak-Jeziorański mówił o świętości dla ludzi wierzących, a ówczesny Przewodniczący NSZZ Solidarność Zygmunt Wrzodak zaproponował redakcję do sprofanowania gwiazdy Dawida.

W roku 2019 aktywista LGBT (teraz literek jest więcej), w czasie tzw. marszu równości w Częstochowie, niósł wizerunek Częstochowskiej Madonny ozdobiony tęczową aureolą. Oburzenie było co najmniej spore. Podobnie wydarzenia miały miejsce w Płocku. Obie sprawy znalazły swój finał w sądzie i zakończyły się prawomocnym umorzeniem. Batalie sądowe, zwłaszcza ta Płocku, były zawzięte (czy wieszanie tęczowej Madonny na śmietniku oznaczało „śmietnik historii”, na który trafić powinni niektórzy duchowni? Itp.). Opisane przypadki, choć głośne, mimo wszystko nie były powszechne. Przynajmniej na razie ogół społeczeństwa krytycznie patrzy na próby swoistego powiązania symboliki środowisk LGBT z tym, co kojarzy się jednoznacznie z tradycją katolicką czy szerzej chrześcijańską. Aktywiści LGBT mogliby się zresztą udać na Grabarkę czy do Tokar/Koterki z tęczową ikoną Matki Bożej Pocieszycielki Strapionych celem wypróbowania cierpliwości prawosławnych. Przyjęcie mogłoby się okazać mało salonowe. Także wśród polityków lewicy ten kierunek aktywności nie znajduje szerszej akceptacji. Widocznie nie przysparza elektoratu. Być może dość nośny postulat, aby „Kościół nie wtrącał się do polityki”, ma swój odpowiednik w krytycznej ocenie „wchodzenia polityki LGBT do Kościoła”.

Opisany stan jest z pewnością konsekwencją dotychczasowej jednolitej postawy polskiego Episkopatu, który, aczkolwiek milcząco, jednak dość konsekwentnie dystansuje się od „miłości, która nie wyklucza”. Przynajmniej na razie nie objawił się też w Polsce, ktoś w rodzaju Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Niemiec (bp. Georg Bätzing) domagającego się m.in. tęczowej flagi na budynku parlamentu w „święto” ruchu homoseksualnego. Wprawdzie ks. kard. Krajewski (purpurat watykański) deklarował, że „nie miałby problemów”, aby się spotkać z tą czy tamtą osobą (nie o spotykanie się przecież chodzi), ale trzeba przyznać, że obecnie polscy biskupi in corpore oficjalnie stronią od różnych sposobów afirmacji środowisk LGBT.

Tęczowi zagończycy na całym świecie zyskali jednak niespodziewanego „sojusznika” w samym Watykanie. Chyba sami byli tym zdziwieni. Do Bazyliki św. Piotra w sobotę 6 września wkroczyła pod tęczowym krzyżem pielgrzymka osób LGBTQ+. Później była msza święta (?) w kościele Il Gesù odprawiana przez wiceprzewodniczącego Konferencji Episkopatu Włoch biskupa Francesco Savino. Grupa otrzymała też wsparcie arcybiskupa Madrytu, kardynała Jose Cobo Cano. Okoliczności wydarzenia są interesujące. Liturgia mszalna nie odbyła się w żadnym z kościołów Rzymu, w których w Roku Jubileuszowym zostały otwarte drzwi święte, ale jednak w świątyni rozpoznawalnej przez każdego, kto choć średnio uważał na lekcjach historii. Można też doszukiwać się nawiązania do papieża Franciszka, w końcu Il Gesù to macierzysty kościół jezuitów. Wprawdzie nie doszło do spotkania z papieżem (zresztą nie spotkała się z Nim też ogromna większość pielgrzymujących), a samo wydarzenie miało charakter „nieoficjalny”, niemniej jednak mszę odprawiał wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch, czyli jednak ktoś „oficjalny” (samo wydarzenie najpierw zostało umieszczone w kalendarium Stolicy Apostolskiej na Rok Jubileuszowy, później stamtąd zniknęło).

Zaaprobowana lub niezaaprobowana przez Watykan pielgrzymka (każdy może sobie wybrać opcję), ale jednak odbyta w Roku Jubileuszowym do Bazyliki św. Piotra, ma ogromne znaczenie symboliczne dla kolejnych działań środowisk LGBT, dając im nadzieję na zmianę nauczania moralnego Kościoła i faktyczne uznanie homoseksualizmu za model życia równy celibatowi i małżeństwu. I o to tutaj chodzi, a nie o jakieś zauważenie w Kościele. Ten zawsze jest otwarty dla każdego grzesznika.

Być może będzie to „mit założycielski” pomysłów na budowanie Kościoła afirmującego, niewykluczającego, itd., w którym znajdzie się nawet miejsce dla par homoseksualnych adoptujących dzieci. Niemożliwe? A dlaczego? Jeśli, jak chce wspomniany bp. Georg Bätzing, mamy afirmować człowieka z jego pragnieniami, nie pokazując, które są grzechem, to uszanujmy jego pragnienie posiadania i wychowania dziecka. Problem jest zresztą szerszy. Za środowiskiem LGBT do kolejki ustawią się, a nawet stoją w niej wcześniej, osoby żyjące w kolejnych związkach, niewidzące zła w antykoncepcji, zdradzające małżonka „tylko na wakacjach”, bo tacy się urodzili, może też złodzieje kradnący dla „koniecznych potrzeb”, itd. Oczywiście każdy, kto żałuje otrzymuje rozgrzeszenie, ale trzeba uznać się za grzesznika. Bezgrzeszni, a takimi chcą być środowiska LGBT, konfesjonału nie potrzebują.

W Polsce na odwołanie się do „mitu założycielskiego” nie trzeba było długo czekać. W sobotę 5 października na Jasną Górę dotarła pielgrzymka „wykluczonych”. Okazały się nimi m.in. osoby homoseksualne, rozwiedzione, żyjące w ponownych związkach, ale też uwaga: rodziny bezdzietne. Jak można rozumieć, także niemogące doczekać się potomstwa. Katalog „wykluczonych” jest zresztą spory, bo zaproszenie zostało też skierowane, znowu, uwaga, do osób przyjmujących komunię św. „na rękę” (co z tymi, którzy przyjmują ją „tak i tak” - wykluczeni do połowy?). Jednym z organizatorów wydarzenia był dominikanin o. Maciej Biskup. Na razie nie biskup, ale za pontyfikatu Franciszka kierunek zaangażowania dawał nadzieję, obecnie zobaczymy.

Z zaproszenia bije jawna manipulacja. Osoby rozwiedzione czy żyjące w kolejnych związkach wcale nie chcą in gremio być kojarzone ze środowiskami homoseksualnymi. Wiele z nich jest związanych z Kościołem poprzez wyspecjalizowane duszpasterstwa, w których mówi się jasno, jak należy postępować, aby w pełni uczestniczyć w życiu sakramentalnym. Podobnie z tymi, którzy, nawet jeśli pragną, nie mają potomstwa. Tu drobna uwaga, zaproszenie mówi o osobach homoseksualnych, a nie o środowisku LGBTQ+, skupiającym także ludzi o innych „zachowaniach”. Czyżby jednak jakieś wykluczenie? Organizatorzy uznali może, że przywołanie wprost zachodniego wzorca będzie zbyt rewolucyjne.

Rozpoczął się więc także w Polsce proces systemowego obalania nauczania moralnego Kościoła, przy współudziale osób konsekrowanych. Czy harcownicy w rodzaju o. Macieja Biskupa otrzymają wsparcie poszczególnych biskupów? Nacisk na polski Episkopat zdaje się być coraz mocniejszy. Wydawało się, że zakończenie pontyfikatu Franciszka przyniesie zmianę. Wieści z Rzymu pokazują, że tak być nie musi. Na razie dotychczasowi obrońcy Jasnej Góry ze zdumieniem patrzą na tęczowy krzyż wnoszony do Bazyliki św. Piotra przy aprobacie…, no właśnie kogo? Wiceprzewodniczącego Episkopatu Włoch na pewno. Od teraz więc argument o bluźnierstwie w przypadku tęczowej Matki Bożej Częstochowskiej odpada. Duch zmian wieje na prawdę mocno.


Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo