Tomasz Matynia Tomasz Matynia
178
BLOG

Gdyby słowa miały moc tworzenia... Życzenia na nowy rok

Tomasz Matynia Tomasz Matynia Polityka Obserwuj notkę 0

Podsumowanie roku zmusza do szukania czegoś, co w zeszłym było złego. Wynika to z chęci naprawy. Bez wątpienia był to ważny rok. Na naszych oczach świat się zmienia. Znaczenia nabierają nowe kategorie. Wiele z istniejących odchodzi w niepamięć. Wszystko wytrzymuje „słowo”, które będzie głównym tematem tych podsumowujących, rozliczających rok - rozważań. Koncentracja na słowie jest domeną polityki, także na naszym polskim podwórku. Nie sposób jednak nie zauważyć zdominowania słowami polityki europejskiej, a także działań w różnych krajach świata. Nastąpiła pewna progresja, która każe mówić o zmianach. Wraz z kryzysem ekonomicznym narodziła się nowa moda. Naprawiania przez zmianę, naprawiania słowem. Ta zmiana istnieje bowiem tylko i wyłącznie w sferze słów, pozbawiając je atrybutów, które są czynami. Bez wątpienia to słowa rządzą dziś światem. Wpływają na giełdy, wybory polityczne, decyzje konsumenckie, a nawet życiowe. Wagę słowa można dziś porównać z tą ze starożytnej Grecji. Z czasów zaraz po narodzinach filozofii. Słowo rozumiemy dziś podobnie, jak było to w słowniku sofistów. To właśnie sprawia, że słowa oderwały się od przyporządkowanych im czynów.

 

W świecie wiele jest takich narodów, które szanują słowo. Ulubionym przykładem w tym aspekcie może być społeczeństwo japońskie. Tam człowiek, który nie wiąże czynów ze swoimi słowami musi pozostawić swoje aspiracje. Obietnica wyrażona w słowie staje się bezwzględnie wiążąca. Jest umową, której wypełnienie jest celem obiecującego. Podobnie jest w biznesie. Nikt poważny nie zainteresuje się współpracą z kimś, za którego słowami nie kryją się czyny. Rynek szybko wyrzuca demagogów poza swój obieg. Zupełnie inaczej jest w polityce europejskiej. Niewielu jest dzisiaj twórców. Zastąpili ich mówcy, słynni ze swojego krasomówstwa. Niestety pozbawieni narzędzi, a często także woli, do wypełnienia założeń. Zastanawiające jest, czy obietnice w momencie tworzenia mają to założenie niewykonalności. Wydaje się, że nic w tym trudnego. Wielokrotnie nie rozlicza się nikogo za pustosłowie. Co więcej, tłumaczy się takiego demagoga. Szuka się podstawy do uzasadnienia sytuacji. Wymyśla się też całkowicie nowe słowa, które pomogą zapomnieć o wcześniejszych.

 

Wielu filozofów rozważa problem z kondycją „słowa” w XXI wieku. Prawdopodobnie nikt nie znajdzie odpowiedzi na pytania, które stawiają. Próbując jednak szukać analogii natychmiast narzuca się porównanie greckie. Istniał filozoficzny nurt sophistai, którzy słowo mieli za nic. Wszystko z ich przekonania o relatywności prawdy. Konwencjonalizm i pragmatyzm sofistycznych demagogów powodował oddzielenie wartości od słowa. Słowo nie musiało mieć także nic wspólnego z prawdą, która w obiektywnej formie, dla sofistów nie istnieje. Można powiedzieć, więc wszystko, nie ponosząc konsekwencji za własny przekaz.

 

Dlaczego przerosło to do współczesnego nam świata? Czy czynnikiem demoralizującym jest tutaj demokracja? Platon bez cienia wątpliwości był wrogiem rządów opinii. Stąd jego krytycy wywodzą jego poglądy na demokracje. Opinie powróciły w demokratycznej formie państwa nowoczesnego. Opinia publiczna jest najcenniejszym recenzentem działalności władzy w demokracji. Niezwykle trudno wpłynąć na budowę rozsądnej opinii publicznej, która opiera swoje sądy na wiedzy i rozumieniu mechanizmów. Prostsza jest próba ukształtowania gotowych agend, które w prosty sposób dotrą do powszechnego odbiorcy. W takich opiniach nie musi być założona żadna prawda czy wiedza. Wystarczy, że jej autorstwo, bądź zgodność przypiszemy do postaci, która w normalnym procederze byłaby autorytetem. Stąd w kampaniach reklamowych popularne dziś uczestnictwo tzw. liderów opinii. Nie używa się w odniesieniu do takich postaci sformułowania autorytet. Można by rzec, że na szczęście. Nie zmienia to jednak faktu, że podana na tacy słowna opinia, w uszach niewykształconego odbiorcy, brzmi jak ewangeliczna przepowiednia. Nie chodzi tu nawet o kształcenie uniwersyteckie, ale o zdolność do myślenia, która zastępowana jest podporządkowaniem modom. Takie traktowanie społeczeństwa zaczyna się od reklam proszków do prania, a kończy na expose premiera rządu. Słowo wykorzystywane przeciwko słowu rzeczywistemu powoduje rozwarstwienie. Z jednej strony mamy bezmyślnych propagatorów idei, z drugiej równie bezmyślnych jej kontestatorów. Ten kryzys słowa, a w zasadzie kryzys prawdy, doprowadza do niewiarygodnego zamieszania. Po pewnym czasie nikt nie jest w stanie odróżnić kłamstwa od prawdy. Co więcej, zyskują one podobną wagę. Nie poprzez wyniesienie kłamstwa, ale poprzez zlikwidowanie prawdy. Jest to najgorszy z możliwych kryzysów, gdy prawda miesza nam się z kłamstwem.

 

Gdyby słowa miały moc budowania, to mielibyśmy piękny kraj. Polskę przecinałaby sieć autostrad, które musiałyby konkurować o użytkowników z szybką koleją. Polacy zarabialiby tyle, że cena paliw nie robiła im różnicy. W szpitalach i aptekach nie byłoby ludzi, bo byliby zdrowi, a z zagranicy wracałyby hordy polskich obywateli. Podobnie byłoby w szkole. Uczniowie czytaliby lektury z tabletów, a rodzice nie musieli płacić za podręczniki. Nasz kraj byłby liderem Europy, obok Niemiec. To my tworzylibyśmy główny nurt. Ale lepiej byłoby też gdzie indziej. W USA kryzys zostałby pokonany, bo przecież „Tak, możemy!”. Dług publiczny tego państwa malałby w prędkości lotu nowych myśliwców. W Unii Europejskiej nie byłoby nigdy problemu z europejską walutą, bo byłaby ona „największą nadzieją Europy”, którą chciałby przyjąć każdy kraj, łącznie z Wielką Brytanią. To właśnie byłby ten cud, który sam jest… słowem. Niestety dla demagogów, w historii świata słowo ma kreacyjną moc, tylko wówczas gdy jego autorem jest Bóg.

 

W kolejnym roku trzeba więc sobie życzyć, żeby to wszystko wróciło na swoje miejsce. Słowo znaczyło więcej, a właściwie żeby w ogóle znaczyło. Wybitną rolę mają w tym aspekcie media. To życzenie musi w równej mierze kierować się do polityków i liderów opinii. Życzmy sobie prawdziwych autorytetów. Życzmy sobie mądrości. Niebezpieczeństwo wymieszania prawdy z kłamstwem istnieje. Nie potrafiąc rozróżnić jednego od drugiego, musimy polegać na niestałości. Dla człowieka nie ma nic gorszego.

 

Zapraszam: www.tomaszmatynia.wordpress.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka