Tomasz Matynia Tomasz Matynia
227
BLOG

Co z tym państwem?

Tomasz Matynia Tomasz Matynia Polityka Obserwuj notkę 0

Sytuacja, w której państwo abdykuje ze swojej roli sprawia, że mechanizmy rządzące w spektrum pozbawionym kontroli odkrywają swoje patologie. Dziś w Polsce widzimy to na przykładzie prokuratury, która jest niezwykle delikatnym organem państwa prawa i musi podlegać odpowiedniej kontroli i zabezpieczeniu. Wyłączenie prokuratury poza aparat państwa rozpoczęło patologiczne procesy, których efekty widzimy w ostatnich dniach po nieudanej próbie samobójczej prokuratora Przybyła z Prokuratury Wojskowej z Poznania. Sprawą prokuratury trzeba się jeszcze zająć, jednak zastanawiająca jest w tej sytuacji kondycja polskiego państwa. To państwo próbuje pozbyć się odpowiedzialności w wielu sektorach, które do tej pory do niego należały. Potwierdza to przykład prokuratury. Bez wątpienia nie jest to zdrowa sytuacja.

Polskie państwo i jego struktury są młode. Zaledwie 20-letnia historia III RP to czas obnażania kolejnych jego słabości, czegoś co niektórzy nazywają PRL-bis. Jedną z przyczyn musi być kryzys myślenia o państwie w naszym kraju. Pytaniem jest z czego to wynika? Wydaje się, że świadomość istnienia wszechogarniających instytucji państwowych w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, siedzi głęboko w umysłach Polaków. Stąd pewna niechęć, do instytucji państwa, do jego przedstawicieli. Jednym z wymiernych wskaźników takiego podejścia jest frekwencja wyborcza. Polacy cały czas sądzą, że ich głos niewiele znaczy, że za nich wybiera ktoś inny. Nie ma innych źródeł takiego myślenia, a zarazem takiego postępowania, jak przyzwyczajenia z czasów panowania w Polsce realnego socjalizmu.

W Polakach siedzi ta sama niemoc, która charakteryzowała ich w czasach umiarkowanego spokoju w PRL-u. Władza jest oddzielona od społeczeństwa, choć stara się robić rzeczy, które temu społeczeństwu będą się podobać. Z innej strony w PRL-u działał znienawidzony przez społeczeństwo aparat państwa. Oparcie na użyciu siły wynikało ze słabości innych instytucji „nie siłowych”. Po transformacji ustrojowej nie udało się dokonać zmiany jakościowej w sferze publicznej. Przeciętny Polak w urzędzie nie czuje się lepiej, niż 25 lat temu. Zmieniła się kultura bycia, przyjęliśmy bardziej demokratyczne postawy, podniosła się kultura obsługi. Wciąż jednak mamy wrażenie osaczenia, wszechogarniających kontroli, nieufności i wyższości. Najbardziej odczuwają to przedsiębiorcy, którzy na co dzień są zmuszeni do kontaktów z instytucjami publicznymi. Państwo kontrolami broni się przed własną niesprawnością, która w wielu przypadkach jest porażająca.

Na problem trzeba także spojrzeć uwzględniając stanowisku drugiej strony, która liczy na ograniczenie roli państwa we współczesnym świecie. Szerokie rzesze liberałów oczekują państwa minimum, które miałoby pozwalać na nieskrępowany rozwój jednostki. Ich idea wynika często z totalitarnych doświadczeń. Wydaje się jednak, że nie jest to powód dla którego państwo trzeba znosić. Bez instytucji państwa nie jest możliwe utrzymanie porządku i pokoju. Natomiast przy jego minimalnej roli te zadania są utrudnione. Rozmiary państwa muszą mieć jednak rozsądne granice. W demokracjach mamy skrajne przykłady państw. Z jednej strony istnieją państwa głęboko wrośnięte w społeczeństwo. Narzuca się tutaj przykład skandynawski, gdzie obywatel jest bardzo dogłębnie inwigilowany, a jego wolność ograniczana ze względu na dobro społeczeństwa. Mamy także do czynienia z państwami minimum, z drugiego bieguna idei politycznej. Charakteryzuje je słabość. Dobrym przykładem są tu demokracje afrykańskie, w których rola państwa jest ograniczona do minimum, bo wynika to z ich słabości. Najczęściej w takich społeczeństwach tworzy się w konsekwencji autorytaryzm. Wynika to z poszukiwania bezpieczeństwa. Państwo minimum to chaos. Jednak żaden przykład nie jest dobry, bo różne są podstawy. Nie ma idei, które urządzałyby świat.

W Polsce mamy państwo rozsądnych rozmiarów, i nie to jest polskim problemem. Ten problem znajduje się w innym miejscu. To wspomniana już wcześniej kategoria sprawności. Ma się wrażenie, że w tym państwie nic nie działa, a państwo często nie ponosi odpowiedzialności za kryzys wewnątrz jego struktur. Ostatni taki przykład mieliśmy przy okazji poważnego zamieszania w służbie zdrowia, które trwa, a na samym początku premier polskiego rządu uważał, że w 99% wina nie leży po stronie państwa. Kto więc ponosi odpowiedzialność za to zamieszanie? Kto stworzył nowe prawo, które zadziałało nieprawidłowo? Kto wprowadza w życie przepisy, które kompletnie psują system?

Wewnętrzne kłopoty instytucji państwa to kłopot jego organów. Prokuratura została wyłączona z aparatu państwa. Starano się doprowadzić do jej usamodzielnienia. Już na początku było jasne, że będzie ona sterowana z jakiegoś tylnego siedzenia. Brak tylko mechanizmów, które zrzucałyby odpowiedzialność za działania prokuratury na państwo. Pierwsze słowa rządzących polityków po wydarzeniach w Poznaniu były pozbywaniem się tej odpowiedzialności. Mówili: Przecież prokuratura jest niezależna. Przez to chcieli oczyścić się z zarzutów.

Niezdrowa jest sytuacja, w której istnieje państwo w państwie. Tak działa wojskowy dział prokuratury. Gdyby nie Andrzej Seremet, Prokurator Generalny, który przyszedł spoza środowiska, podobnie byłoby w całej prokuraturze. W sytuacji, która się dzieje, państwo nie może zrobić nic. Jest całkowicie bezradne, bo nie ustaliło mechanizmów kontroli prokuratury. Istnieje Krajowa Rada Prokuratury, ale pod obecnym przewodnictwem jej celem jest niszczenie Prokuratora Generalnego. W tym miejscu nawet nie próbuje włączać w te wszystkie problemy służb specjalnych, tak istniejących obecnie, jak i tych zlikwidowanych. To one są głównymi beneficjentami impotencji organów państwa.

Więcej na www.tomaszmatynia.wordpress.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka