biznes.interia.pl
biznes.interia.pl
Tomasz Matynia Tomasz Matynia
237
BLOG

Brak rzeczowości zastępuje pieniactwo

Tomasz Matynia Tomasz Matynia Polityka Obserwuj notkę 1

Od dłuższego czasu, głównie z powodu jego braku, ten blog nie miał nowych odsłon w postaci wpisów. Pojawia się jednak temat, który okazuje się istotny dla politycznej debaty i pojawia się czas, mimo trwającej sesji egzaminacyjnej. W ostatnich dniach rozmawiamy o dwóch sprawach, którą można właściwie sprowadzić do jednej. Głównym tematem dyskusji jest szereg ustaw o związkach partnerskich, które nie wytrzymały parlamentarnej próby i spadły z drogi procedowania w Sejmie już w pierwszym czytaniu. Obok tego tematu pojawiły się dwa z nim związane. Chodzi o zachowanie ministra Jarosława Gowina w trakcie debaty sejmowej przed głosowaniem projektów dotyczących związków partnerskich, który używając swojej pozycji ministra sprawiedliwości ocenił, że wszystkie trzy projekty nie są zgodne z konstytucją. Drugim elementem są sformułowania prof. Krystyny Pawłowicz, która najpierw negatywnie oceniła możliwość głosowania na Annę Grodzką, w sytuacji gdy klub Ruchu Palikota wystawi jej kandydaturę na wicemarszałka Sejmu, i której następnie wyciągnięto nagranie z jej spotkania z wyborcami, podczas którego poddała w wątpliwość kobiecość posłanki Anny Grodzkiej. Dobór tematów dokonany przez środowiska opiniotwórcze pokazuje miejsce w jakim znajduje się dyskurs polityczny w naszym kraju.

Polska polityka cierpi na mediatyzację. Już nikt nie potrafi mówić językiem polityki, zastępuje się go językiem mediów, i to tych z najniższej półki. Celem staje się soundbite, jedno zdanie, krótkie sformułowanie, które w jakiś sposób ma utkwić w umysłach wyborców, jeszcze bardziej spłycając ich postrzeganie polityki. Piszę to z punktu widzenia osoby, która uważa za ważne zmiany w procesie komunikowania politycznego. Nie mogą być to jednak zmiany na gorsze. Czym innym jest soundbite dotyczący spraw ważnych, odnoszący się do problemów społecznych, rzeczywistości politycznej rozumianej przez troskę o dobro wspólne. Spłycanie przekazu jest wówczas wybaczalne, pokazuje nieuchronne zmiany w komunikacji politycznej, które związane są z dzisiejszym charakterem mediów. Ważne jest, żeby za taką „zbitką” słowną stało coś głębszego niż echo tych słów odbijające się w naszych uszach w każdym z serwisów informacyjnych.

Wczoraj GUS podał dane dotyczące wzrostu PKB Polski w 2012 roku. Okazuje się, że nasza gospodarka wzrosła rok do roku o 2 punkty procentowe, co w rzeczywistości oznacza poważne zmniejszenie się tempa bogacenia naszego kraju. W piątek natomiast pojawiły się tragiczne dane dotyczące produkcji przemysłowej, gdzie spadek jest już kilkunastoprocentowy. W obu przypadkach dane te, w głównej narracji największych mediów, zniknęły w przeciągu kilku godzin, a debata na ich temat właściwie się nie rozpoczęła. Wydaje się, że nie chodzi tu nawet o to, że wymienione wyżej informacje są złe dla rządu. Chodzi o to, że nie da się utrzymać zainteresowania tymi tematami wśród odbiorców mediów, którzy wychowani są na konflikcie i politycznym pieniactwie. Dane wskazują, że oglądalność programów informacyjnych wzrasta natychmiast po jakiejś kontrowersyjnej wypowiedzi czy podobnym zachowaniu. To już poważny problem społeczny. Dyskurs polityczny przestaje istnieć. Trudno odnaleźć warunki takiej reakcji mediów. Zdecydowani opozycjoniści wobec rządów Platformy Obywatelskiej będą sądzić, że jest to związane z przykrywaniem kolejnych słabości rządu, tzw. niezależni eksperci zrzucą winę na co raz gorszych polityków i proces tabloidyzacji mediów, a ludzie związani z partią rządzącą ocenią, że winny temu jest PiS, który wzmacnia negatywne nastroje społeczne. Po części w każdej z tych opinii jest ziarnko prawdy. Wydaje się jednak, że najpoważniejsze zarzuty powinniśmy skierować do przedstawicieli mediów, którzy mają bezwarunkowo największy wpływ na dobór tematów funkcjonujących w przestrzeni politycznej.

Warto przywołać tutaj dwa przykłady z ostatnich dni, a nawet godzin. Po informacji GUS-u na temat wzrostu PKB wiatr w żagle złapała opozycja. Prawo i Sprawiedliwość zorganizowało konferencję na temat kryzysu, z udziałem Prezesa Jarosława Kaczyńskiego, pojawiającego się po raz pierwszy od dłuższego czasu, po chorobie i śmierci matki. Podczas niej pojawiły się tylko tematy gospodarcze, przynajmniej do momentu pytań. Tam troje dziennikarzy zapytało o ocenę zachowania prof. Pawłowicz. Drążono temat do końca, próbowano mimo apeli i zapewnień, że temat został już wyjaśniony. Celowo czekałem później na przekaz z tej konferencji w wieczornych programach informacyjnych. Pojawił się, ale głównie jako stanowisko Jarosława Kaczyńskiego wobec zachowania prof. Krystyny Pawłowicz. W takiej sytuacji odbiorca, którego zainteresowanie polityką jest przeciętne, musi mieć wrażenie, że dyskusja i sama konferencja dotyczyła właśnie tego. Koło w pewien sposób się zamyka, a pieniactwo zastępuje rzeczową dyskusję. Tak wychowany odbiorca czeka tylko na takie treści.

W pewien sposób obnażający zachowanie polskich mediów jest przykład helikoptera, który rozbił się w Londynie przed kilkoma dniami. Jedna z polskich stacji przez cały dzień śledziła jego losy, nie bojąc się umieścić tej informacji na newsline. Za nią podchwyciły to inne telewizje informacyjne. W międzyczasie poszukałem tej informacji w serwisie internetowym BBC, później zajrzałem na antenę BBC NEWS. Okazuje się w żadnym z przypadków ta informacja nie była tak ważna jak w naszym kraju, mimo że wydarzyła się w Londynie, mieście które jest siedzibą brytyjskiej telewizji publicznej. W Polsce brak było w tym czasie tematu, który mógłby zelektryzować opinię publiczną, dlatego słuchaliśmy o angielskim helikopterze.

W naszym kraju najbardziej atrakcyjne okazują się sprawy personalne. W tym trzeba upatrywać całe zamieszanie z Anną Grodzką jako kandydatką na wicemarszałka Sejmu. Cały temat wywołały same media, bo to jeden z dziennikarzy zapytał Janusza Palikota o jej kandydaturę. Jeśli w konsekwencji uda się przeprowadzić operację „Anna Grodzka – wicemarszałkiem” będzie to głównie zasługa mediów, które wypromowały ten temat. Zastanawiające, że nie pojawił się na giełdzie medialnych nazwisk nikt inny. Wydaje się, że media postawiły tutaj na przyszłość, bo wicemarszałek Grodzka to temat bez końca. Tak naprawdę prof. Krystyna Pawłowicz jest tutaj narzędziem, które miało „podkręcić” sprawę, do czego sama zaaspirowała jedną z wypowiedzi w studiu telewizyjnym.

Kolejny raz zajmuje się sprawą mediów, jednocześnie obwiniając je za dużą część zła w polskiej polityce. Warto tu jednak wspomnieć o politykach, którzy w tę grę wchodzą, często świadomie. Są już tzw. dyżurni komentatorzy tematów biorących, których można zauważyć wówczas, gdy media chcą mocno spolaryzować przekaz w jakimś temacie. Wydaje się, że nie jest jeszcze za późno, żeby odwrócić dominujący trend, który każe mediom się tabloidyzować. Przykład na to płynie z zachodu, a najlepszą sceną jest ta brytyjska. Tam poziom zaczęła podnosić BBC – telewizja publiczna. Taką rolę w Polsce powinna spróbować przyjąć TVP.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka