Tomasz Pichór Tomasz Pichór
367
BLOG

Tomasz Pichór: Nakład a statystyka

Tomasz Pichór Tomasz Pichór Polityka Obserwuj notkę 10

Mam właśnie przed sobą książkę Agnieszki Kołakowskiej Wojny kultur i inne wojnywydanej staraniem Teologii Politycznej. Autorka - znana i uznana; wydawnictwo poważane, choć niszowe, opublikowało dopiero (jeśli się nie mylę) 3 książki. Nakład? Podany na okładce: 1600 egzemplarzy (swoją drogą kto jeszcze podaje w Polsce nakłady książek?). I tak naprawdę trudno nie popaść w przygnębienie. W Polsce, gdzie kolejne rządy chwalą się rozwojem szkolnictwa wyższego, czytelnictwo książek dramatycznie spada. Po prostu zanika nawyk czytania. Ilość studentów i "szkół wyższych" jest odwrotnie proporcjonalna do realnego czytelnictwa. Patrząc na wysokość nakładów (a jestem przekonany, że 1600 egzemplarzy książki Kołakowskiej, to nakład odważny, usprawiedliwiony jedynie rozpoznawalnością nazwiska autorki) trzeba uznać, że Polska doświadcza właśnie straszliwej cywilizacyjnej katastrofy. Administracyjny optymizm, bazujący na statystykach, że tyle i tyle młodzieży studiuje, to gigantyczna, ogólnonarodowa hucpa; ogólne udawanie, że takie masowe studia, niewyrabiające nawyku i potrzeby czytania, mają jakąkolwiek wartość. W gruncie rzeczy, to dowód zapaści, której skutki będą odczuwane przez pokolenia. Internet, może zastąpić dzienniki, czy tygodniki, które nie są w stanie konkurować w szybkości przekazywania informacji, książki jednak nie.

 

Kiedyś, jeszcze w latach 90. Bronisław Łagowski, opisywał sobie znane miasteczko pod wschodnią granicą Polski. Zbankrutowała tam istniejąca jeszcze od czasów przedwojennych księgarnia, równocześnie natomiast otworzyła wydział "europeistyki" jedna z prywatnych szkół. Takie anegdoty można mnożyć. Andrzej Dobosz, z właściwym sobie humorem niegdyś (w roku 1999) napisał "W samej Warszawie jest już nie mniej niż dwudziestu czterech takich rektorów [prywatnych szkół wyższych - przyp sp]. Tam gdzie jest rektor, są i egzaminy, przed którymi trzeba coś przeczytać. Z dwudziestu czterech nowych szkół wyższych zaledwie jedna posiada bibliotekę na tyle poważną, że jest w niej telefon i dyrektor". Słowem, kiedy kolejny raz jakiś wysokiej rangi urzędnik, będzie się pysznił, jak to Polska się rozwija, ile to młodziezy studiuje, i jak wielki jest w naszym kraju pęd do wiedzy (i jak wielka to zasługa takiego czy innego rządu), można mu powiedzieć wprost: nakłady, głupcze!

 

A swoją droga czytanie znakomitej książki Kołakowskiej w piękny lipcowy dzień w ogrodzie - bezcenne.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka