Tak daleko i tak blisko... . NIedawno minęło siedmnaście lat mojej pracy w Polsacie. Kiedy zaczynalem byłem gołoawasem. O Polsacie powiedzial Wojtek Asinskie z Radia WaWa. Pamietam, ze bylo na imprezie u Tomka Skło na gliniankach w Zielonce , słynna impreza..Zapamiętałem z niej tylko, że powstaje jakas telewizja i ze moze beda szukac ludzi, i kąpiącą się topless Jolę....prawniczke. Wyglądała nieziemsko...
Kiedy już się wytrzeźwiałem, następnego dnia zadzwoniłem do "Asina" - umówił mnie z niejakim Jarkiem Sellinem. Przyjechałem do starego biurowca typu Lipsk na Alei Stanów Zjednoczonych.. W bufecie na antersoli, który miał wystrój iidealnie pasujący do komunistycznego biurowca.Pamiętam, że był piękny, sierpniowy dzień. Słońce wpadało przez wielkie okna bufetu, przecięte tylko prętami krat. Jarek był z jakimś człowiekiem o przydługich,, nieco rozwianych włosach i z wąsami typu Saddam Husajn - to tadeusz Święchowicz- jak się poźniej okazało z-sa Sellina..Jarek był bardzo miły,czułem że mnie polubił, szczególnie,kiedy tadzio zaczął mnie przepytywać z wiedzy o polityce i spoleczeństwie. Na szczęście wiedziałemm, do jakiej partii należy Lech Wałęsa...(nie należy.) Po tym pierwwszy niezwykle ciepłym wrażeniu Jarke okazał sie nieco inny. Był typem Prusaka. Lubił dyscyplinę i był bardzo zasadniczy oraz niezwykle uparty. Nie ukrywał swego antykomunizmu, ale starał się zostawiać te poglądy za newsroomem. Chętnie dawał szansę młodym ludziom. Wciąż pamiętam, jak z rozwianą marynarką i wypiekami na twarzy biega po budynku Polsatu gorączkowo pokrzykując coś do dziennikarzy. Ale nie był raczej typem choleryka, czasami wręcz przeciwnie. Tylko po wypiekach można było poznać, że się denerwuje. Kiedy przyszedł do Polsatu , zdawał sobie sprawę, że podejmuje się odpowiedzialnego zadania: stworzenia pierwszego w Europie Wschodniej ogólnokrajowego programu Informacyjnego. Ja też, zreszta my wszyscy, ktorzy ta się znaleźliśmy- szalona artystka Marta Bark, Paweł Maciąg, który właśie opuszczał PAP , wyglądał w korkowym kapeluszu jak brytyjscy podróżnicy w Afryce i i male stadko innych szaleńcow. Ja bylem jednymz najmłodszych. Doświadczenia z telewizji miałem tyle co kot napłakał- raptem jedna lub dwie godziny na studiach, na specjalizacji telewizyjej. Zresszą wielu innych ie miało wiele większego doświadczenia..Nasze doświadczenie ie było - delikatnie mówiąc zbyt duże. Trafiłem do Polsatu w sierpniu 1993. O ile pamiętam to był wtorek lub środa. Nie miałem pojęcia, jak robi się telewizję. Program miał wystartować lada dzień, więc wysłano mnie na zdjęcia, aby nagrać tak zwaną „setkę”, czyli krótką rozmowę, która miała być wykorzystana w newsach. Nazwa „ setka” pochodzi od oznaczenia w tekscie materiału czyjejś wypowiedzi : „100%” oznacza, że w tym momencie na ekranie pojawi się mówiący człowiek. Zabrałem więc kartkę, długopis i ruszyłem nagrać rozmowę z dostojnikiem Kościoła Zielonoświątkowców w Polsce. Miało to być wykorzystane w materiale o sektach religijnych w Polsce. Pojechaliśmy więc do Kościoła Zielonoświątkowców na warszawską Wolę. Dojechaliśmy na miejsce, dostojnik wyszedł do nas przed budynek Zboru, operator rozstawił kamerę i ustawił dostojnika przed kamerą, dźwiękowiec ustawił mikrofon na tyczce i .. ekipa spojrzała na mnie pytająco…. O co chodzi? – zapytałem. – Kaseta…? - poprosił operator. Jaka kaseta ? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. – Kasetą, którą włożę do kamery i będę na nią nagrywał wypowiedź!- odpowiedział mi operator. O Boże - pomyślałem- Nie mam, przecież nikt mi nie powiedział, że muszę na zdjęcia wziąć kasetę. A ja nie miałem najmniejszego pojęcia, że telewizyjne kamery nagrywają na kasecie….. Tak zakończył się mój pierwszy wyjazd na telewizyjne zdjęcia.
Później było lepiej. Kiedy ruszaliśmy, lokalna prasa opisała sektę religijną niejakiego Kacmajora- Niebo. Podobno a posesji, gdzie mieszkał znaleziono jakies ciala niemowląt. Ktoś tam przebywał wbrew swojej woli. Kacmajor utrzymywał się z leczenia ludzi. Jego wierni twierdzili, że potrafi wskrzeszać umarłych!..Pojechaliśmy tam z Adamem Pawłowiczem- Adaś wytrawny dziennikarz z "Wiadomości" no i ja totalny gołowąs, ale z zacieciem. Kiedy przyjechaliśmy do wsi, pod Lubartowem próbowaliśy podejśc do siedziby sekty, ale na widok kamery jakies kobiety biegiem uciekły do wielkiego domu a meżczzyżni popatrzyli na nas wrogi .... Stwierdzilem, że może ich jakoś przekonam, więc zostawilem Adasia, ekipę i sam ruszylem z rękami podniesionymi do góry niczym emisariusz na polu walki: Przybywamy w pokoju! Nie chcemy was skrzywdzic! Porozmawiajcie z nami!- krzyczałem ale ludzie od Kacmajora popatrzyli n mnie jak na wariata.Adaś i ekipa też....Zreszta dziś, z perspektywy czasu sam na siebie patrzę jak na wariata....
Ale głównie zajmowaliśmy się pracą. Kiedy zaczynaliśmy, mieszkałem na Jelonkach. Pracowałem na Pradze Poludnie. To były dwa przezciwlegle miejsca w Warszawie. Więć startowałem rano ok. 8 , żeby być na kolegium o 9.00 Ponieważ ostatni dziennik był o 22.00 (lub 23.00?) wracalem ostatnim dziennym autobusem.Pewnego dnia przysnąłem wracają do domu i nagle zbudziło mnie nieprzyjemne uczicie, że coś cieknie mi z nosa... Spojrzalem na dół... mialem całą koszulę we wkrwi. Krwotok z nosa. Uświadomiłem sobie, że to efekt przemęczenia- pracowalem 34 dni prawie bez przerwy! Dopiero wtedy wziąłem sobie wolne.
Na szczęśnie nie tylko pracowaliśmy, ale takż imprezowaliśmy. Mieliśmy taką stałą ekipę Paweł Maciąg, Wojtek Zając, Aśka Wrześniewska, ja ... Balangowaliśmy między innymi w "Dziekance" na Krakowskim Przedmieściu....Pamiętam też impreze u mnie w mieszkaniu na ul Puszczyka na Ursynowie. To było 21. lub 22. piętro z pieknym widokiem na Ursynów.Mieszkałem tam z Arturem Tamborskim. Mieszkło się zakomicie,, bo Artur miał dziewczynę i właściwie nigdy go nie było. Ależ była balanga. Semka, Bater, Kalinowski i Sellin śpiewali żurawiiejki, lało się morze alkoholu. Była oczuwiście policja, ale mimo wszystko zabawa toczyła się dalej...
Jarek był zapiekłym antykomunistą, patriotą i konserwatystą. Prywantnie często mówił, że nie cierpi tej czerwoonej zarazy, ale nauczył mie, że dziennikarstwo jest misją bezstronną. I kiedy zaczynami pracowac, zapominamy o swoich poglądach- jedyną partią, w jakiej jesteśmy, to partia zdrowego rozsądku.Jarek często nam powtarzał, że widzów nie obchodzi Rco myśli dziennikarz. - Widz ma dostać informację bezstronną i rzetelną. Jeżeli jest wypowiedź kogoś z rządu, to musi być i głos opozycji. I odwrotnie - jeżeli opozycja atakuje rząd, gabinet musi mieć szansę odpowiedzieć na zarzuty. Jarek dbał też, żeby w programach publicystycznych nie ukazywało się zbyt wielu polityków jednej opcji. Ten „ parytet” sporo go kosztował, ale był z niego dumny. Starał się nam wpoić, że niezależne od tego, co myślimy od danym polityku musimy traktować go tak jak wszystkich innych.
Bufet na antersoli odegrał jeszcze raz swoje miejsce w historiii. To tam świętowaliśmy wygraną koncesję Dowiedziedzieliśy się o tym siedzać w naszych pokoikachna antersoli. Ale nasze ekipy były na sali,gdzie ogłaszano decyzję KRRiTV. Kiedy usłyszeliśmy werdykt Rady, zaczęliśmy wiwatować! Żyjemy! Wiedzieliśmy, że rozstrzygając o losie Polsatu KRRiTV rozstrzyga także przyszłość „Informacji”. Kilka godzin po ogłoszeniu decyzji Rady, wszyscy dziennikarze oraz inni pracownicy stacji zebrali się w… bufecie na pierwszym piętrze biurowca przy Alei Stanów Zjednoczonych.,. Prezes Solorz przyniósł gigantyczną butlę szampana. Otworzył ją i powiedział, że dziękuje nam wszystkim i rozpoczynamy nowy etap w naszym życiu. Myślę, że wszystkim nam spadł kamień z serca. Zdawaliśmy sobie sprawę, że bez koncesji nasze dni byłyby policzone. Solorz nie utrzymywałby w nieskończoność programu, który dużo kosztuje a z oglądalnością bywa różnie.
Polsat to była specyficzna firma. Kiedy dostaliśmy koncesję wiedzielismy, ze robi sie potężną firmą ale jednocześnie to była firma bardzo rodzinna. Kiedy ktos miał jakis problem, szedł do Pani Mieci- główej księgowej z Wrocławia- ona zawsze pomogła.Albo szedł do samego Solorza, on zawsze wysłuchał. Nawet, kiedy dwie reporterki poszły do niego kompletnie zalane i z płaczem zaczęły wylewać swoje żale. Mówiły, że ciężko harują, ale czują się niedooceniane i maja kłopoty. Solorz je wysłuchał,, poklepał poplecach powiedział że rozumie i dziewczyny wyszły z gabinetu.. Dziś sam w to nie wierzę,, ale tak było naprawdę.Pamiętam też wizytę premiera Waldemara Pawlaka, to było chyba w okolicach 1994 roku- le równie dobrrze może to być 1997?. Byliśmy wszyscy niebywale podnieceni, bo nie codzien szef rządu odwiedza taką niewielką stacyjkę telewizyjną. Wcześiej przyjechali BOR-owcy, sprawdzili budynek,, premier wszedl do studia, udzielil wywiadu i wracał korytarzem, a na korytarzu, nagle pojawiło się jakieś 5-6 letnie dziecko- to był synek pani Eli z magazynu, po chwili drogę premierowi i oorszakowi zabiegło jakieś kolejne dziecko, a na koniec z newsroomu ( a więc to był raczekj rok 1997) kobieta w zaawansowej ciąży- to była Jola Brudzińska. Pawlak aż się zatrzymał zdziwony dziećmi biegającymi po korytarzu naszą Jolą, która wyglądała, jakby miała za chwilę urodzić...
Szczerze przyznam,że czuliśmy sie nieco jak ubodzy krewni Wiadomości i Panoramy. W połowie lat 90-tych to oni byli Bogiami, a my zaledwie ludźmi. My musieliśy kombinować i stawać na głowie, żeby robić rzeczy które oni dostawali na tacy. Mieli wiecej kamer, wiecej ludzi,wiecej ośrodków,, więcej wszystkiego. Ale z drugiej sttrony my wciąż wierzylismy, że to co robimy jest ważne.Ale czuliśy się generanie trochę jak kwiatek do kożucha. Dosłownie...
Pamietam dzeń, w którym ruszyły "Fakty"-to było niewiarygodne. Dla nas to był szok to była zupełnie nowa jakość. Dotychczas nikt tak newsów w telewizji nie robił. Program wyglądał dotychczas tak: zapowiedź prezentera - odczytywana z kartki lub promptera, później materiał typu setka, off, setka off,( wypowiedź bohatera materiału, przeplatananaczytanym tekstem dziennikarza, przykrytym zdjęciami , przy. Autor) ewentualnie- bardzo rzadko- stand up. I kolejne zapowiedz odczytywana sztywno przez prezentera. A tutaj nagle w wielkim i efektownym studiu pokazał się młody, całkiem przystojny facet, który nie czytał, lecz mówił do widza. Oprócz materiałów, z których każdy miał na końcu stand up, były także łączenia na żywo. To wszystko kręciło się w oszałamiającym dla nas tempie. Były oczywiście wpadki, ale wiedzieliśmy, że po tym co pokazały „Fakty” telewizyjne newsy nie będą już takie same. Kto wie, pomyślałem, może osiągną cel i zakasują Wiadomości?
Po :"Faktach" nic już nie było takie same. Okazało się, że Wiadomości mogą mieć realną konkurencję, ba lepszą od nich. Wtedy jeszcze nie znałem danych z oglądalnoścl ale ja i wszyscyoglądalalismy Fakty i dla to było coś. Wszystko sie kręciło, błyszczało i migotało, no i Lis.. To był kolorowy, wielki świat, przy którym Informacje wyglądały naprawdę siermiężnie. U nas nic się nie kręciło jak w kalejdoskopie... Jedyne czym mogliśmy zwalczyc to jakoś samych materiałów. No i bezstronnością. Przez te kilkanaście lat nie przypominam sobie, żeby Solorz naciskał w jakieś sprawie politycznej.Biznesowej - owszem. Większość z nas musiała zrobic materiał o PTE Polsat, stoczni Gdańskiej, albo o jakimś innym, ważnym dla firmy temacie.No i jeszcze jjedna rzecz... Wiele złego słyszałem o Solorzu,czasem też go przeklinałem- jak to w pracy czasami się zdarza źe pomyśleć o pracodawcy- ale zawsze był lojalny. Jeżeli byłeś wobec niego lojalny, on też był lojajny wobec ciebie.Poza tym był wiernym pracodawcą. Sporo ludzi pracuje ta po kiilkadziesiąt lat. Jest dziś- 2010- pani Ela z magazynu z mężem Adasiem,, którzy byli w Polsacie, zanim jeszcze był Polsat. Wczesniej pracowali w PAI-Filmie,ktorą kupił Solorz. Ela mówiła i, że złego słowa na Solorza nie da powiedzieć. W wielkiej korporacji albo jakiejś supernowoczesnej firmie, gdzie liczy się wyłącznie zysk,już dawno wywaliliby ją na zbity pysk zatrudniając kogos młodszego i nieco tańszego.A Solorz ja nadal zatrudniał..i mimo to zrobił potężną korporację! Z Elą życzymy sobie czasem" Sto lat....pracy w Polsacie"
Po Jarku i Piotrku przyszedł Krzyś Panek - ten od opowieści o teorigo Tomasza z Akwinu. - Pamiętam zebranie w „szklaku” ( okrągłe, przeszkolne pomieszczenie ) Newsroomu na Ostrobramskiej. Zespół miał wrażenie, że Solorzowi nie zależy na powołaniu nowego szefa „Informacji”. Może dlatego, że nasz właściciel niezbyt lubił rozdmuchane struktury, a może- pół żartem, pół serio- kiedy nie było szefa programu, nikt nie zawracał mu głowy żądając tego czy owego. Członkowie programu zaprosili więc Prezesa Rady Nadzorczej (Zygmunta Solorza,) oraz Prezesa Zarządu Aleksandra Myszkę na spotkanie - właśnie w „szklaku”. Solorz i Myszka usiedli i zaczęli dyskutować o nowym szefie programu, ale widać było, że Solorz nie jest do końca przekonany. Wtedy reporter Krzysztof Panek zwrócił się do Solorza: Panie prezesie bo widzi Pan, potrzebujemy ustalić hierarchię bytów. Już święty Tomasz z Akwinu…i tutaj Krzysztof Panek zaczął wyłuszczać teorię bytów Świętego Tomasza z Akwinu… Nigdy wcześniej i nigdy później nie widziałem tak zdziwionego Solorza. To człowiek czynu i konkretu, filozoficzne rozważania są mu obce. Oczy zrobiły mu się jak dwa spodeczki i z osłupieniem popatrzył na Myszkę. Myszka w równie wielkim osłupieniu popatrzył na Solorza. A Krzyś Panek - jakby tego nie zauważając - z zaangażowaniem opisywał poszczególne kręgi bytów i istnienia wg Świętego Tomasza Z Akwinu.. Epilog tej historii nastąpił kilka tygodni później - „Informacje” doczekały się w końcu nowego szefa. Został nim... Krzysztof Panek
. Po starym Polsaci krązyło mnóstwo opowieści o Krzysiu. A to, że Krzyś poszedł kiedyś jako świadek a proces sądowy anarchistt,ow a z procesu wyszedł jjako oskarżony, a to że kiedys krzys cofałł swoim starym garbusem, coofał, cofał,, aż w końcu kierowca Polsatu ostrzegł go, że zaraz walnie w zamkiętą bramę: Nie walnę odparł krzyś.. i walnął w bramę. Krzys był mieszanką geniusza i kompletnie oderwanego od rzeczywistości faceta - wspomina Tomasz Jabłoński - kiedyś zobaczyłem przez okno, jak Krzyś chodzi po parkingu trzymając w jednym ręku telefon, a w drugim… nosidełko ze swoją najwyżej roczną córeczką Ruth. W pewnej chwili Krzyś zatrzymał się na chwilę, postawił nosidełko na środku parkingu i zaczął wokół niego chodzić rozmawiając przez telefon. Chodził i chodził, aż w końcu przestał rozmawiać, odsunął słuchawkę od ucha i poszedł do budynku. Na środku parkingu została w nosidełku mała Ruth. Ekipy nazywały go "Nietoperz", bo biegał po Sejmie z Rozwianą marynarką,, rozszalałym wzrokiemi i mokrofoem w ręku niczym Batman w swojej peleryie. Ja uważałem, że jest kosmitą,, i do dziś tak uważam..
NIe napisalem o technice. A to też ważna rzecz. Na początku pracowalismy na betach- duże kamery i duże kasety większe niż VHS- kilkanaście trazy droższe. Ale obraz dawaly bardzo dobry. lepszy niz poźniejsze cyfrowe "mydło". Na cyfrę przeszliśmy gdzieś koło 1997-8 roku. Wprowadzono wtedy czasy AVIDA- to cala siec komoputerów. Podobno, zeby sprowadzić serwer do obslugi montazy i emisji, trzeba bylo mieć zezwolenie amerykańskiego rządu, bo technologia była wczesniej stosowana w zbrojeniach do sterowania rakietami byl objęty ograniczeniami w eksporcie. Montowanie okazyało się jednak trudniejsze niż sterowanie rakietami.. System wieszał się na początku kolosalnie. Wyobraźcie sobie, że montujecie felieton, nad którym pracowaliście cały dzień a on na kilka minut przed emisją „wylatuje w powietrze”, bo komputer się zawiesił! Ileż przekleństw nasłuchały się AVIDY na montażach. Oczywiście od początku obowiązywał ba cup, w postaci taśm. Zmontowany materiał zgrywano na taśmę i taśma wędrowała na emisję. Materiał startował jednocześnie z komputera i taśmy. Kiedy komputer zawodził, pracownik emisji błyskawicznie przechodził na emisję z kasety. To była prawdziwa” jazda bez trzymanki.
Krzyś wprowadził zamordyzm.Jako absolwent filozofii twierdził,, że trzeba się kierować zimną logiką i matematyką. Do tego dochodził też rachune ekonomiczny. To za jego czasów doszło do zamachów na WTC. Pamiętam, że był piękny dzień. Kiedy uderzył pierwszy samolot, myśleliśmy że to jkaś katastrofa. Pomyślałem, że mam temat na zagrnicę. Ale po kilku? minutach w CNN zobaczyliśmy jakw drugą wieżę uderza kolejny samolot. Wtedy już CNN dawał nagłówek "America under atttack"-Ameryka zaatakowana. Stalliśmy z Wojtkiem Szelągiem i patrzyliśmy jak zaczarowani w ekran telewizora zawieszony koło drzwi bliiżej studia w newsroomie.A tam rozgrywał się dramat. Niemal co chwila pokazywały się kolejne informacje o alarmach- Biiały Dom, Kapitol, FBI, Urząd rezerwFederalnych. Alarmy w Nowym Jorku, Waszyngtonie, Los Angeles. Booże, to wojna! Ale kto mógł zaatakować najptęzniejsze pństwo świata. Przez pierwszych kilka chwil wyglądało to jakby naprawdę wybuchła wojna. A później dzwoiliśmy do Maciaga,który był nnaszym korespondentem w USA, Ciięzko było, bo nie działały komórki..Paweł mówił, że wieczorem w dniu zamachów pojechał a gruzy rowerem, bo cały ruch był wstrzymany. Maciąg dwoił się i ttroił. Mówił nam, że my tego nie zrozumiemy, bo widzimy to wszystko tylo na ekranach CNN a on to wszystko ogląda na włase oczy. a propos CNN. Na początku lt 2000-nych podpisaliśmy z nimi umowę. Po cichu miałem nadzieję, że polecę do Atllanty na szkolenie. Wszyscy zresztą mieli nadziej,, że wydarzey się coś wielkiego. Wow! CNN to było coś ! Do dziś nie wiem, dlaczego wybrali w Polsce jako partnera właśnie Polsat. Byłem jedną z osób odpowiedzialny za w spółpracę z CNN została w „Informacjach” Urszula Rzepczak. Szybko jednak „Informacje” stanęły w obliczu klęski urodzaju. Każdego dnia, za pośrednictwem łączy satelitarnych , do Polsatu spływało około półtorej godziny materiałów z CNN. Były to zarówno surowe, nieobrobione zdjęcia, jak i gotowe materiały, które krążyły już na antenie . Trzeba było jakoś je zagospodarować, więc w „Informacjach” o 15.45 obowiązkowo zaczął się ukazywać jakiś materiał CNN. Staraliśmy się także jak najczęściej wkładać je do głównego wydania” Informacji”. Chociaż trzeba przyznać,, że czasami była to niewiarygodna mordęga. Przerobić zmontowany materiał, z nagrany głosem amerykańskiego lektora nie było łatwo. CNN miał szybszy montaż, językowe efekty dźwiękowe( a więc niezrozumiałe dla większości Polaków) i często te tematy były najzwyczajniej w świecie nieinteresujące dla polskiego widza. Część materiałów dotyczących problemów zdrowia upchnięto w kanale medycznym Polsatu”Zdrowie i Uroda”. Poza tym powstało bardzo wiele świetnym materiałów, których fragmenty pochodziły z przekazów CNN. Czasami jednak mieliśmy niedosyt, że dostajemy tak dużo, a tak niewiele jesteśmy w stanie wykorzystaći
Koncówka" Informacji" to był właściwie czas nieustannych reform. Niemal prze cały czas coś zmieniano. A to scenografie, a to cos innego, ale zmiany były kosmetyczne. W koncu studio ożna zmienić na określoą liczbę sposobów. Sposób pracy był różny, ale my zagraniczni pracowalismy na zmiany.. Jedna osoba przychodziła od 09.-19 00. Ta osoba robiła materiał i flash na 15.45. Zresztą to wydanie było najlepiej oglądanym programem informacyjny Polsatu O ile sobie przypoominam.. bo dane o ogladalnosci starych programow nie jest latwo znaleźć..- to regularnie mielismy powyzej 25% udziału w rynku. Powodem był między innymi flash lifestylowy, zwany także showbiznesowym. W tandemie z Arturem Tamborskim robiliśmy regularnie 27-27%. Chociaz czasami trzeba się było sprężyć, bo taki flsh trwał miimum 1'45. Poza ty sami to wszystkomotowalismy. Było naprawdę dużo pracy. Druga osoba przychodziła -0 ile sobie prrzypominam- ok 13-14 i siedziała w pracy do godziny 23- do ostatniego wydania Biznes Informacji. A czasami program był najwcześniejszym programem informacyjnym, bo zaczynał się po północy. O ile pamiętam raz zczynały się nawet 0.20. Tak nawiasem miało wówczas jakieś gigantyczne notownia i bardzo dobre udziały w rynku. Może dlatego,że były uplasowane idealnie. Cała konkurencja dawała wówczas takie roznegliżowane panienki, więc jeżell ktoś chciał obejrzeć coś innego, musiał ooglądac Polsat. Zresztą pamiętam, że elementy erotyczne w bizes informacjach też były. Sam zrobiłem kiedyś materiiał o przemyśle erotycznym w Polsce.
Kiedy czytam te moje wypociny, widzę, że trochę w nich chaosu, ale zapisywalem je " w czasie". Ale mimo warto je było zrobić Bo w końu to "Informacje" tworzyły Historię a ja byłem jej częscią.
naprawdę nie jest się takim jakim się widzi samemu lecz takim, jakim Cię widza inni Zofia Nałkowska "Granica"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka