Widzowie oczekiwali powtórki z klasyki "Latającego cyrku", który uczynił z komików gwiazdy pierwszej wielkości, i się nie zawiedli. Zaserwowano im stare, dobre, wręcz kultowe numery, takie jak skecz o martwej papudze, piosenkę drwala czy "Hiszpańską inkwizycję". Część numerów sprzed lat pokazywano na ekranie i publiczność przyjmowała je entuzjastycznie. /gw/
Powrócił, ale nawet nieobecny, bawił i inspirował. Pamiętacie obronę rasistowskich wybryków Wojewódzkiego? Węglarczyk dostrzegł w nich głębię przemyśleń Monty Pythona właśnie!
Niedawno słyszałem fragment jakiejś audycji w TokFm - w sudiu same kobiety - podczas której dyskutantki z uznaniem mówiły o odwadze dowcipu MP i otwartości Brytyjczyków, dając za przykład skecze, w których komicy drwią z papieża i katolików. To by u nas nie przeszło - skonstatowały. Przeszłoby, przeszło - gdybyśmy byli krajem protestanckim.
GW przytacza opinie prasy angielskiej - te entuzjastyczne i te chłodne ...
"Times" pyta, czy trwające dwie i pół godziny show "nawróci jakichś niewiernych na Pythona" i od razu odpowiada, że nie. "Independent" sądzi, że widzów ściągnięto na arenę O2, by zobaczyli materiał, który można przecież znaleźć na płytach DVD, pisze o "żałośnie leniwej produkcji" i daje tylko dwie gwiazdki. A "Guardian" zauważa złośliwie, że Johnowi Cleese'owi urósł brzuch i odnotowuje, że niektóre z dowcipów trochę się zestarzały, ale też podkreśla, że "to wciąż poważnie utalentowana banda głupków".
Z pewnością, pośród aktualnych, znajduje się ten o GENDER - TAKI MAŁY WYPADEK PRZY PRACY ...
Aby powiało klimatem montypythonicznym, zadedykujmy go pannie Annie: