trescharchi trescharchi
4010
BLOG

Ambasada Izraela bierze się za edukację Polskiej młodzieży.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 167

I nie dotyczy to bynajmniej tak potrzebnej edukacji jak choćby ta, by pokazać całemu światu że Auschwitz był niemieckim (nie hitlerowskim) obozem zagłady, w którym tak samo bezsensownie i tragicznie ginęli Polacy, Cyganie, Rosjanie i Żydzi. Takie wspólne dzieło edukacyjne, wspólne wizyty młodzieży Polskiej i Izraelskiej w obozie, podpopowiedzenie rozwiązań mających na celu wprowadzenie w Polsce zwyczaju odwiedzin Naszych uczniów w Katyniu, celem budowania odpowiedzialnej tożsamości narodowej - o, takie działania można powitać z pocałowaniem w rękę.

Niestety - mamy bardzo smutny, a i trochę przerażający przykład tego, jak wydarzenia odbywające się kilka tysięcy kilometrów od Polski mogą wpływać na Nasz Kraj. I na Naszą młodzież, tak przy okazji. Mamy oto Tarnów, gdzie - zważmy, już pod koniec roku szkolnego, a zatem w chwili, kiedy młode marzenia wybiegają raczej w stronę wakacji, tym bardziej więc doceńmy chęć uczestnictwa - gdzie zaplanowano spotkanie z prezesem pewnego stowarzyszenia społeczno - kulturalnego Polskich Palestyńczyków. Facet mieszka w Polsce od lat, po Polsku dobrze rozumie, lubi Nasz Kraj, nie ma licencji pilota, nie chodzi w "arafatce" tylko w garniturze - zwyczajny Palestyńczyk, jakich tysiące w Polsce i miliony w Palestynie.

Nauczyciele tłumaczą, że spotkanie zorganizowano po to, by poznać opinię Palestyńczyka na temat konfliktu na Bliskim Wschodzie - wielokrotnie rozmawiano o tym z punktu widzenia Izraelczyków, a liceum tarnowskie wymyśla nawet wymiany młodzieży Polsko - Izraelskiej. W wypracowaniu sobie własnego zdania na temat dramatycznych wydarzeń toczących się pomiędzy tymi zwaśnionymi narodami z pewnością pomogłoby właśnie wysłuchanie zdania z drugiej strony, zapewne odmiennego od zdania Izraelskiego, ale też potrzebnego w dobrej debacie. Fajna, cenna inicjatywa, pozwalająca młodzieży zapoznać się z różnymi opiniami i skłaniająca do samodzielnego myślenia.

Niestety, dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane - kiedy rozniosły się wieści o zaproszeniu Palestyńczyka, w szkolnym sekretarciacie zabrzęczał "gorący telefon". Dyrekcja liceum utrzymuje, że dzwonił sam ambasador Izraela w Polsce, domagając się odwołania zaplanowanego spotkania, a w dodatku - pierwszy, koronny argument, mający sprowadzić od razu oponenta do roli "przepraszacza" - zarzucił nauczycielom, że w ich tarnowskim liceum szaleje antysemityzm, i pal licho, że jest zaplanowana wymiana młodzieży, pal licho, że dyrektorka ma nawet dyplom uznania z Yad Vashem, a takowych dyplomów to na piękne oczy się nie dostaje, jeno trzeba zasłużyć. Klamka zapadła - zapraszacie palestyńskiego kryptoterrorystę, z pewnością jesteście krwiożerczymi antysemitami.

Ambsada broni się - podobno telefonował jeden z pracowników, nie sama Jego Eminencja - podobno tenże pracownik ma w gestii edukację właśnie i dlatego poczuł się urażony wizytą Palestyńczyka w szkole, a zresztą dzwonił tylko po to, by "wyrazić zdziwienie" i niczego nie żądał. Zrobiono też szybką prasówkę i wykazano, że ów Palestyńczyk miał w tym roku wypowiedzieć słowa : "naród żydowski nie istnieje". Nauczyciele wybrali najgorszą z możliwych dróg - nie podejmując żadnej klarownej decyzji zdecydowali się odłożyć spotkanie na "kiedyś tam", co może i jest dyplomatyczne, ale jednak - problemu nie rozwiązuje.

Cała historia jest smutna, bo nie sposób nie odnieść wrażenia, że Izraelczycy zastosowali "cenzurę prewencyjną" - w dodatku nie na terenie własnego Państwa, gdzie mieliby do tego pełne prawo. W tej historii nie ma wygranych - przegrała młodzież, która nie wysłucha palestyńskiej opinii o bliskowschodnim konflikcie. Przegrała ambsada, bo miast zaproponować przyjazd do Tarnowa również swojego człowieka - co byłoby zalążkiem interesującej, wolnej od polityki debaty w gronie ciekawych świata młodych ludzi - wolała zawczasu "zadzwonić". Przegrała dyrekcja szkoły, bowiem - w obliczu telefonu z Warszawy i absurdalnych zarzutów o antysemityzm - nie potrafiła przeforsować swojego zdania i zrobić tak, jak uważa.

Fajnie byłoby, gdyby temat nagłośniła "Wyborcza" - co skłoniłoby Radka Sikorskiego, pewnie jej zagorzałego czytelnika - do zaproszenia ambasadora Izraela na robocze śniadanie, gdzie przy dobrej kawie można na spokojnie wytłumaczyć, dlaczego taką wagę w Polsce przywiązujemy do wolnej, obiektywnej debaty. I jakie mamy złe doświadczenia z "telefonami z ambasady" dyktującymi Nam, co mamy robić. I że zawsze warto rozmawiać, a nie zakazywać. Mam nadzieję, że "Wyborcza" napisze. Bo przecież : "im nie jest wszystko jedno".

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka