trescharchi trescharchi
2603
BLOG

Panie Giertych, czy warto...?

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 65

Bohater niniejszej notki wielokrotnie utrzymywał, że - mimo całkiem udanej (i popłatnej) kariery adwokackiej - ciągnie go do polityki; nie dziwota zresztą, cała masa byłych polityków nawet mimo sukcesów zawodowych w innych branżach wciąż narzeka, że czegoś im brakuje. Polityka jest jak narkotyk - starodawny to truizm, ale bardzo prawdziwy, zwłaszcza w Polsce, gdzie "pan polityk" jest panem wielką gębą, ma pełno uprawnień i usprawnień życia codziennego, wreszcie zaś - jeśli tylko jest nieco obrotniejszy - nigdy już z głodu nie zginie, nawet w wypadku popełnienia jakiegoś politycznego seppuku (vide: pijany w sztok poseł PSL-u, który mimo to odnalazł się na spokojnej, Państwowej posadzce).

Dlatego to, że pan Giertych chce do polityki wrócić, jest całkiem naturalne i zrozumiałe; co więcej, mimo kontrowersji jakie wzbudzał (i wzbudza) jest to człowiek inteligentny, a takich w Naszym parlamencie nigdy dość. Powiadają, że sprawny polityk musi być dotknięty "cudem niepamięci"; takim cudem dotknięci są choćby pan Lech Wałęsa, niepomny już na to, co kiedyś wygadywał o nim "salon", takim cudem (aczkolwiek tu sprawność polityczna jest wielce dyskusyjna) dotknięty jest też pan profesor Niesiołowski, niegdyś zatwardziały przeciwnik PO (a wszyscy wiemy, jak potrafi nienawidzić pan Stefan), dziś jeden z najżarliwszych obrońców tego ugrupowania, wreszcie ów cud dotknął i pana ministra Boniego, który dawniej gotów był na szable iść z każdym, kto imputował mu bycie TW, a obecnie - po kilkunastu latach - sam się do tego jak gdyby nigdy nic przyznał.

Ale czy ów "cud niepamięci" musi być aż tak jaskrawy - tego prawdę mówiąc nie wiem. Ze swoim ciążeniem w stronę Platformy - pan Giertych jest dla mnie całkowicie nieautentyczny. Wpierw przez wiele, wiele miesięcy był przez środowiska, do których dzisiaj aspiruje odsądzany od czci i wiary ("dosyć Gier-tych", "Giertych do wora" itp.), dziś pokornie zniża głowę i maszeruje ręka w rękę z panem prezydentem Komorowskim; przy czym wielce nieeleganckie - już z etycznego punktu widzenia - jest, by obrońca pana Michała Tuska fraternizował się tak mocno z otoczeniem pana Tuska seniora, mimo gorączkowych zapewień tego ostatniego, że on z karierą i przygodami syna (jako "Józefa Bąka") nie chce mieć nic wspólnego. Coś tu zgrzyta.

Doszło nawet do tego, że pan Giertych jest wychwalany przez... pana Adama Michnika, co już zakrawa na pewien absurd; ostatecznie jednak "neofitę" trzeba dopieścić, sprawić, by poczuł się ważny (polecam felieton pana Michnika "są też uczciwi endecy") i by całkowicie "zaprzedał duszę". Jeszcze raz powiadam - nie ma nic złego w tym, że pan Giertych próbuje reaktywować (na razie dość nieśmiało) swoją karierę polityczną. Rozchodzi się tylko i wyłącznie o autentyczność; człowiek, który zęby zjadł na totalnej krytyce PO obecnie aspiruje coraz odważniej do jej środowiska; będzie tam chętnie przyjęty, oczywiście, primo - w imię "wielokulturowości" ugrupowania pana Tuska, secundo - bo zawsze będzie można byłym koalicjantem poszczuć środowisko PiS, a kto wie, może i jakąś brudną sprawkę z okresu 2005-2007 na łamach "Wyborczej" ujawni.

Panu Giertychowi jednak - powtarzam, człekowi łebskiemu - polecam prześledzenie losów wspomnianego pana Niesiołowskiego, pani Kluzik-Rostkowskiej, pana Arłukowicza i tak dalej...ludzie ci w środowisku PO zawsze będą - mimo festiwalu uśmiechów i klepnięć na użytek gawiedzi czy kamer - pariasami, ludźmi "z zewnątrz", kiszącymi się w swoich maleńkich grupkach i chcącymi tylko przetrwać; czy taki scenariusz zadowala ambicje pana Giertycha, czy warte jest to powrotu? Wątpię. Inna sprawa, czy ktoś na pana Giertycha zechciałby zagłosować; czytelnicy "Wyborczej" zapewne zgłupieli już od tej zmiany wizerunkowej o 180 stopni, i nawet "życzliwe" sugestie redaktorów, że pan Giertych jest już "nasz" mogą nie rozwiać nieufności do tego "przefarbowanego faszysty"; czy sama PO powita z radością wzmocnienie skrzydła konserwatywnego w partii - też można wątpić.

Nie chciałbym obrażać człowieka, który - chyba jako jedyny (ocenę efektów pozostawiam Czytelników) chciał coś w Polskiej edukacji zmienić i za to był odsądzany od czci i wiary - ale powiedzenie Lenina o "pożytecznych idiotach" pasuje do tej sytuacji jak ulał. Jeśli przekonania i pomysły pana Giertycha pozostały niezmienne - to w środowisku pana Tuska nie ma czego szukać. Jeśli to zwykły oportunizm - to szkoda kolejnej zmarnowanej kariery.

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (65)

Inne tematy w dziale Polityka