trescharchi trescharchi
2319
BLOG

O sztuce przetargów w śląskich szpitalach.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 54

Tytuł jest uogólnieniem - rozchodzi się o szpital sosnowiecki, więc śląskim w żaden sposób nazwać go nie można; sami pacjenci i mieszkańcy Sosnowca oburzyliby się na takie nadużycie. Niemniej - rzecz dzieje się w województwie śląskim, zatem niech zostanie tak jak jest. Liczy się co innego: zadziwiająca obojętność śląskiego Urzędu Marszałkowskiego - wiem, obecnie bezkrólewie, niemniej wypadałoby zareagować - na pojawiające się zewsząd (lekarze, media) sygnały o nieprawidłowościach mających miejsce w ciągu ostatnich dwóch lat (czasu na przyjrzenie się sprawie mnóstwo) w jednym ze szpitali. Pod lupą znalazło się 11 przetargów, we wszystkich startowała konkretna firma (nomen omen o nazwie Konkret) i wszystkie w cuglach wygrała. Przetargi dotyczyły typowego sprzętu szpitalnego, to jest łóżek, wózków, foteli i tym podobne.

Alarm podnieśli - nie dziwota - przedstawiciele pokonanej konkurencji. Dziennikarze poszli tym tropem i zapytali dyrekcję szpitala, czym właściwie różni się sprzęt jedenastokrotnego zwycięzcy od pozostałych oferowanych. Szpital odpowiedział dość enigmatycznie, że "nie jest w stanie odpowiedzieć" gdyż nie przeprowadził "analizy porównawczej ofert innych uczestników rynku" ponieważ "wykracza to poza przedmiot działalności szpitala". Konia z rzędem temu, kto zrozumie na jakiej podstawie szpital wybiera daną ofertę, skoro nie przeprowadza analizy porównawczej. Rzut oka na pytania zadawane przez chętnych na zlecenie dostawców też przynosi bardzo ciekawe rezultaty: szpital dajmy na to nie dopuszcza łóżek z wypełnieniami w innym niż określony (chociaż nader podobnym i tańszym) kolorze - "bo nie". Szpital nie dopuszcza do przetargu urządzeń dezynfekujących które mają wymiary ułatwiające personelowi pracę na nich - "bo nie". I tak dalej, i tak dalej. Można? Można.

Żeby jednak nie wieszać psów tylko na jednej - obdarzonej wyjątkowym szczęściem i dobrą ofertą, bo wygrać 11 przetargów to nie byle co - firmie, to warto przyjrzeć się też przetargowi na dostawę systemu kontroli dostępu na wszystkich oddziałach, czyli po prostu czytników umożliwiających tylko personelowi wstęp do niektórych pomieszczeń. Przetarg ogłoszono tuż przed długim weekendem, plus wyznaczono taki termin, że zainteresowanym pozostały trzy dni robocze na przedstawienie swoich ofert. Któraś z firm poprosiła o całkiem normalną przy takowych instalacjach wizję lokalną, by oszacować, czy to w ogóle da się zrobić. Szpital długo dumał, cóż z taką niespodziewaną prośbą zrobić, wreszcie zezwolono, by eksperci mieli pół godziny na poznanie całego systemu komputerowego szpitala plus obejście 20 oddziałów na 10 piętrach. Tak, nie pomyliłem się, pół godziny. W tym wypadku wygrała jedyna firma, która - mimo przeciwności losu - zdążyła ze swoją ofertą.

Na koniec zaś rzecz najweselsza, chociaż temat jest dość przykry, bo dotyczy zdrowia i ratowania życia - rozpisano przetarg na dostawę bardzo drogiej i specjalistycznej aparatury, wyznaczono zaś na tą dostawę oferentom 10 dni, co jest terminem nie do spełnienia, bo samo zamówienie takiego sprzętu trwa kilka miesięcy, a montaż w szpitalu - minimum dwa tygodnie. Na szczęście pacjenci nie pozostali bez pomocy, bo dzięki ofiarności dyrekcji szpitala wygrały dwie firmy, których sprzęt...już stał w szpitalu. Można? Można.

Zaalarmowany artykułami dziennikarskimi - a może dla świętego spokoju, kto ich tam wie - Urząd Marszałkowski zdecydował się w końcu wysłać do szpitala swoich kontrolerów, jednak sprawdzali oni jeno formalną stronę postępowań, w której żadnych uchybień nie wykryto. Sprawa zatem jest "czysta", a gdy dziennikarze zapytali biuro prasowe marszałka czy zapytano dyrekcję szpitala o tak fundamentalne rzeczy jak danie oferentom 10 dni na kilkumiesięczną usługę - urzędnicy wyjaśnili bardzo uprzejmie, że nie, ponieważ "żaden przepis tego nie reguluje".

Piekielnie trudna sprawa, bo przynajmniej na razie nikt nikogo za rękę nie złapał - wszystko odbywa się w zgodzie z przepisami (zwłaszcza tymi, co to nic nie regulują). O zgodność ze zdrowym rozsądkiem i uczciwą konkurencją już trudniej, ale skoro nadzór szpitala ze strony marszałka nie widzi nic złego - to jakże tu się dopytywać dalej. Tylko jak człowiek sobie policzy, ile jest takich szpitalów w skali całej Polski, ile przetargów odbywa się w taki sposób, to naprawdę, aż szkoda mówić. Nie sposób też nie odnieść wrażenia, że cała kontrola odbywała się na "odwal się"; trzeba było uczynić jakiś gest, by kłopoty szpitala wyciszyć. Ile takich kolejnych przetargów w których wygra jedna, konkretna firma przed Nami - trudno rzec. Pewnie dużo.

Nieśmiertelny już bon-mot pewnej zapłakanej posłanki o "kręceniu lodów" na pewno nie był wzięty z sufitu, nie były to też żadne przechwałki. Kobieta wiedziała o czym mówi.

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (54)

Inne tematy w dziale Polityka