trubro trubro
127
BLOG

Wojsko nam dojrzewa - szklanki się tłuką

trubro trubro Polityka Obserwuj notkę 15

Kiedyś pewien wąsaty człowiek rzucił hasło, że musimy sami sie nauczyć pewnych standardów, dojrzeć, że będziemy popełniać błędy, tłuc szklanki - ale to będą nasze błędy, a na swoich błędach uczy się najskuteczniej. Fakt - czasem warto popatrzeć na innych, i nie powtarzać ich błędów - ale nie w każdej dziedzinie się tak da. Przynajmniej nie od razu.

Chłopcy nasi malowani - nasza armia też dojrzewa. Szkoda tylko, że zamiast uczyć się na doświadczeniach innych, popełniamy błędy zupełnie podstawowe. Najpierw sprawa ostrzału cywili w Afganistanie - pisałem już, że ówczesny minister MON powiedział, że przecież nikt nie mógł przewidzieć, że coś takiego się mogło stać. Ale - wiem jedno, drugi raz się tak nie stanie. Tym razem wojsko będzie zawsze brało pod uwagę to, że na wojnie mogą zginąć cywile, i trzeba zawczasu pomyśleć, co w takich sytuacjach robić.
Teraz mamy drugą sprawę - 'oskarżenie o tchórzostwo'. Kolejny trep naczytał sie książek, naoglądał filmów, posłuchał piosenek patriotycznych o tym, jak to na wojence ładnie - i stwierdził, że żołnierze - sanitariusze, którzy byli 'sparaliżowani strachem' powinni być oskarżeni. Bo nie robili tego, co do nich należy. A on ku@#$ robił.
Kwintesencją 'polskiej myśli szkoleniowej' w wojsku jest historyjka cytowana w dzisiejszej 'Gazecie' - dowódca pokazuje wzorową sytuację :

Wtedy mój podwładny zdjął z siebie cały sprzęt i kamizelkę kuloodporną i powiedział: "Wodzu, ja go wyciągnę". Podczołgał się tam i wyciągnął chłopaka. To prawdziwa odwaga.

Ładna historyjka - prawda ? Taka romantyczna, typowo polska. Tylko jedno tu widać - jedyne, co uratowało tego wyciągniętego to bohaterstwo wbrew rozsądkowi, zachowanie wykraczające poza ramy czegokolwiek, czego można od żołnierza oczekiwać. Dlaczego ? Po pierwsze - kamizelki kuloodporne. Tak - te polskie super ekstra wytrzymałe (naprawdę dobrze chronią) są do dupy, jeżeli chce się w nich na przykład położyć będąc w hełmie i strzelić (hełm spadnie). Tutaj jak widać - człowiek wolał pod gradem kul się czołgać BEZ kamizelki niż w niej. Taka fantazja, czy po prostu nie da się w niej normalnie czołgać ? Jak go wojsko wyposażyło ? Czy ktoś specyfikując warunki zamówienia pomyślał o tym, że w kamizelkach będzie trzeba się czołgać, że ma ona nie zrzucać hełmu z głowy po położeniu się ? Widać niedojrzałość wojska - jeszcze się takich rzeczy musimy nauczyć.
Ale - kamizelka to mały pikuś. Najgłupsze jest to, że to podwładny (nie dowódca) 'wpadł na pomysł' jak uratować kolegę. Nie było procedur, które zostały użyte - to był żywioł. I to podwładny zadecydował co zrobić. Nie dowódca. Ja wiem - na wojnie nie da się wszystkiego według procedur. Ale trzeba w tym kierunku dążyć. Ewakuacja rannych - w takiej sytuacji powinna wyglądać inaczej. Sprzęt do ewakuacji by się przydał porządny (kurtynki kuloodporne czy inne tarcze) - a u nas żołnierz musi zdjąć kamizelkę kuloodporną.

Ale nic to - tych sanitariuszy szkoda. Na całym świecie paramedyków inni chronią jak tylko mogą. Bo życie jednego paramedyka może uratować życie kilkunastu innych. Nie można ich narażać bez potrzeby. Nawet sami mają zakaz wpychania się pod kule bez osłony. Bo narażają wtedy nie tylko siebie, ale i cały oddział. Bo jak zginą, nie będą mogli uratować innym życia. A tu spanikowany dowódca przekleństwami zmuszał sanitariuszy, żeby weszli pod ogień, bez opanowania, albo przynajmniej rozpoznania sytuacji - po to, by ratować trupa (kręgosłup widoczny na wierzchu). Bo to wojsko, tu trzeba bohaterem być ! Ewakuacja ciała w takich warunkach to narażenie całego oddziału. Ale przecież nie o to chodzi - żołnierz ma zdejmować kamizelkę i lecieć pod kule ! To jest prawidłowa postawa, po co nam jakieś procedurki ?
Wiem, mądrzę się. Ale kurcze - logika podpowiada pewne rzeczy, poza tym trochę się naczytałem materiałów szkoleniowych różnych armii świata. Na wszystko mają procedury, które są dla żołnierzy odruchem. Prosta sprawa - jak jest niespodziewany ostrzał, to sanitariusze mają być chronieni. Partyzanckie taktyki są znane od lat - jedna z nich mówi, że trzeba zabić albo zranić sanitariusza, wtedy morale całego oddziału spada. Dlatego ataki wyglądają tak - jest niespodziewany atak, ktoś zostaje ranny, zbyt szybko i bez przygotowania podchodzi sanitariusz i dostaje strzał. Dlatego sanitariusz może wkroczyć wtedy, jak wiadomo, skąd są strzały, jakie jest zagrożenie, gdy można to zrobić z głową, a nie na żywioł. Żywioł wygląda ładnie w filmach. Z tego, co mówili Ci żołnierze - oni byli tak szkoleni. Wiedzieli, że dobry sanitariusz, to żywy sanitariusz. Tylko ich dowódca o tym nie wiedział, i pod wpływem stresu (zginął mu żołnierz) zaczął się zachowywać irracjonalnie. I mogli przez to zginąć następni.

Jeszcze jednego musi się nasze wojsko nauczyć. Że jak żołnierzowi odbije na wojnie i zacznie nagle chodzić w damskich ciuchach, jak go sparaliżuje strach, nawet, jak zabarykaduje się w kantynie z karabinem i granatem - to on jest ofiarą, a nie winowajcą. Narażał swoje życie i zdrowie - w tym zdrowie psychiczne, i jak coś się z nim dzieje niedobrego, to armia się ma nim zaopiekować. A nie wyrzucać na zbity pysk bez kasy na utrzymanie rodziny. Sory stary - popsułeś się, już się nie nadajesz do wojska - wypier@#$, i ciesz się jak w więzieniu nie skończysz za odmowę wykonania rozkazu.

Dowódca mówi 'Gazecie': "Strachu nie da się wyszkolić. Po prostu łapie jednych bardziej, a innych mniej." I na tej podstawie uważa, że jak ktoś raz się za mocno wystraszył, to się po prostu nie nadaje. Bo strachu się nie szkoli. Za to powinien przestać być dowódcą, bo przez takie myślenie może wielu dobrych żołnierzy skreślić. Ależ oczywiście, że strach da się 'szkolić'. A raczej - na całym świecie się szkoli. Kupa psychologów na ten temat się wypowiadała - nie będę powtarzał tego, co słusznie mówili. Tylko nie jest to szkolenie na wykładach, albo na poligonie. To po prostu planowanie zadań, rozmowy po akcjach (rzeczywistych, nie ćwiczebnych) z psychologami, dobieranie odpowiednie następnych akcji, oraz przede wszystkim - niedopuszczanie do sytuacji, że żołnierz przez dłuższy czas (kilka miesięcy) nie jest w sytuacji zagrożenia życia, a potem nagle wysyła się go na akcję, gdzie kule świszczą. Człowiek się przyzwyczaja do strzału adrenaliny. Za pierwszym razem to może sparaliżować - gdy organizm nie jest przyzwyczajony do radzenia sobie z tak dużą jej ilością. Za każdym następnym razem adrenalina działa słabiej (jak narkotyk - tolerancja wzrasta, i o to chodzi). Człowiek się przyzwyczaja. Jak potem znowu przez jakiś czas (u mnie to jest około pół roku) organizm ma stały, bezpieczny jej poziom - tolerancja spada. Dlatego niestety trzeba żołnierzy świadomie wysyłać co jakiś czas w miejsce, gdzie jest niebezpiecznie. Żeby się nie odzwyczaił od adrenaliny. Sanitariusz, który przez rok jeździł tylko karetką poza akcjami bojowymi ma prawo w sytuacji zagrożenia zachować się nieprzewidywalnie. Dowódca powinien o tym wiedzieć. I nie żądać strugania bohatera na siłę, bo 'to wojsko jest, nie przedszkole, nikt się tu z nikim nie będzie cackał'.

Tak marudzę i marudzę na to wojsko - ale to wszystko po to, by pokazać, że teraz jesteśmy na etapie tłuczenia szklanek, uczenia się. Dobrze, że takie akcje są opisywane przez media - to zmusza do zastanawiania się. I wyciągania wniosków.

Tylko tych dwóch żołnierzy mi szkoda. Wojsko się im pięknie odwdzięczyło.

 Taką sobie jeszcze ciekawostkę rzucę - armia hamerykańska testuje nowe techniki wojskowe do walk w mieście, według których żołnierze nie powinni wchodzić do budynków za pomocą naturalnych otworów - drzwi lub okien (mogą wchodzić tylko przez zrobione przez siebie dziury), a do tego wchodzenie do budynku zaczynają od ostatniego piętra i potem idą w dół.  Jacyś tacy dziwni są - przecież to jest jasne, że najlepiej z okrzykiem na ustach wlecieć przez drzwi do środka i zacząć strzelać  ;)

trubro
O mnie trubro

jestem z białka Gęby za lud krzyczące sam lud w końcu znudzą, I twarze lud bawiące na końcu lud znudzą. Ręce za lud walczące sam lud poobcina. Imion miłych ludowi lud pozapomina. Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie. a to nasz wieszcz narodowy, jakże przewidujący nasze czasy - a tak dawno temu te słowa pisał

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka