trubro trubro
61
BLOG

Nasz król musi błyszczeć za nas - czyli tanie latanie

trubro trubro Polityka Obserwuj notkę 24

Dawno, dawno temu, za feudalnych czasów, ludzie byli przyzwyczajeni do tego, że nie są ważni.  Że nic nie mają.  Ale jakoś z tym żyli - od czasu do czasu ich poczucie wartości było podbudowywane przez władcę.  Króla, księcia, czy innego kacyka.  Budowanie poczucia wartości odbywało się poprzez manifestację mocy króla.  Król miał wielki zamek - jego poddani mogli się chwalić przed poddanymi innego władcy: "A nasz król to ma większy zamek, niż wasz".  Albo - "A nasz król to jeździ złotą karetą, a wasz tylko drewnianą".  Albo - patrzyli na króla, i jak miał na sobie zbyt mało złota, to się martwili, że jak dziad wygląda, że przez to prestiżu nie ma.  I że szacunku nie warty.  Taki, co się złotem obwiesza - to dopiero król !
    To była prosta sprawa - od króla/księcia/wójta wymagano, by żył tak, jakby chcieli żyć, którymi rządził, a których na blichtr nie stać.  Ludzie sami nie mogą być noszeni w złotych lektykach, a chcą - więc król musi podróżować złotą lektyką.  Bo naród złotej lektyki się domaga.  Dla siebie - nie dla króla, po to, by pomyśleć "Ale my jesteśmy super ekstra bogatym narodem - król ma zarąbistą lektykę, lepszą, od tego króla obok".  Najgorzej było, gdy król chciał lektyką drewnianą podróżować - wtedy szacunku nie miał, bo ludzie widzieli, że inni królowie w złotych podróżują.  I myśleli sobie: "Inni pomyślą, że jakieś dziady jesteśmy, skoro nas nie stać na złotą lektykę dla króla".

    Takie prymitywne reakcje działają do dziś.  Władca ma sobą uosabiać nasze marzenia.  W naszym imieniu ma  podróżować bezsensownie drogo - bo tak się robi.  Bo tak robią inni, a my dziady nie jesteśmy.  O nie - może i jesteśmy biedni, ale nasz król ma błyszczeć, bo co sobie o nas inni pomyślą.
    Teraz dorabia się do tego ideologię.  Że to ryzyko, że niebezpiecznie.  Że w normalnym samolocie to bombę podłożą na naszego premiera - a w prywatnym byłby bezpieczny.
    Ludzie - jakby ktoś chciał zabić miłościwie nam panującego premiera, to byłby kompletnym debilem, by zrobić to przez podłożenie bomby w samolocie.  Po kiego grzyba robić coś, co jest trudne jak pierun - gdy są o wiele prostsze metody ?  Po co obchodzić zabezpieczenia lotnisk, jak można to zrobić na ulicy ?  Zastanawiam się, czemu żaden dziennikarz gadając z politykiem mówiącym 'bezpieczeństwo' nie pomyślał o tym, i nie zadał takiego pytania ?  Wydaje mi się, że znam odpowiedź - w większości z nas pokutuje przeświadczenie, że "nasz król ma błyszczeć za nas".  A - jeszcze jedna rzecz dochodzi - gdyby ktoś chciał odstrzelić 'tylko' Tuska, to może sumienie nie pozwoliłoby mu na zabicie przy okazji niewinnych pasażerów ?  Podróż z zakładnikami jest bezpieczniejsza ;)

      Samoloty rejsowe to bardzo dobry pomysł.  Jest ich wiele, można sobie dobierać jak się chce, da się nimi podróżować.  Dochodzi jeszcze jedna sprawa - tak naprawdę, to są o niebo bezpieczniejsze od naszych wysłużonych Tu-154.  Są nowocześniejsze, przechodzą częstsze kontrole.  Lot nad oceanem naprawdę wolałbym odbyć w samolocie komercyjnej linii lotniczej (nawet Spain Air ;) ) , niż w samolocie, o którym dawno wszyscy mówią, że trzeba wymienić.  Wolałbym też, by samolot był pilotowany przez kogoś, kto nie musi co jakiś czas na siłę wylatywać ileś tam godzin, by nie stracić uprawnień - tylko przez kogoś, kto lata codziennie, i raczej firma mówi mu, że w tym miesiącu za dużo latał, i ma odpocząć, niż każe mu siadać w pusty samolot i lecieć, żeby nie wyszedł z wprawy.  

   Ale te argumenty jakoś się nie pojawiają w przestrzeni publicznej.  Bo król musi błyszczeć - to jest jedyny argument przeciwko rejsowym samolotom, reszta, to tylko ideologia dorabiana do prymitywnej żądzy luksusu, który to luksus ma być albo dla nas samych, albo - jak nas na to nie stać - dla kogoś, o kim możemy powiedzieć 'nasz premier', 'nasz minister', 'nasz król'.  Król może kłamać, może gadać głupoty - takie rzeczy się wybacza.  Ale niewybaczalny jest brak szacunku dla 'zasad', i tego, co o nas pomyślą inne państwa, gdy zobaczą, że premier leci rejsowym samolotem jak zwykły śmiertelnik.  O tym, że premier jest zwykłym śmiertelnikiem pamiętają tylko niektórzy.

    Wracając do kwestii bezpieczeństwa - gdybym był kimś, kto chce rozwalić samolot z premierem, to byłoby mi o wiele trudniej, gdyby to był samolot rejsowy.  Sposobów jest bardzo wiele - a bomba jest najdurniejszym z tych sposobów.  Nikt 'rozsądny' nie robiłby tego bombą - walnąłby na przykład rakietą podczas podejścia do lądowania.  I teraz pytanie - czy łatwiej stwierdzić 'to ten samolot' gdy ma na kadłubie napis 'To jest samolot premiera Polski', czy gdy jest to po prostu samolot jak każdy inny ?

 

trubro
O mnie trubro

jestem z białka Gęby za lud krzyczące sam lud w końcu znudzą, I twarze lud bawiące na końcu lud znudzą. Ręce za lud walczące sam lud poobcina. Imion miłych ludowi lud pozapomina. Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie. a to nasz wieszcz narodowy, jakże przewidujący nasze czasy - a tak dawno temu te słowa pisał

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Polityka