Liberator Liberator
458
BLOG

Konkurencja niszczy kolej!

Liberator Liberator Gospodarka Obserwuj notkę 9

Nie jestem specem od kolei. Takich speców mamy tutaj na salonie kilku. Blog polokotowca, blog wolny rynek Pana Fularza itd. Ja jestem zwykłym kolejowym pasażerem, który trochę poczytał o tym, czym jest wożony. Bo jak większość Polaków, którzy od lat 90tych ubiegłego wieku masowo odwrócili się od kolei, byłem pewien, że mamy w Polsce dalej jedno wielkie PKP, które wozi ludzi zdezelowanymi „karami” po krzywych torach spóźniając się nagminnie. Ba, tak myśli obecnie większość tzw. „dziennikarzy”, którzy w każdym materiale o kolei popełniają te same błędy… No, ale do rzeczy!

Otóż Szanowni Państwo, mamy w Polsce na kolei „konkurencję”! Naprawdę. Jakieś mądre betonowe głowy postanowiły, że jednego PKP być nie może. Moloch jest zły. Znacznie fajniej będzie, jak z jednego molocha zrobimy konglomerat monopolistów i „wolny” dostęp do torów. Się powie, że idzie modernizacja i lepsze czasy, to tępy lud nie zauważy podwyżek biletów, spadku prędkości na kolejnych liniach czy wręcz zamykania całych linii (vide: Zamojszczyzna i Roztocze). W latach dwutysięcznych podzielono naszą kolej na tzw. Spółki. Inna klika zaczęła zajmować się torami, inna zasilaniem, jeszcze inna obsługą informatyczną. Oczywiście „stworzono” też te, zajmujące się przewozami ludzi i towarów. PKP Cargo od tego czasu woziło towary, PKP InterCity „biznesmenów” na trasach dalekobieżnych a PKP Przewozy Regionalne pospólstwo na trasach lokalnych osobowymi i tych dalszych, pociągami pospiesznymi. Z tego konglomeratu postanowiono pozbyć się tego ostatniego. W 2008 roku rząd postarał się, by oficjalnie spółka ta przeszła na własność Skarbu Państwa by zaraz przebookować ją na samorządy. Jak Państwo wiecie istnieje od dłuższego czasu tendencja by przerzucać wszelkie najmniej opłacalne i najcięższe dla budżetu „usługi” państwowe na samorządy lokalne. I tak wożenie pospólstwa, najbardziej obciążające finanse „przewalono” na województwa. Jeszcze zanim to się stało Mazowsze w 2005 roku powołało własne Koleje Mazowieckie dwa lata później wykupując od PKP Przewozów Regionalnych wszystkie udziały. To jednak detal jak trójmiejska i warszawska Szybka Kolej Miejska czy wojewódzki koleje lokalne, dużo mniejsze od Kolei Mazowieckich.

 

Najciekawszy jest jednak rok 2008, a konkretnie koniec grudnia. Otóż na kilkanaście dni przed oficjalnym „oddaniem” PKP PR w ręce samorządów rząd nasz wykastrował je z pociągów pospiesznych przekazując je we władanie PKP InterCity. Krótko mówiąc, od tej chwili PKP PR miało odwalać tę najcięższą, mozolną robotę w postaci wożenia Malinowskiego do Huty Katowice najgorszymi wagonami osobowymi za kasę samorządów. Szybko okazało się, że co prawda Przewozy mają najwięcej pasażerów (siłą rzeczy wożąc codziennie tysiące ludzi do pracy), ale i największe straty bo dotacje samorządowe nie wystarczają (kto by przypuszczał…). Rząd był zadowolony, bo pozbył się ciężaru i mógł spokojnie skupić się na swojej perle w koronie – PKP InterCity – i dopłacać im za „misję publiczną” typu pośpieszny Białystok-Wrocław w 10 godzin. Stąd nagła zmiana PR tego przewoźnika, próba budowy wizerunku jako tego „luksusowego” i „biznesowego”. Czyniono to z proste przyczyny – plan zakładał prywatyzację tej spółki. Jednak samorządowcy okazali się nie w ciemię bici. Wykorzystując potencjał swojego kolosa na glinianych nogach i doświadczenie zaczęli nie tylko wyciągać ręce po unijną kasę na modernizację swojej flotylli złomu, ale i postanowili wrócić do „dalekobieżnej” gry. Wykorzystując lukę w naszym pięknym kolejowym prawie uruchomili 1 marca 2009 roku usługę pt. InterRegio – tańszą i często szybszą (postoje na mniejszych stacjach trwają czasem minutę) alternatywę dla pociągów pospiesznych PKP InterCity z tym zastrzeżeniem, że większość (choć zdarzają się też połączenia takie jak Poznań-Warszawa realizowana zmodernizowanymi pociągami z przedziałami w standardzie 1 klasy, za które płaci się tyle samo co za drugą) tych połączeń była realizowana taborem osobowym. Często zmodernizowanym, ale wciąż osobowym. InterRegio okazało się strzałem nie w 10tkę a w 100tkę. Polacy jakoś nie odkryli w „pośpiechach” nadmiaru luksusu i wystarczyła im trochę lepsza osobówka w wersji InterRegio. Okazało się, że kolej potrafi na siebie zarabiać, bo usługa ta zaczęła przynosiśc zyski! No i tu zaczęły się schody… Kolejowa para-konkurencja jaka jest taka jest, ale pasażer zaczął czerpać z tego profity. Mógł wybrać, czy woli PKP InterCity czy Przewozy Regionalne (które nie chcąc płacić haraczu pozbyły się rok temu z nazwy członu „PKP”). Między Łodzią a Warszawą zwiększyła się bardzo liczba kursujących składów. Często było tak, że w odstępie 10 minut odjeżdżały dwa pociągi dwóch różnych przewoźników. Podobnie na trasie Warszawa-Katowice, Warszawa-Poznań, Warszawa-Kraków. Ktoś by mógł pomyśleć, że mamy Zachód. Nie do końca, bo obie spółki od początku się nie lubiły. Większość kas należała wówczas do InterCity (dziś o ile w ogóle istnieją, praktycznie wszystkie należą do InterCity) i wcale nie informowały one, że istnieje jakaś alternatywa milcząco sprzedając bilety na „cokolwiek”. I stąd dużo pasażerów wsiadała nie do swojego pociągu, nie mając pojęcia, że jest na torach jakaś konkurencja. Jednak masa pasażerów podróżujących regularnie szybko odkryła tańszą alternatywę. I skwapliwie z niej korzystała. Do czasu…

Właściwie od początku powstania usługi InterRegio Przewozom Regionalnym wypowiedziano wojnę. Kto, to proszę się domyśleć z tekstu. Wszelkimi sposobami starano się ukarać przykładnie samorządowców gdyż nie z nami takie numery i zabawy w luki prawne. InterRegio zostało uznane za nieuczciwą konkurencję! Tak proszę Państwa! Bo oszukiwało! Oszukiwało udając pociąg osobowy w a rzeczywistości niecnie jechało daleko i jechało i jechało! Niestety dla pewnych kręgów skostniały system prawny nie chciał się dać nagiąć na tyle, by wyrzucić Przewozy z relacji dalekobieżnych. Postanowiono więc wykorzystać inną drogę. Siostrzana dla PKP InterCity spółka zajmująca się obsługą torów – PKP Polskie Linie Kolejowe - nagle w maju tego roku stwierdziła, że (a to akurat żadna nowość) Przewozy Regionalne nie płacą na bieżąco za swoje przejazdy po „ich” torach. Operator torów zażądał od przewoźnika samorządowego rychłej likwidacji bodajże 15% NAJMNIEJ dochodowych połączeń. Co prawda podniosły się głosy, ze InterCity też nie płaci regularnie, no ale wicie-rozumicie, w rodzinie nic nie ginie. Pogrożono im paluchem, oficjalnie zakomunikowano, że „się dogadalim” i szlus. Natomiast z Przewozami „się nie dogadalim”. PKP PLK postąpiło jak rasowy terrorysta – samo zdecydowało, które połączenia Przewozów znikną. Tak, zgadliście Państwo. Nie ta zardzewiała osobówka wioząca Malinowskieog do Huty. Zawieszono InterRegio! Po prostu nie pozwolono, żeby te pociągi wyjechały na tory. Po kilkudziesięciodniowych negocjacjach Przewozy zapłaciły część zaległości i InteraRegio zostały odblokowane. Straciły przez to znaczną część pasażerów. Każde dziecko wie, że akurat transport, musi być pewny. Pociąg może się i spóźniać 2 godziny, ale jeśli przyjedzie to znaczny, że jak na polskie warunki jest pewny. Jednak jak nie przyjeżdża przez kilka tygodni no to cóż… Z tego powodu w Przewozach zadecydowano żeby w części InteraRegio od września obciąć kursy w dni robocze co też się stało. Świadczy to wyraźnie, że majowy kryzys dał mocno po gębie tej ciekawej usłudze. Mimo niepowodzeń Przewozy dalej starają się konkurować na trasach dalekobieżnych. Od czerwca tego roku istnieją trzy relacje tzw. RegioExpressu czyli bezpośredniej konkurencji dla ekspresów InterCity. Relacje te to Warszawa - Kraków - Rzeszów i Warszawa - Poznań - Szczecin oraz we współpracy z niemiecnik DB Wrocław-Drezno. Pociągi są tam nowoczesne (także na trasach krajowych, nie tylko tej do Niemiec), jest Internet WiFi, czyste toalety z sygnalizacją ich zajętości (sic!) a cena niewiele wyższa niż w InterRegio.

Żeby jednak obraz nie był tak różowy to trzeba powiedzieć o dawnych osobówkach obecnie jeżdżących jako REGIO. Rozpacz, sami Państwo na pewno wiecie. Nie ma co się jednak oszukiwać, że to czyjakolwiek wina, tak samo było i parę lat temu. Kulejarze często zamiast dostawic dodatkowy wagon twierdzą (UWAGA, teraz będzie stare PRLowskie przysłwowie), że „się nie da” Optymistyczne jest jednak to, że powstało InterRegio i RegioExpress. Niestety nad Przewozami Regionalnymi wiszą ciężkie i ciemne chmury. Nowy projekt ustawy o kolejnictwie zakłada możliwość ogłaszania bankructwa. Zupełna nowość, niby normalna sprawa w wolnym rynku, ale przypominam, że na naszej kolei wolnego rynku nie ma i nigdy nie było. Wbrew twierdzeniom niektórych ważnych osobistości, jakoby jest i to w dodatku przeogromna… I nieuczciwa! Co będzie, jeśli ustawa wejdzie w życie? Przewozy będą zmuszone upaść, do spółki wejdzie syndyk zobowiązany do dalszego wypełniania „misji publicznej” przez spółkę. Ludzie dalej będę jeździć złomem do pracy, do tej Huty Katowice. Nie będzie już jednak przewozów dalekobieżnych, nie będzie InterRegio i RegioExpressów. Znów wrócą dobre czasy, kiedy realizował je jeden przewoźnik, jedno PKP.

 

Tekst powstał jako reakcja wzburzenia po lekturze listu Juliusza Engelhardta, Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Infrastruktury do spraw kolejnictwa do Prezes UOKiK, Pani Małgorzaty Krasnodębskiej – Tomkiel, która ostatnio mocno broni szczątkowej konkurencji w kolejowych przewozach pasażerskich.

Liberator
O mnie Liberator

Laurka od fanów: "Doktryner kapitalizmu" i "obrzydliwy psychol".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka