Austriacki europoseł Hannes Heide zwraca uwagę na poważne braki systemowe w kontroli wydatkowania środków Unii Europejskiej w krajach Afryki. Przyznaje, że gąszcz skomplikowanych schematów finansowych tworzy coś w rodzaju „szarej strefy”, w której trudno dojść, kto ostatecznie jest beneficjentem unijnych pieniędzy. Co gorsza – mandat Europejskiej Prokuratury nie pozwala dziś skutecznie badać nadużyć poza granicami UE. Jak mówi Heide, taka sytuacja podważa przejrzystość miliardowych inwestycji i stwarza realne ryzyko dla kieszeni europejskich podatników.
Rozmowa udostępniona przez Stefana Lalupa, korespondenta Wolnych Mediów
Jak skuteczne są mechanizmy audytu i kontroli UE przy dystrybucji środków w ramach dużych inicjatyw, takich jak Globalna Brama, czy mniejszych – jak program transformacji cyfrowej albo przeciwdziałania wylesianiu w Republice Konga?
UE ma całkiem solidne narzędzia audytu i kontroli, ale – jak to często bywa – diabeł tkwi w szczegółach. Ich skuteczność zależy nie tylko od przepisów, ale i od konsekwencji w działaniu oraz pełnej przejrzystości. Potrzebujemy twardego nadzoru i jasnego raportowania o tym, jaki faktycznie wpływ mają te środki. Każde wydane euro powinno dać się prześledzić od początku do końca. Liczą się wyniki, nie tylko wydatki. Rozwój to nie tylko inwestycje – to kwestia zaufania, odpowiedzialności i demokratycznego nadzoru.
Jak w praktyce wygląda skuteczność programów UE w Afryce? Czy wielkość inwestycji idzie w parze z efektami, czy może coś tu zgrzyta?
Nie można powiedzieć, że działania UE w Afryce to wyrzucanie pieniędzy w błoto – mamy realne efekty: szkoły, szpitale, dostęp do energii, a także poprawę stabilności regionów. Ale nie ma co lukrować rzeczywistości – są też programy, które nie działają tak sprawnie, jak powinny. Czasem nie trafiają do ludzi na czas, a czasem nie przynoszą trwałych korzyści. Sukcesu nie mierzy się kilometrami dróg ani ilością wydanych euro. Liczy się wpływ społeczny: godna praca, uczciwa płaca, zdrowie, edukacja, zrównoważony rozwój. Nasze partnerstwo z Afryką musi opierać się na równości i wzajemnych korzyściach – inaczej to będzie tylko europejski monolog.
Złożone schematy finansowe – z udziałem kapitału publicznego i prywatnego – są konieczne, by zmobilizować inwestycje w Afryce. Ale czy nie tworzą one „szarej strefy” w raportowaniu i rozliczaniu, utrudniając śledzenie, kto naprawdę korzysta z tych środków?
Finansowanie mieszane ma sens – daje większy rozmach inwestycjom. Ale tylko pod jednym warunkiem: pełnej przejrzystości. Bo kiedy w grę wchodzą duże pieniądze, zawsze znajdą się tacy, którzy zechcą „urwać coś dla siebie”. Dlatego uważam, że każdy instrument finansowy powinien spełniać podstawowy wymóg: demokratyczną rozliczalność. Każdy beneficjent musi być jawny, umowy – dostępne publicznie, a fundusze – służyć dobru wspólnemu, nie prywatnym interesom i spekulacjom.
Włoski „Piano Mattei” czy inne inicjatywy narodowe pokazują, że państwa członkowskie UE żywo interesują się Afryką. Czy nie prowadzi to jednak do rozdrobnienia działań i dublowania wysiłków?
Takie inicjatywy mogą być cenne, ale tylko wtedy, gdy grają w jednej drużynie z unijną polityką rozwojową. Jeśli każde państwo zacznie grać na własną nutę, skończy się to chaosem, rywalizacją o wpływy i rozmyciem wspólnej strategii. Europa jest silna wtedy, gdy mówi jednym głosem. Afrykańscy partnerzy mają prawo oczekiwać od nas spójnego, stabilnego i uczciwego podejścia – nie festiwalu narodowych ambicji.
Niektóre raporty, m.in. Oxfamu, wskazują na ucieczkę kapitału z Afryki przez rajskie wyspy i schematy offshore. Czy nie jest tak, że finansując rozwój, UE pośrednio otwiera nowe kanały do prania pieniędzy i korupcji, które potem wracają do Europy?
Korupcja i nielegalne przepływy finansowe to twardy orzech do zgryzienia. Ale ucieczka od odpowiedzialności nie jest rozwiązaniem. Trzeba wprowadzić zasadę „zero tolerancji”: pełną przejrzystość, twarde klauzule antykorupcyjne, standardy zamówień publicznych, cyfrowe śledzenie płatności i niezależne audyty. Europejscy podatnicy mają prawo wiedzieć, że ich pieniądze nie lądują na kontach offshore. Czyste zarządzanie to nie luksus, to obowiązek.
Jak skutecznie Europejska Prokuratura (EPPO) i inne organy nadzoru mogą badać nadużycia w polityce zewnętrznej UE?
Tu widać wyraźną lukę. EPPO ma dziś mandat ograniczony do przestępstw przeciwko budżetowi UE wewnątrz Unii, więc nie może ścigać nadużyć w programach realizowanych np. w Afryce. Na szczęście współpracuje ściśle z OLAF-em, który działa globalnie. Toczą się też rozmowy o rozszerzeniu mandatu Prokuratury na projekty zewnętrzne. Jestem za – w stu procentach. Zasada praworządności musi obowiązywać wszędzie tam, gdzie wydawane są pieniądze europejskich obywateli – bez wyjątków i stref poza kontrolą.
#kolonializm #afryka #UE #PE #uniaeuropejska #parlamenteuropejski #współpraca #neokolonializm #pomoc #ngo #dyplomacja #legiacudzoziemska
Zobacz galerię zdjęć:
Afryka, a Unia Europejska - dyplomacja
Doświadczenie kliniczne oraz indywidualne w rozwiązywaniu problemów związanych z nałogami, głównie dotyczącymi pacjentów uzależnionych od substancji oraz ich rodzin.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka