Wciąż nie mogę oderwać się od tematów afrykańskich, ale jest to zwiiązane z budową ośrodka dla uzależnonych na wspomnianym kontynencie - M.K.
Udo Bullmann to niemiecki polityk z Partii Socjaldemokratycznej (SPD), od 1999 roku zasiadający w Parlamencie Europejskim. W latach 2018–2019 stał na czele frakcji Socjalistów i Demokratów, a dziś uchodzi za jednego z najbardziej zaangażowanych polityków w sprawy rozwoju, demokracji i polityki międzynarodowej.
– W swoich wystąpieniach podkreśla Pan, że polityka UE wobec Afryki pełna jest sprzeczności i hipokryzji. Dlaczego używa Pan tak mocnych słów?
– Bo nie możemy dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Widzimy fundamentalne błędy w podejściu Unii do Afryki – od migracji, przez handel, aż po demokrację. Umowy o Partnerstwie Gospodarczym podkopują rozwój Afryki, migracja jest traktowana głównie przez pryzmat bezpieczeństwa granic, a zasady demokracji stosujemy wybiórczo. Jeśli będziemy tak dalej postępować, nasza wiarygodność wisi na włosku.
– Skoro wspomniał Pan o „Umowach o Partnerstwie Gospodarczym” (EPA)… Często zarzuca im się, że otwierają afrykańskie rynki na towary z Europy, a jednocześnie utrudniają eksport przetworzonych produktów z Afryki. Co UE powinna zrobić, by te umowy były naprawdę partnerskie?
– Krytyka EPA jest jak najbardziej uzasadniona i sam podzielam te obawy. Niedopuszczalne jest, by takie umowy dawały przewagę europejskim firmom, a jednocześnie spychały afrykański eksport na margines. Aby były korzystne dla obu stron, musimy wyjść poza prostą wymianę handlową i zapewnić Afryce realne wsparcie w budowie przemysłu, infrastruktury czy edukacji. Kluczowe są inwestycje w łańcuchy wartości i tworzenie godnych miejsc pracy. UE powinna także poluzować zasady pochodzenia towarów, tak aby kraje afrykańskie mogły je przetwarzać regionalnie i nadal korzystać z preferencji na rynku unijnym. Potrzebujemy reform w ramach WTO i MFW – nienarzucających ślepej liberalizacji, ale pozwalających rozwijającym się gospodarkom prowadzić własną politykę przemysłową. Konieczne są też bezpośrednie inwestycje w rozwój łańcuchów wartości oraz aktywne wsparcie dla Afrykańskiej Kontynentalnej Strefy Wolnego Handlu. I jeszcze jedno: system monitorowania EPA powinien zostać zmieniony tak, aby mierzył nie tylko wyniki handlowe, ale też rzeczywisty wpływ na rozwój i industrializację Afryki.
– Kolejna sprawa to migracja. UE od lat zrzuca odpowiedzialność za jej kontrolę na kraje Afryki Północnej i Zachodniej. Krytycy twierdzą, że prawa człowieka stają się tu moneta przetargową. Jak Pan to widzi?
– To bardzo niepokojące. Obecne, restrykcyjne podejście wielu rządów i Komisji Europejskiej to w dużej mierze ukłon w stronę nastrojów antyimigranckich, zamiast rzetelnej analizy. Pomoc rozwojowa uzależniona od współpracy w kontroli migracji? To dla nas, socjaldemokratów, czerwona linia. Pomoc ma służyć walce z ubóstwem, a nie być instrumentem szantażu. Nie mam wątpliwości: prawa człowieka nie mogą być przedmiotem targów. Outsourcing kontroli migracji, szczególnie wobec uchodźców, okazał się nieskuteczny i często prowadził do łamania podstawowych praw. Umowy migracyjne muszą być w pełni przejrzyste i kontrolowane przez niezależne mechanizmy. Musimy stawiać na bezpieczne i legalne ścieżki migracji – mobilność pracowniczą, łączenie rodzin – aby ograniczyć ryzyko niebezpiecznych, nieuregulowanych tras. A pieniądze z unijnych funduszy migracyjnych powinny trafiać do lokalnych społeczności, które na co dzień przyjmują migrantów, a nie tylko do straży granicznej. Migracja to część ludzkiego doświadczenia. Tak było i tak będzie – ludzie zawsze będą się przemieszczać w poszukiwaniu lepszego życia i bezpieczeństwa.
– Współpraca UE z Afryką często koncentruje się na walce z terroryzmem i niestabilnością. Nie obawia się Pan, że to podejście pomija przyczyny problemu?
– Dokładnie tak. Bezpieczeństwo wojskowe nigdy nie powinno przesłaniać podstawowych źródeł niestabilności. A są nimi bieda, nierówności, brak edukacji i pracy, skutki zmian klimatycznych. Afryka to młody kontynent – miliony ludzi co roku wchodzą na rynek pracy, a miejsc po prostu brakuje. To rodzi frustrację i podatność na radykalizację. Szczególnie niebezpieczne są konflikty o surowce. UE i europejskie firmy muszą uważać, by swoimi inwestycjami nie podsycały takich sporów. Aby zrównoważyć współpracę, musimy zwiększyć finansowanie społeczeństwa obywatelskiego, związków zawodowych, młodzieży i edukacji. Pomoc rozwojowa nie może być podporządkowana agendzie militarnej – jej celem ma być długofalowy rozwój człowieka. Trwały pokój zapewnimy tylko wtedy, gdy skupimy się na demokracji, sprawiedliwości klimatycznej i sprawiedliwym handlu.
– UE lubi mówić o „równym partnerstwie”, ale w Afryce często odbiera się to jako protekcjonalizm. Jak można to zmienić?
– Europa za długo zachowywała się jak nauczyciel z podniesionym palcem. Jeśli chcemy prawdziwego partnerstwa, musimy zmienić styl rozmowy. Kolonialna przeszłość nadal ciąży w zbiorowej pamięci i to my musimy podejść do tego z większą pokorą. Trzeba słuchać nie tylko elit politycznych, ale także Unii Afrykańskiej, organizacji regionalnych i społeczności lokalnych. Współpraca powinna opierać się na wspólnych celach – od klimatu, przez rozwój zrównoważony, po demokrację. Global Gateway może być tu ważnym narzędziem, jeśli będzie wspierał trwały rozwój, a nie doraźne interesy. Ogromne znaczenie mają też wymiana kulturalna, mobilność akademicka i transfer technologii. To one budują prawdziwy szacunek i zaufanie.
– Kolejna drażliwa kwestia to unijna polityka rolna. Europejskie dopłaty od lat podkopują konkurencyjność rolników w Afryce. Czy reformy CAP to zmienią?
– Tego problemu nie da się zignorować. Europejskie subsydia nieraz wypaczały rynki i spychały lokalnych producentów na margines. Dlatego reforma CAP musi brać pod uwagę skutki zewnętrzne i zapobiegać takim efektom. UE powinna inwestować w afrykańskie rolnictwo – w suwerenność żywnościową, zrównoważone praktyki i odporność na zmiany klimatu. Niezbędne jest też wspieranie sprawiedliwego handlu, tak by rolnicy mogli sprzedawać nie tylko surowce, ale i produkty przetworzone. A wszystkie decyzje powinny być konsultowane z afrykańskimi partnerami – tylko wtedy ta współpraca będzie uczciwa.
– Często zarzuca się UE, że głośno mówi o prawach człowieka tylko podczas wyborów czy kryzysów. To wygląda na hipokryzję.
– I to jest problem. Jeśli nie będziemy konsekwentni, nikt nie potraktuje nas poważnie. Potrzebne jest długofalowe inwestowanie w demokrację – w organizacje społeczne, niezależne media, obrońców praw człowieka. To właśnie w okresach między wyborami demokracja jest najbardziej narażona na cofanie się. UE musi być gotowa krytykować zarówno sojuszników, jak i przeciwników, jeśli łamią zasady demokracji. A ważnym elementem jest też współpraca parlamentów – to tam można wymieniać się doświadczeniami i budować standardy, zamiast je narzucać z góry.
Z Udo Bullmannem rozmawiał Stefan Lalup
Doświadczenie kliniczne oraz indywidualne w rozwiązywaniu problemów związanych z nałogami, głównie dotyczącymi pacjentów uzależnionych od substancji oraz ich rodzin.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo