Łażący Łazarz ma niewyparzoną gębę. Czy mi to przeszkadza? Zależy. Jeszcze kilka lat temu może by przeszkadzało, gdy byłem otumaniony mainstreamową propagandą, że oto nasz kraj zmierza w kierunku Zielonej Wyspy i najwyższy czas przyjąć proeuropejską postawę obywatelską - czyli popłynąć z nurtem politycznej poprawności wypisując na sztandarach hasła demokratycznego egalitaryzmu. Agenturalne media podszyły się bowiem pod szczytne ideały i rozpoczęły socjotechniczną ofensywę, że obywatele kraju postępowego nie powinni przekraczać granic uniwersalnego dyskursu, gdzie skrajności uznane są za złamanie paradygmatu. Szkoda tylko, że do tego uniwersalnego dyskursu Jurgena Habermasa została namówiona wyłącznie "fakcja obywatelska" - natomiast medialni włodarze, oficyjele i wszystkie osoby faktycznie pociągające za sznurki w polityce i w mediach prowadziły coraz śmielszą, bezpardonową ofensywę wymierzoną we wrogów systemu. Tak oto została obniżona nasza czujność - na straży debaty postawieni zostali pożyteczni idioci, którzy mieli cmokać z niezadowolenia na każdy przejaw oszołomstwa. Fanatyzm, bigoteria i kaczyzmy były tropione juz na etapie embrionu - wykrycie fanatyka i odszczepieńca, być może groźnego dla Ojczyzny musiało odbyć się bardzo wcześnie. Kto wie, co z takiego może wyrosnąć? A w jaki sposób sprawdza się czy taki nie rokuje? Jasna sprawa - musi być w opozycji wobec partii rządzącej i jaśnie oświeconych gazet. Bardzo prosty sposób który pozwolił salonowi wywrzeć moralną presję na ludzi, że czegoś tam nie powinni, że się nie godzi, nie wypada... Policjanci pod pretekstem pilnowania porządu dilowali na ulicy najtwardszymi prochami - tak można zobrazować sytuację w polskich mediach i polityce na przestrzeni ostatnich kilku lat.
Więc zrodziło się pokolenie Łażącego Łazarza. A może pokolenie Kataryny, FYM, Seamanów i Seawolfów...Mi ich niewypażona gęba nie przeszkadza - przeciwnie, kibicuję ostrej polemice z dorobkiewiczami, gensekami nowego ładu, którzy mają ciepłe posadki w czerwonym Newsweeku i pozorują się na demokratów. Biorą za to gruby hajs i piszą na zamówienie.
"Wszyscy dziennikarze to prostytutki" - sparafrazujmy tekst Kazika Staszewskiego. Kazik też potrafi dopieprzyć, więc nagrał swego czasu kilka ostrych kawałków. Pokazał, że istnieje zjawisko - zjawisko sprzedania się za atrakcyjne geszefty. Nie chodzi o jakieś pokazywanie paluchem, wyciąganie z tłumu kozłów ofiarnych. Chodzi właśnie o zwrócenie uwagi na fakt, że istnieje tłum, którzy leci do lampy - do dobrych pensyjek, bankietów, premii finansowych, z czego można sfinansować 3-pokojowe mieszkanie na Wilanowie. Kto jest w stanie zrezygnować z luksusów, hę?
Wybrani z tłumu lansują się na gwiazdy, panteon pseudointelektualistów. Odróżniać ma ich od motłochu stan posiadania oraz wysoko postawieni znajomi. Ponieważ elita jest w pewnym stopniu odzwierciedleniem społeczeństwa (lub odwrotnie) nic się nie zmieni przez dekady - ludzie mają dokładnie takie same aspiracje, więc zaciąg nowych członków mainstream ma zapewniony. Spotkałem w swoim życiu setki osób, które za pieniądze i przepych poderżnęliby sobie gardła. Chcąc nie chcąc Kamil Durczok należy do tego półświatka. Dlaczego? A no dlatego, że jakoś nie ma własnego zdania, innego niż zdanie redakcji, rady programowej, naczelnych. Fakt, robi swoją robotę po fachowemu i z pasją. Ale właściwie nic nie obligowało Łazarza do zakwalifikowania Durczoka do grona niezależnych dziennikarzy. Bo niby co? Że jest sympatyczny?
Durczok pożalił się Łazarzowi, że niezależni blogerzy piszą pod pseudonimami i nie dotyka ich odium popularności wynikającej z istnienia w przestrzeni osób publicznych. A także przelatują przez sito prewencyjnego prawa medialnego. Nie można ich także niszczyć nieuczciwymi metodami. Więc Panie Kamilu Durczoku - oto jest wybór pomiędzy niebieską i czerwoną pigułką. Pan także może zostać blogerem i będzie mógł Pan pisać prawdę, wyrażać swoje własne poglądy, a nie poglądy głównych udziałowców, którzy kręcą sobie biznes kosztem najaranych na szkło gwiazd TVN24. Łazarz słusznie zauważył, że gdyby agentura chciała go znaleźć, zajęłoby to jej 5 minut. Ale właśnie na tym polega siła Blogosfery - dopóki nie zostaniesz ważną szychą nie będą cię szukać. A jeśli zaczną cię szukać znaczy, że masz silne zaplecze, które stanie za tobą murem i zrobi w razie czego bardachę w internecie. Blogosfera to system "doskonale rozdrobniony" - coś jak cloud computing, freenet, inteligentne zwierzę, które nie istnieje, ale bardzo silne kąsa. Nie przewidzieliście podobnego obrotu sprawy? Jakże mi przykro.
(Link do listu Durczoka i odpowiedzi ŁŁ: http://niepoprawni.pl/blog/164/odpowiedz-blogera-durczokom-z-mainstreamu)
"Uwaga: Czytanie tego bloga, samodzielne przemyśliwanie zawartych w nim treści, nieskrępowana krytyka, dzielenie się zamieszczonymi na blogu opiniami ze znajomymi, rodziną, kol. z pracy oraz powoływanie się na te opinie w jakikolwiek inny sposób - bez zgody autora surowo wzbronione. Wszelkie odstępstwa od ww. postanowień mogą zostać zniesione po uprzednim złożeniu podania w 3 egzemplarzach oraz merytorycznym uzasadnieniu wniosku"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości