Ostatnio dużo mówi się o religii w szkołach, więc dorzucę do tego swoje trzy grosze...
Teoretycznie w szkole może być nauczana każda religia. Swojej religii mogą w szkole uczyć muzułmanie, prawosławni, żydzi a i pewnie nie stało by nic na przeszkodzie, by robili to świadkowie jehowy albo adwentyści dnia siódmego. Wystarczy siedmiu uczniów w jednej klasie, a w zasadzie szkole, bo ustawa przewiduje tworzenie grup międzyklasowych (Ustawa z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty).
Potem kilka ciekawych zajęć, jakieś gadżety, jakieś filmy, jakieś drobne upominki i szansa, że na takich zajęciach pojawią się inne dzieci wzrasta. Jak to działa widziałem na lekcjach religii w podstawówce. Na trzeciej projekcji filmu sala była pełna a nowi modlili się na koniec jak wszyscy inni.
Dziś nikt z religii w szkole nie robi problemu, ale coraz to nowe, kontrowersyjne pomysły, jak choćby matura z religii mogą skutkować tym, pozostałe związki wyznaniowe zaczną zwracać uwagę na szkołę, jako miejsce pozyskiwania wiernych i zaczną na tym polu konkurować z KK. Bo państwo nie układa programu nauczania, o tym decydują związki wyznaniowe które układają i akceptują taki plan.
Szkoła może stać się polem bitwy, na którym walczyć będzie się o dusze dzieci, nie mając większego wpływu na to, co się na tych zajęciach uczy. I to za nasze pieniądze, bo przecież katecheci są opłacani przez szkoły. Paradoksalnie wprowadzenie ocen z religii może doprowadzić do tego, że dzieci i rodzice zaczną rezygnować z tych zajęć. Dlatego, że według wytycznych programu nauczania opracowanego przez KK ocenie podlegać ma nie tyle wiedza na temat religii, co wiara. Ktoś, kto po prostu chodzi na zajęcia i nie wykazuje religijnej aktywności dostanie ocenie dostateczną. Na celującą musi być ministrantem lub zapisać się na oazę. Inna sprawa, jak podchodzą do tego katecheci, ale to doskonale obrazuje, jaki w założeniach episkopatu jest cel nauki religii w szkole- pogłębianie wiary i pozyskiwanie wiernych.
Oto wytyczne episkopatu dotyczące oceniania religii: http://www.katecheza.episkopat.pl/pomoce/oceny.htm
Jeżeli dojdzie do tego, że na maturze można będzie zdawać religię, to każdą, jaka nauczana jest w szkołach. Ciekawe jak autorzy pomysłu to sobie wyobrażają.
Na szczęście władze kościoła widzą w tym pomyśle również zagrożenia. Choćby takie, że ktoś, kto zda maturę z religii może bez egzaminów startować na uczelnię teologiczną. Myśl o przyjęcie osoby niewierzącej na studia teologiczne najwyraźniej przeraża hierarchów. Jest jeszcze kilka argumentów przeciw, o których mówi ks. Ryszard Czekalski w wywiadzie dla GW ( http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34474,3806029.html ).
W moim przekonaniu przenoszenie religii do szkół było błędem i zaszkodziło głównie samej religii. Sprowadzenie jej do tej samej rangi co WF (a właściwie niższej, bo religia nie jest obowiązkowa) obniżyło w oczach dzieci jej znaczenie. A salka biologiczna czy szkolna świetlica to nienajlepsze miejsce na naukę religii. Modlitwa wymaga skupienia, a najlepiej odpowiedniego klimatu, jaki może zapewnić klasztor, kościół albo przylegająca do niego sala.
Na niektóre tematy mam swoje własne zdanie, na inne zdania nie mam. Innych możliwości nie ma.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka