Absolwenci prawa, którzy w ubiegłym roku zdali egzamin na aplikację notarialną, rozpoczęli w tym tygodniu szkolenie. Jednak dla wielu osób zabrakło kancelarii, w których mogliby odbyć praktyki.
Marcin z Poznania i Wojtek z Warszawy zdali we wrześniu egzamin na aplikację notarialną. Później zaczęły się problemy. Rady warszawskiej oraz poznańskiej izby notarialnej (to samo zrobiła rada izby z Katowic) podjęły uchwały uznające wpisanie na listę aplikantów za „rejestrację osób – kandydatów na rozpoczęcie aplikacji”. W praktyce oznaczało to, że aplikanci sami muszą znaleźć sobie patronów, u których będą praktykować. Dla osoby nie mającej znajomości jest to „mission impossible”.
Ciasne sito
Droga do zawodu notariusza jest długa. Studia nie dają jeszcze prawa do wykonywania go. Magister prawa musi najpierw zdać egzamin na aplikację. Aplikacja to trwające dwa i pół roku szkolenie składające się z wykładów oraz praktyk w kancelarii i sądzie. Wszystko to kosztuje aplikanta ponad 5,2 tys. zł rocznie. Za szczęściarzy mogą uważać się ci, którzy zostają przez patrona zatrudnieni (tzw. aplikacja etatowa). Pozostali właściwie nie mają możliwości dorabiania na boku.
Przebycie aplikacji i zdanie kończącego ją egzaminu to jeszcze nie koniec. Młody prawnik zostaje teraz asesorem, a funkcję notariusza może pełnić po upływie dwóch lat.
Do niedawna egzaminy na aplikację były ustne, a przeprowadzały je same korporacje prawnicze. Powszechne było przekonanie, że dostają się tylko „krewni i znajomi królika”. Zbigniew Ziobro opowiadał nawet o przypadku, kiedy absolwent prawa, który odpowiadał bezbłędnie dostał w końcu pytanie z wędkarstwa. „Prawnik bez hobby sobie nie poradzi”- miał usłyszeć od przewodniczącego komisji.
Cena monopolu
Notariuszy mamy w Polsce zaledwie 1,6 tys. Przez lata na aplikację przyjmowano po kilkanaście, maksymalnie kilkadziesiąt osób w skali kraju. Mała liczba kancelarii sprawia, że ceny za usługi są bardzo wysokie. Opłata stanowi na ogół procent od wartości obiektu, którego dotyczy czynność notarialna.
Rozporządzenie ministra sprawiedliwości określa maksymalne stawki, jakich notariusz może zażądać od klienta. Teoretycznie wolno mu wziąć mniej, ale w praktyce zdarza się to bardzo rzadko.
- Poszedłem kiedyś do kancelarii z umową – mówi Wojtek. - Napisałem ją sam, bo znam się na tym. Notariuszka odmówiła mi opuszczenia maksymalnej ceny, twierdząc, że to dla niej jeszcze więcej pracy, niż gdyby musiała sporządzić umowę sama.
Sytuację miała zmienić reforma, którą w 2005 r. przeforsował ówczesny rząd. Wprowadzenie państwowych egzaminów miało ułatwić młodym ludziom dostęp do zawodu, a w dłuższej perspektywie – obniżyć ceny. Ubiegłoroczny egzamin zdało ponad tysiąc osób. Jednak korporację prawnicze nie pogodziły się z tym. Obniżanie cen nie leży przecież w ich interesie.
Brak miejsc
Według prawa o notariacie zorganizowanie szkolenia dla aplikantów jest zadaniem rady izby notarialnej. Rady izb z Katowic, Poznania i Warszawy, które nie wyznaczyły patronów swoim aplikantów argumentują to zarówno własnymi kłopotami, jak i dobrem samych aplikantów. Zdaniem rzecznika warszawskiego notariatu Roberta Dora narzucanie aplikantom patrona mogłoby być niekonstytucyjne, a przyjmowanie tylu osób, ile zdało egzaminy to ogromny wysiłek dla izb.
„Zdarzają się sytuacje, gdy notariusz nie jest przygotowany do objęcia patronatu nad aplikantem z powodów lokalowych gdy siedziba kancelarii jest zbyt mała i brak w nim możliwości stworzenia dodatkowego stanowiska pracy, nie zawsze zdrowie umożliwia wykonywanie przez notariusza obowiązków patrona” - czytamy w piśmie od rzecznika notariatu katowickiego Wojciecha Michalewicza.
-Notariusze są przecież przedsiębiorcami. Rada nie ma kompetencji wydania nakazu przyjęcia notariuszowi aplikanta - dodaje Michał Wieczorek, rzecznik rady poznańskiej.
Warto zaznaczyć, że według prawa o notariacie, „notariusz nie jest przedsiębiorcą w rozumieniu przepisów – Prawo działalności gospodarczej”.
Zdaniem Michała Wieczorka aplikanci powinni wykazać się większą inicjatywą w poszukiwaniu patronów.
-Wykonałem ogromną fizyczną pracę, żeby uzyskać aplikację jeśli nie etatową, to chociaż bezetatową – opowiada Marcin. - Nie znalazłem patrona ani u siebie w Poznaniu, ani w Warszawie.
Wojtek złożył oficjalne podanie o wyznaczenie patrona. Nie dostał odpowiedzi. Na blogach aplikanci skarżą się na wyznaczanie patronów mających siedzibę ponad 200 km od miejsca zamieszkania. Inni bezskutecznie dzwonią do kancelarii. Rekordzista, z którym rozmawialiśmy, wykonał 200 telefonów, ale nie został przyjęty przez nikogo.
Marcin: - Sytuacja jest kuriozalna. Niektórzy aplikanci stracili prace, które wcześniej mieli, bo nikt nie chce zatrudniać pracownika, który przez kilka dni w tygodniu dni będzie na jakimś szkoleniu.
Odroczona wojna
Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski zaproponował rozwiązanie kompromisowe. Według jego pomysłu aplikanci mieliby od stycznia rozpocząć praktyki w sądach, a szkolenie w kancelariach zacząć w czerwcu, kiedy aplikację skończą osoby z naboru z 2007 r. W przeciwnym razie zagroził skierowaniem sprawy do Sądu Najwyższego. Zdaniem Roberta Dora minister Kwiatkowski pokazał, że nie wie, o co chodzi w przepisach, ponieważ aplikanci kończący w czerwcu szkolenie zostaną w kancelariach jako asesorzy.
Tuż przed Nowym Rokiem rady zmieniły zdanie i zdecydowały się przyjąć pomysł ministra. Czy miejsca w kancelariach znajdą się w czerwcu – zobaczymy.
Rzeczpospolita Korporacyjna
rozmowa z Marcinem Gomołą, założycielem stowarzyszenia Fair Play
Czy reforma z 2005 r. otwierająca zawody prawnicze odniosła skutek?
I tak, i nie. Na aplikację wiele osób dostawało się wtedy, kiedy ministrem był ktoś spoza korporacji. Za nienależącego do niej Ziobry było to prawie 60 proc., za Ćwiąkalskiego, który jest adwokatem – 10 proc., za Czumy, który nie był członkiem korporacji – blisko 80 proc. Widzimy też, że piętrzone są bariery innego rodzaju. Rada adwokacka żądała kiedyś - choć było to całkowicie bezprawne - opinii od dwóch adwokatów, co eliminowało kandydatów nie mających znajomości. W przypadku notariuszy dopiero interwencja UOKiK ukróciła praktykę przedłużania wydawania przez izbę notarialną opinii, czy nowy notariusz może otworzyć kancelarię w miejscu, które wybrał. A bez tej opinii otworzyć kancelarii nie wolno. Czyli jak nie kijem, to pałką.
Korporacja to zło zapisane w konstytucji. Kiedy tworzono ustawę zasadniczą, stała konferencja prezesów izb zawodowych, która nie była nawet tworem formalnym, wylobbowała istnienie artykułu o korporacjach. Przepis ten znalazł się w rozdziale o ustroju państwa, a nie w części poświęconej swobodom gospodarczym, co oznacza, że jest on postawiony wysoko w hierarchii przepisów. Trybunał Konstytucyjny powoływał się na niego w orzeczeniach cofających reformę z 2005 r. Jesteśmy zatem Rzeczpospolitą Korporacyjną. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby korporacje nie były obowiązkowe i nie miały monopolu na wykonywanie usług. Jednak są one z definicji nastawione na zysk i ochronę własnych interesów. Zauważmy, że członek korporacji, który sprzeniewierzy się zasadom etyki był do niedawna praktycznie bezkarny. Odpowiada przed sądem dyscyplinarnym, więc mamy do czynienia z sytuacją, gdy kolega sądzi kolegę. Normalny przedsiębiorca odpowiada przed sądem powszechnym. Nie słyszałem, żeby jakiś notariusz płacił klientowi odszkodowanie za błąd w sztuce
Sytuacja klientów mogłaby się zmienić, gdyby notariuszy było więcej. Jednak absolwenci mają problem z dalszym szkoleniem. Izby notarialne twierdzą, że nie mają możliwości przyjęcia tylu aplikantów, ilu zdało egzamin.
Znalezienie aplikantom patronów to obowiązek rad izb notarialnych. Notariusze są zawodem zaufania publicznego, więc mają obowiązek działać w zakresie interesu publicznego i dla jego ochrony. W interesie publicznym leży to, żeby notariuszy było więcej. Od 20 lat korporacja ma monopol na bardzo bogatym rynku notarialnym i czerpie z tego korzyści. Jeśli notariusze nie mają pieniędzy na zatrudnianie praktykantów, to niech rada zwalnia przyjmujące ich osoby z części składki, albo im płaci. Stać ją na to, skoro było ją stać na zorganizowanie szkolenia w Tunezji. 1600 notariuszy nie może terroryzować 40 mln ludzi, a konsekwencje blokowania przez 20 lat zawodu nie mogą spadać na tych, którzy teraz dostali się na aplikację.
Co sądzić o pomyśle ministra Kwiatkowskiego, by aplikacja rozpoczęła się od praktyk w sądach?
To jest ersatz. Państwo rozwiązuje nie swój problem. Minister powinien walnąć pięścią w stół, wezwać prezesa Krajowej Rady Notarialnej i w trybie administracyjnym kazać mu przedstawić plan szkolenia. To dla ministra próba charakteru. Krzysztof Kwiatkowski nie należy do korporacji i mam nadzieję, że podejmie odważne działania.
Inne tematy w dziale Rozmaitości