Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
693
BLOG

Doraczyńska: Słona cena zimy

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Miasta wydały już setki milionów złotych na odśnieżanie miast. Ile wydadzą na naprawę nawierzchni dróg i chodników oraz rewitalizację miejskiej zieleni zniszczonej przez sól wysypywaną w ogromnych ilościach na drogi – dokładnie nie wiadomo, ale będą to kolejne miliony.

Rośliny mają określone progi zasolenia, po przekroczeniu których umierają. Kiedy sól dostaje się do gleby w dużych ilościach i poziom stężenia przekracza ten próg, rośliny giną – mówi „TS” prof. Jan Łabętowicz z Wydziału Rolnictwa i Biologii SGGW w Warszawie. Drzewa iglaste są bardziej wrażliwe na sól. Te częściej giną. Jednak nawet te, po których od razu nie widać działania soli, mogą być uszkodzone. – Po silnym zasoleniu, nawet odporne drzewa stają się słabsze. Liście wcześniej brunatnieją i opadają. Jest krótszy czas fotosyntezy – mówi prof. Łabętowicz.

Sól szkodzi
Chlorek sodu najbardziej szkodzi kiełkującym roślinom i młodym drzewkom. Bo oprócz zasolenia, sprawia, że do roślin przedostaje się mniej wody.
Śnieg szkodzi również nawierzchniom dróg. Lód ma większą objętość od wody, dlatego kiedy woda wnika w nawierzchnię, a następnie zamarza, rozsadza ją. Im więcej takich przejść temperatury przez zero, tym więcej dziur w ulicach i chodnikach. Używanie soli, która obniża temperaturę zamarzania wody, zwiększa liczbę przejść i przyczynia się do szybszego niszczenia dróg.
Tylko w lutym w samej Warszawie Zarząd Remontów i Konserwacji Dróg a także Pogotowie Drogowe łatało dziury w ok. 150 ulicach. Nie mówiąc o tym, że sól niszczy karoserie samochodów, buty, nogawki spodni i płaszcze przechodniów. Sól szkodzi także psom i kotom, chodzącym po mieście.

Sypią, bo tanio
Ministerstwo Środowiska dopuszcza jednak stosowanie soli na drogach. Mimo iż w ciągu ostatnich 25 lat w stolicy wymieniono ponad 50 proc. przyulicznych drzew. Jedną z głównych przyczyn ich usychania jest właśnie solenie ulic. Tylko w ubiegłym roku odpowiedzialny za zieleń w mieście Zarząd Oczyszczania Miasta wydał na sadzenie nowych drzew i krzewów milion złotych.
Po tej zimie trzeba będzie wymienić kolejne. Na ulice największych miast wysypano już bowiem tysiące ton soli. We Wrocławiu – ponad 11 tysięcy, w Krakowie – 31 tys. ton, a w Poznaniu – ponad 5 tysięcy. W Warszawie w ciągu jednego weekendu, podczas którego obficie sypie śnieg, potrafi jeździć niemal bez przerwy 170 pługopiaskarek. Ilość soli, za pomocą której osiąga się efekt topnienia śniegu, to ok. 30 g ma metr kwadratowy jezdni.
Na drogi sypie się najczęściej chlorek sodu, czyli nieoczyszczoną sól z domieszką związku zapobiegającego bryleniu się jej. Często miesza się ją z piaskiem. Gdy temperatura spada poniżej –8 stopni, używa się chlorku wapnia. – Jest mniej szkodliwy dla roślin – twierdzi Łabętowicz. Jednak kosztuje kilka razy więcej. Dlatego na przykład w Bielsku-Białej jest on wysypywany tylko na bruk z kamienia, który sól mogłaby łatwo zniszczyć i na schody prowadzące do ratusza.
Często na drogi trafia także solanka, czyli rozcieńczona sól.
Sól sypie się na drogi głównie dlatego, że szybko likwiduje śnieg i powoduje, że drogi są przejezdne. Poza tym jest tania. Jesteśmy skazani na sól drogową – to opinia drogowców, a także władz największych polskich miast. Tymczasem u naszych południowych i zachodnich sąsiadów, a także w Skandynawii soli prawie się nie stosuje. Na drogi sypie się żwir. Dzięki temu, mimo że drogi pozostają białe, kierowcy nie ślizgają się.
– Proszę sobie wyobrazić, jak niebezpieczny mógłby być taki żwir po stopnieniu śniegu – mówi Ewa Mazur, rzecznik prasowy Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta. I z tym radzą sobie Finowie i Szwedzi – wiosną żwir zbierają specjalne maszyny. Resztki spłukuje się z dróg.
Niektóre miasta jednak wprowadziły zakaz sypania w miastach. Na przykład w Zabrzu strażnicy miejscy mają prawo ukarać 100-złotowym mandatem właścicieli posesji, którzy wysypują przed domem sól. Problem w tym, że aby ukarać, strażnicy muszą złapać solących na gorącym uczynku. Sama obecność soli nie wystarczy. Dlatego mandatów jest bardzo mało. Podobny przepis obowiązuje w Rudzie Śląskiej.

Co zrobić ze śniegiem
Sól nie jest jednak w stanie rozpuścić całego śniegu zalegającego w miastach. Co więc z nim robić? – Wywiezienie metra sześciennego śniegu kosztuje 33 zł. Przy ponad 30-centymetrowej warstwie śniegu, aby wywieźć śnieg z Wrocławia, musielibyśmy zapłacić za to trzy razy więcej niż zapłaciliśmy – twierdzi Ewa Mazur. I dodaje:
– Wywożenie nic nie daje. Przecież od tego drogi nie stają się mniej śliskie.
W Warszawie w ubiegłym tygodniu pokrywa śniegu wynosiła 58 cm. To tylko o 18 cm mniej niż podczas zimy stulecia. Władze miasta mają inny problem z egzekwowaniem rozporządzeń. Straż miejska ma prawo wystawić mandat za nieodśnieżenie zarządcom budynków. Nie może jednak karać urzędników, jeśli przez nich nieodśnieżony jest fragment miasta. Ostatnio mieszkańców stolicy oburzyła prezydent miasta, Hanna Gronkiewicz-Waltz, nie zgadzając się na zniesienie opłat na zaśnieżonych parkingach. Biuro Prasowe Ratusza tłumaczy, że byłoby to sprzeczne z przyjętą w ubiegłym roku strategią zrównoważonego rozwoju systemu transportowego Warszawy, która zakłada ograniczenie ruchu w centrum stolicy.
– We Wrocławiu odśnieżyliśmy tylko rynek i okolice oraz niektóre przystanki i miejsca na płatnych parkingach – mówi Ewa Mazur. Z kolei Jan Machowski z Biura Prasowego Kancelarii Miasta Krakowa twierdzi: – Brak składowisk jest obecnie największym problemem.
– To muszą być miejsca, których ekosystem nie zachwieje się pod wpływem dużej ilości tego zanieczyszczonego związkami chemicznymi śniegu – twierdzi Ewa Mazur.

Barbara Doraczyńska

 

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Rozmaitości