Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
160
BLOG

Żyszkiewicz: Pietrzakowi wciąż się chce

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Rozmaitości Obserwuj notkę 9


W jego decyzji o starcie w wyborach prezydenckich 15 lat temu nie było nic z żartu czy wygłupu, bo poza sceną jest osobą poważną. Jan Pietrzak, satyryk, aktor, autor i wykonawca piosenek, twórca kabaretów Hybrydy i Pod Egidą, obchodzi właśnie półwiecze swej działalności artystycznej.    


O zdolnościach organizacyjnych Jana Pietrzaka, jego otwartości na ludzi i łatwości odkrywania talentów kabaretowych u osób, które nawet tego u siebie nie podejrzewały, mówią wszyscy, którzy znaleźli się w zasięgu artystycznego przyciągania Kabaretu Pod Egidą. Z tych opowieści wyłania się postać opiekuńczego lidera, sprawującego rząd dusz z naturalną charyzmą, zdecydowanego w gestach, decyzjach i sformułowaniach, ale zupełnie pozbawionego ciągot autokratycznych.


Trybun ludowy z przesłaniem


Na kabaretowej scenie studenckiego teatru Hybrydy, którym Pietrzak kierował w początkach swej działalności artystycznej, debiutowali m.in. Jonasz Kofta, Adam Kreczmar, Maciej Pietrzyk, Wojciech Młynarski, Krzysztof Paszek, Piotr Fronczewski. Po rozwiązaniu kabaretu oskarżanego o wrogość wobec socjalizmu, Pietrzak odszedł z Hybryd. Jesienią 1967 roku powstał legendarny już Kabaret Pod Egidą, który mimo przeszło czterdziestu lat nieprzerwanej działalności nie ma w Warszawie swojej stałej siedziby.


– Uwielbiałem Egidę, to było naprawdę ważne miejsce – wspomina Wojciech Pszoniak, wybitny aktor teatralny i filmowy. – Z Jankiem znaliśmy się jeszcze z czasów studenckich, gdy udzielałem się w kabarecie w Gliwicach. Byłem szczęśliwy, gdy mi zaproponował występy w piwnicy przy ulicy Chmielnej, która wtedy nazywała się Rutkowskiego.
– Janek Pietrzak znakomicie wyczuwał audytorium. Potrafił być liryczny, refleksyjny, delikatny, ale potrafił też przemówić do publiczności językiem trybuna ludowego – analizuje Piotr Fronczewski. – I ta rozpiętość skali ułatwiała mu dotarcie do bardzo różnych słuchaczy.
W czasach najlepszej Egidy, tej z Rutkowskiego, z udziałem Kreczmara, Kofty, Jana Tadeusza Stanisławskiego, prof. Kazimierza Rudzkiego oraz ekipy świetnych aktorów, rozmowy o życiu i świecie, prowadzone po spektaklu przez artystów oraz część elitarnej widowni, trwały nieraz do białego rana.
– Pamiętam Egidę z Chmielnej, później w Melodii sama już z nimi występowałam. Podziwiałam wtedy Janka za sposób, w jaki prowadził te wieczory. Był przyjaznym i bardzo otwartym człowiekiem, ale potrafił też trzymać artystów krótką ręką – opowiada Krystyna Janda, która właśnie rozpoczynała swoją karierę zawodową. – Przychodziłam tam zmęczona po pracy na planie filmowym, po spektaklu w teatrze, i w przerwach między piosenkami zasypiałam na metalowym parapecie, z gitarą Jacka Kaczmarskiego pod głową. A Janek tonem sierżanta budził mnie do kolejnych wyjść i na finał: „Żeby Polska była Polską”.


Wyrąbywał sobie przestrzeń 


Mądry, dowcipny, inteligentny, śmieszny, ale zawsze z przesłaniem. Tak charakteryzuje Pietrzaka znany aktor Kazimierz Kaczor, który z Kabaretem Pod Egidą współpracował ponad dwadzieścia lat. 
– Programy zmuszały ludzi do zastanawiania się, w jakiej rzeczywistości przyszło im żyć. Miłość do ojczyzny? Bez wątpienia. Zawsze szło o to, by coś ważnego powiedzieć o świecie, ale patriotyzmu na koturnach nigdy tam nie było – zapewnia Kaczor. – Przecież ani Janek, ani Włodek Korcz nie zamierzali napisać trzeciego hymnu. Początkowo piosenka „Żeby Polska była Polską” była śpiewana tuż przed przerwą. Dopiero reakcja publiczności zdecydowała o przesunięciu jej do finału.
– Pietrzak był dosadny w swej krytyce rzeczywistości. Owszem, zdarzały mu się i liryczne teksty, głównie do śpiewania, ale gdy wychodził na scenę z monologiem, to jakby wyrąbywał sobie przestrzeń siekierą – wspomina Krystyna Janda. – Co subtelniejsi artyści trochę wprawdzie wybrzydzali, jednak na publiczność to działało. I ten wpływ na ludzkie myślenie rozciągał się daleko poza piwnicę przy Chmielnej.


Chichot PRL-u


– Za czasów PRL prawie wszystkiego brakowało, ale np. „Szpilki” istniały, a dziś mądrego czasopisma satyrycznego brak – mówi Wojciech Pszoniak, który uważa, że Polacy, w przeciwieństwie do Francuzów czy Anglików nie potrafią się śmiać bezinteresownie, życzliwie, po prostu dla relaksu. Dominuje śmiech szyderczy, śmiech jako oręż walki politycznej, światopoglądowej, nawet międzypokoleniowej. Jego zdaniem, widać to wyraźnie choćby we współczesnym polskim teatrze.
– Myśmy się też spierali, ale w tym sporze ze starszymi kolegami dojrzewaliśmy artystycznie. Natomiast dziś panuje zwykła wrogość: młodzi chętnie wykasowaliby wszystkich starszych, traktując ich jako niepotrzebną konkurencję – twierdzi Pszoniak.   
– Pietrzak ukazał specyfikę polskiego poczucia humoru z czasów PRL. Amerykanie śmieją się z głupoty, Anglicy z dziwactw, Niemcy ze spraw rubasznych, a Polacy śmiali się z tego, co ich przez lata przerażało, ale wydawało się nieuchronne – uważa Rafał Ziemkiewicz, prozaik i publicysta, który również przez kilka lat występował w XXI–wiecznej edycji kabaretu prowadzonego przez jubilata.  
– Janek był przenikliwy, trafiał w samo sedno, zmierzał do celu najkrótszą drogą – precyzuje Krystyna Janda. 
– W normalnym kraju Pietrzak nie byłby satyrykiem, bo przecież wygłaszał na scenie śmiertelnie poważne rzeczy, np. że socjalizm szybko doprowadziłby do braku piasku na Saharze, że krajem rządzą głupcy, a wszystko jest postawione na głowie – twierdzi Ziemkiewicz. – I co pozostawało wtedy Polakom poza ucieczką w śmiech?
Jednego z naszych premierów, już po roku 1989, który po kilku miesiącach sprawowania władzy oświadczył, że gdyby wcześniej poznał prawdziwy stan gospodarki, to nigdy by się na objęcie teki szefa rządu nie zdecydował, Pan Janek skwitował krótko: przecież mógł wcześniej do mnie zadzwonić. 


Kabareciarz obywatelski


– Dla Pietrzaka zawsze była ważna postawa obywatelska – tłumaczy Marcin Wolski. – Wprawdzie wszystkie kabarety na swój sposób atakowały komunę, ale kładły nacisk na formę albo próbowały jakoś swe ataki oswajać. Janek nigdy bawił się w formalizmy, od początku był człowiekiem walki, a z upływem lat jeszcze ten kurs zaostrzał.
Wolski twierdzi, że można wręcz mówić o pewnej szkole Pietrzaka, sam zresztą – mimo dzielących ich różnic – uważa się za jego ucznia. I podkreśla wielki talent twórcy Kabaretu Pod Egidą do gromadzenia wokół siebie ciekawych indywidualności.
– Nie wiem, czy bez Janka Pietrzaka rozbłysnęłyby talenty Kofty i Kaczmarskiego, czy swoje talenty estradowe odkryliby Gajos i Fronczewski? – zastanawia się Wolski.
Po latach widać, że Pietrzak wciąż trwa na posterunku, że mimo różnych kolei losu zachowuje witalność i siłę przyciągania. Zmienia się skład osobowy kabaretu, na afiszu pojawiają się kolejne programy, nowa publiczność przychodzi do zmieniającej wciąż adres Egidy.
Joanna Jeżewska, która przez kilka lat brawurowo imitowała Pod Egidą charakterystyczną modulację głosu Jolanty Kwaśniewskiej, na pytanie co stanowi najważniejszy wkład Pietrzaka w dzieje humoru, satyry i zdrowego rozsądku w Polsce odpowiada krótko i bez wahania: – Piosenka „Żeby Polska była Polską”.
Jeżewska widzi w tym utworze kwintesencję poglądów Pietrzaka, wyraz jego stosunku do państwa oraz sposobu myślenia o historii.


W cywilu człowiek serio


– Janek, postrzegany zwykle jako człowiek nad wyraz dowcipny, wręcz estradowe zwierzę, poza sceną jest raczej osobą poważną. Myślę, że stąd wziął się jego pomysł zostania prezydentem – mówi Joanna Jeżewska. – Przez całe życie starał się w kabarecie przekazywać naprawdę ważne rzeczy, toteż w jego decyzji o starcie w wyborach prezydenckich nie było nic z żartu czy wygłupu.
– Udział Pietrzaka w kampanii z roku 1995 odebrałem jako akt desperacji, jakąś próbę stworzenia alternatywy wobec niezadowalającego Polaków kształtu sceny politycznej – tłumaczy Ziemkiewicz.
– Janek miał fenomenalne hasło prezydenckie: głosujcie na mnie, może nie będzie lepiej, ale z pewnością śmieszniej. Gdyby tylko przy tym pozostał, byłby zwycięzcą – uważa Fronczewski.
Sam zainteresowany swój start wyjaśnia chęcią przetestowania naszej młodej demokracji: – Całe życie mówiłem o polityce, wydaje mi się, że o wiem o niej wszystko, więc chciałem na własnym organizmie sprawdzić, jak to działa od wewnątrz. Gdybym osiągnął parę procent więcej, to może nawet założyłbym własną partię.
– Polityczne diagnozy Pietrzaka były zawsze rzetelne – mówi Ewa Dałkowska, wspominając pamiętny czas z lat 1980-81, triumfalne występy w największych krajowych amfiteatrach, wypełnionych po brzegi ludźmi złaknionymi słów prawdy oraz śmiechu dla neutralizacji wiszącego w powietrzu poczucia zagrożenia.
Znana aktorka wspomina, że na spektaklach kabaretu spotykała się wtedy cała Warszawa, że bywali tam przedstawiciele władzy i opozycji, że o wejściówki zabiegali także goście z zagranicy.


Magnetyzm Pana Janka


– Zresztą Egida do dziś pozostaje dla mnie miejscem obywatelskim – mówi Dałkowska. – Janek, z którym jestem zaprzyjaźniona, stale wymaga od nas nowych tekstów, świeżych pomysłów. To zmusza wprawdzie do wysiłku, ale i pozwala odnieść się sytuacji odczuwanej jako nieznośna, na bieżąco wyrazić emocje, upuścić trochę złej krwi.
– Pietrzak, o czym nie wolno zapominać, jest także kompozytorem, który napisał muzykę do kilku świetnych piosenek – mówi Ryszard Makowski, kiedyś podpora Kabaretu OT.TO, który już od blisko dekady śpiewa Pod Egidą. „Pamiętajcie o ogrodach”, „Czy te oczy mogą kłamać”, „Taki kraj”, „Przesłanie Pana Cogito”, by wyliczyć choćby te najważniejsze kompozycje w dorobku Pana Janka.
– Pietrzakowi zdarzały się niedokładne, tzw. żółte rymy, ale ten brak puryzmu warsztatowego rekompensował zawsze umiejętnością znalezienia prostej, nieraz wręcz genialnie prostej formuły, która trafiała w samo sedno i zapewniała jego tekstom niesłychaną nośność – tłumaczy Marcin Wolski. – Jak Janek to robi, że przykuwa uwagę publiczności na festynie albo dostaje owacje na stojąco od audytorium w karczmie piwnej, pozostanie miarą i tajemnicą jego talentu. 
Przyjaciele z dawnych i nowszych lat podziwiają estradowy kunszt, przenikliwość ocen, odwagę w głoszeniu niepopularnych poglądów oraz wigor twórczy Pana Janka, który m.in. wyraża się w całkiem praktycznym zainteresowaniu nowymi technologiami. Jego wideofelietony są dostępne w sieci już od kilku lat, ale niedawno w autorskiej witrynie Pietrzaka pojawiły się coraz popularniejsze teraz „podcasty”, czyli nagrania audio zamieszczane jako „Kabaretowa Alternatywa”. Co oznacza, że mimo świętowanego właśnie półwiecza działalności artystycznej, Pietrzakowi nadal się chce!
 
Waldemar Żyszkiewicz

„Tygodnik Solidarność” nr 14, z 2 kwietnia 2010

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Rozmaitości