Dzisiaj do grona wierzących (560 posłów i senatorów) dołączyły liczne rzesze blogerów. Oni też wierzą w cudowną, sprawczą moc zmian przepisów. Zwlaszcza, że sprawa czysta jak łza - wypadek spowodował pijany. Jak trzeźwy to już tak wyrywni nie są. O pijakach i zabieraniu samochodów pisałam, sypały się na moją głowę gromy. Ale pisałam też o fotoradarach - pod notką objawilo się wielu mistrzów kierownicy. Oni doskonale wiedzą gdzie można jechać z jaką prędkością. Notkę i komentarze możecie przeczytać.Ale jednak liczba śmiertelnych ofiar spadła, prawda? Oczywiście można by zmienić usytuowanie niektorych - ale nawet jeśli ktoś zwolni tylko na widok radaru przed przejściem, to może jednak nie przejedzie pieszego?
ufka.salon24.pl/478201,wyhamujcie
Pisałam też o załatwieniu (wreszcie) sprawy piratów z Sejmu,tu :
ufka.salon24.pl/501700,nie-musicie-odchodzic-od-klawiatury
Odzew i ze strony Sejmu i ze strony blogerów żaden. Teraz wszyscy się mądrzą. Jeszcze najwięcej może mówić PIS i SP bo faktycznie - podnosili te sprawy. No i ktoś przytomny wybił z głowy Premiera konferencję prasową po spotkaniu nadzwyczajnym w sprawie wypadku w Kamieniu Pomorskim.
Co proponuję? Należy owszem, podnieść kary ale te DOLNE, nie górne. Bo jak inaczej zmusić sędziów do stosowania prawa? Środków jest aż za wiele - ja się uczę bez przerwy przy każdym wypadku. Okazuje się (przypadek Izabelli Ch., wjeżdżającej do przejścia), że można zabrać paszport (prawo jazdy dawno miała zabrane) i kazać się meldować na komisariacie. Można nawet żądać od niej naprawy szkód (marne 100tys zł).
Można umieszczać jak to ktoś napisał "mordy" jeżdżących po pijaku (wiem, bo dwa lata temu ogladałam w Tygodniku Węgorzewskim gęby pijanych rowerzystów) - bo sąd może na to zezwolić. Można podawać ich nazwiska do wiadomości - podobnie, za zgodą sądu. Można pijaków wysłać na przymusowy odwyk.
To wszystko można i co? I nic. Wiem doskonale, że ludzie jeżdżą po pijaku bez prawa jazdy, wiem, że dostają dwa lata w zawiasach za spowodowanie wypadku śmiertelnego (np potrącenie pieszego na przejściu, kiedy inne samochody się zatrzymały). Mandat za to - niby najwyższy, ale tylko 500 zł. A każdy kierowca wie jaki jest to niebezpieczny manewr.
Rybiztky proponuje karanie pasażerów - ja nie wsiadam z pijanymi za kierownicą, ale skąd mam wiedziecćczy nie jest pod wpływem narkotyków? Albo jak jedzie z nadmierną szybkością to co? Mam mu wyrywać kierownicę?
Tak, ważne jest społeczne przyzwolenie. Ale na litość, nie MOJE. Ja mogę niewiele. Ale dziennikarze, celebryci, politycy? Oni bezczelnie się chwalą,że przekraczają prędkość, że wykpili się od mandatu autografem, że należy podnieść dopuszczalną prędkość no bo zanim te autostrady wybudujemy warto sprawdzić jak sprawuje się nowe autko? A że na ulicy? Pieszy sam winien jak nie ma oczu naokoło głowy, prawda?
Czekam na dzień, w którym każdy gadający podobne glupoty będzie skończony - podobnie jak ten, który wygłasza antysemickie hasła.
A policja? Doskonale wiecie jak działa. Nie wiem skąd oni wzięli te 10 milionów skontrolowanych. Ja jeżdżę ponad 30 lat. Nigdy nie zostałam zbadana alkomatem. Owszem, są akcje typu Znicz, czy Powrót. Tu gdzie jestem policja mnie pogania, abym się nie zatrzymywała - bo kontrolują wspomnianych rowerzystów ( to znaczy to robili, b teraz już nie).
To też wina nie tylko policji, ale i polityków - bo jak nie ma pieniędzy na benzynę a trzeba wyrobić limit manadtów to się stoi pod tablicą kończącą teren zabudowany i się łapie leszczy - zamiejscowych. Bo miejscowi i tak wiedzą.
Wszystkie skrzyżowania, wiele ciągów ulic jest monitorowanych. I co? I nic! A przecież tam często dochodzi do sytuacji niebezpiecznych - nie można by łamiących przepisy karać? Numery są widoczne, prawda?
No i chyba najważniejsze - ubezpieczlanie powinny być zawiadamiane o mandatach! Oczywiście nie za zle parkowanie. W końcu nikt nie uważa za nieprawne pobieranie większych opłat od młodych kierowców, prawda? I zniżki dla tych "bezszkodowych". Jak ktoś nie boi się punktów, ma pieniądze na mandaty - niech ma też na wyższe ubezpieczenie.
No koniec jeszcze coś nie łączącego się z wypadkiem, ale z działaniem naszego durnego państwa.
Można jeździć bez prawa jazdy(500 zł grzywny to niewiele w stosunku do kursu i dwóch egzaminów), ale jak się ma nieszczęście, że uczy się u nieuprawnionego instruktora to prawo jazdy jest zabierane. Czy ja naprawdę muszę być Zosią-Samosią? To znaczy sprawdzać, czy mój lekarz ma dyplom, nauczyciel dziecka nie jest pedofilem albo mordercą, a szkoła jazdy (działająca jawnie!) ma wszystkich instruktorów w porządku? Może na dobry początek urzędnicy, ktorzy dopuścili do tego skandalu też odpowiedzą? Np zafundują na nowo zdającym 10 lekcji doszkalających? Ale oczywiście uważam, że nawet jakby szympans ich uczył, a zdali egzamin, to się liczy, prawda?
