polx polx
4603
BLOG

UFO jako fenomen, czyli brak wiedzy, a nie wiary.

polx polx Rozmaitości Obserwuj notkę 11

 

UFO istnieje i nie jest to, moim zdaniem, nawet kwestia wiary tylko wiedzy.

Wiele osób może także powiedzieć uwierzę w UFO jak je zobaczę, cóż odpowiem na to jak jeden znany ufolog zapytany dlaczego wierzy w UFO:

„Ktoś zapytał mnie kiedyś czy widziałem UFO, odpowiedziałem, że nie, ale znam je z przekazów bardzo wielu mniej lub bardziej znanych osób, widziałem je także na wielu zdjęciach, TOKIO też nigdy nie widziałem, a jednak wierzę, że istnieje, mimo iż znam je również tylko z przekazów i zdjęć.”

Postaram się w tym artykule podać jak najwięcej faktów, które moim zdaniem przemawiają na korzyść poglądu o istnieniu innej rozumniej cywilizacji, faktów, dla których nie ma alternatywy.  Przejdę do meritum - dowody. 

Dobór materiałów, które zamieściłem nie jest przypadkowy. Zajmuję się tematem UFO od dawna, wiec postarałem się odsiać ziarno od plew, czyli skupiłem się na wiarygodnych przypadkach, które były najczęściej potwierdzane także przez inne osoby lub tysiące osób.  W tym artykule  nie zajmuję się sensacyjnymi doniesieniami, teoriami spiskowymi, nie zamieszczam tu zdjęć statków UFO, kręgów w zbożu, itp., a wynika to z faktu dużego prawdopodobieństwa falsyfikacji takich danych. Nawet, jeśli jedno zdjęcie na 1000 zdjęć UFO, jakie posiadam byłoby prawdziwe, to nie potrafiłbym powiedzieć, które więc pomijam tego typu dowody, jako nieprzekonywające. Co zatem bardziej od zdjęcia miałoby przekonać o istnieniu UFO? Fakty, gdyż tylko one docierają najlepiej do umysłu racjonalnego i mogą go zmusić do głębszej refleksji.  

Podzieliłem je na kilka kategorii ze względu na ich wiarygodność. Nie zachęcam, abyście przeczytali tylko moje wypociny i uwierzyli (w końcu nie macie pewności kim jestem - może kolejnym mitomanem?).  Zalecam sceptycyzm i sprawdzanie wszystkich podanych przeze mnie informacji w innych źródłach, a napisano na ten temat setki książek - wystarczy poszukać. Ostrzegam jednak, że zdobyta za chwilę wiedza może być szokująca. Liczę na konstruktywną krytykę zagadnienia z waszej strony.


 

DOWÓD NR 1, CZYLI CO ASTRONAUCI WIEDZĄ O UFO;

Panuje powszechny pogląd, że świadkom pojawienia się pojazdów Obcych lub samych istot pozaziemskich nie należy wierzyć z różnych powodów: mają halucynacje, chcą przeżyć swoje "pięć minut", wydawało im się, nie są szkoleni
w obserwacjach, nie wiedzą, co widzą itp.

Musimy chyba jednak uznać, że piloci wojskowi i astronauci, to osoby godne całkowitego zaufania. Inteligentni, wyszkoleni, zdrowi na ciele i umyśle, potrafią rozpoznać różne typy samolotów i odróżnić nietypowe pojazdy od np. balonów meteorologicznych czy chmur, błysków światła itp. Nie potrzebują też gonić za chwilową sławą, gdyż tej prawdziwej mają aż nadto. Więc gdy taki astronauta twierdzi, że widział UFO, to czy mamy podstawy temu zaprzeczać?

Gordon Cooper

 15 maja 1963 roku astronauta Gordon Cooper (Gemini V), jeden z ostatnich Amerykanów, którzy udali się na samotny spacer w kosmosie, miał za zadanie 22 razy okrążyć Ziemię w jednoosobowej kapsule "Merkury" przeznaczonej do lotów orbitalnych.

16 maja 1963 r. podczas ostatniego okrążenia Ziemi przez Merkurego Cooper zameldował stacji kontroli lotów w Muchea w zachodniej Australii, iż widzi obiekt wydzielający zielonkawą poświatę, szybko zbliżający się do jego kabiny. Obecność dziwnego obiektu potwierdziły radary ze stacji Muchea. Cały lot na żywo komentowała stacja NBC, jednak po wylądowaniu Coopera dziennikarzom zabroniono zadawania pytań na temat UFO.

9 listopada1978 r. Gordon Cooper przedstawił ambasadorowi Grenady przy ONZ - Griffithowi swoje poglądy na temat UFO. Była to zarazem odpowiedź na inicjatywę głowy państwa Grenady - sir Erica Gairy'ego, który zgłosił wniosek o utworzenie urzędu ONZ ds. badań fenomenów UFO. Wniosek Gaiy'ego został odrzucony z powodu nacisku USA. W kwietniu 1979 r. prezydent Gairy został pozbawiony władzy przez lewicowych rebeliantów, popieranych przez USA. Cooper popierał wniosek Gairy'ego i należał do nadzwyczajnej komisji doradczej ds. UFO przy sekretarzu generalnym Kurcie Waldheimie.

Pełny tekst listu Coopera:

"Chciałbym Panu przedstawić moje poglądy na temat naszych pozaziemskich gości, którzy powszechnie określani są jako "UFO" i o tym, jak właściwie należałoby z nimi postępować w przyszłości. Wierzę w to, że pozaziemskie pojazdy i ich załogi, które odwiedzają naszą planetę, pochodzą z innych planet, które oczywiście są technicznie trochę bardziej rozwinięte niż my tu na Ziemi. Myślę, że potrzebujemy skoordynowanego programu na najwyższej płaszczyźnie, aby zbierać
i wykorzystywać naukowe dane ze wszystkich części świata i aby znaleźć najlepszy, pokojowy sposób nawiązania kontaktu z przybyszami. Zanim zostaniemy zaakceptowani, jako członkowie uniwersalnej wspólnoty, musielibyśmy jednak najpierw pokazać, że umiemy rozwiązywać nasze własne problemy w pokojowy sposób, a nie za pomocą wojen. Ich uznanie stworzyłoby dla naszego świata niesłychane możliwości dalszego rozwoju we wszystkich dziedzinach. Z tego powodu Organizacja Narodów Zjednoczonych powinna być zainteresowana szybkim
i poważnym zajęciem się tym tematem.

Powinienem wyjaśnić, że nie jestem profesjonalnym badaczem UFO. Nie był mi dany przywilej podróżowania statkiem UFO, ani nie spotkałem nigdy załogi takiego statku, Myślę jednak, że jestem na tyle kompetentny, aby móc o nich dyskutować, ponieważ sam byłem na granicy szerokich przestrzeni, które oni przemierzają. Miałem również okazję w 1951 r. obserwować przez dwa dni liczne loty statków UFO, różnych wielkości, w formacjach, lecących przeważnie ze wschodu na zachód nad Europą. Znajdowały się one na dużo większych wysokościach niż my wtedy mogliśmy osiągnąć naszymi myśliwcami.

Chciałbym jeszcze powiedzieć, że większość astronautów jest bardzo powściągliwa w rozmowach na temat UFO. Istnieje dużo liczna osób, które naraziłyby dobrą opinię astronautów, np. bez wahania sprzedając sfałszowane dokumenty z ich nazwiskami. Dlatego astronauci, którzy zainteresowani są tematyką UFO, muszą zachować szczególną ostrożność.

 Jest wśród nas spora liczba tych, którzy wierzą w UFO i którzy mieli okazję obserwować je z ziemi czy samolotu. Była tylko jedna okazja w przestrzeni kosmicznej do zaobserwowania czegoś, co mogło być statkiem UFO. Jeżeli Stany Zjednoczone podjęłyby się realizacji tego projektu, sprawa UFO nabrałaby wiarygodności, a większa liczba wykwalifikowanych fachowców zdecydowałaby się na publiczne wystąpienia i zaoferowała swoją pomoc i wiedzę.

Cieszę się, że wkrótce poznam Pana osobiście

Pański oddany

L.Gordon COOPER

Pułkownik lotniczych sił zbrojnych USA, astronauta"

Płk Gordon Cooper, najsłynniejszy amerykański astronauta przed lotem na Księżyc - m.in. pierwszy spał na orbicie (a nawet podczas startu), spędził w kosmosie więcej godzin niż wszyscy pozostali ówcześni amerykańscy astronauci razem wzięci, zasłynął też udanym "ręcznym" ponownym wejściem w atmosferę po awarii przyrządów, gdy rozpisał sobie równania tarcia na szybie okienka kapsuły. Napisał on w sprawie UFO list otwarty do ONZ (*1)

"Jestem przekonany, że Ziemia jest odwiedzana przez załogowe statki kosmiczne z innych planet, zaawansowanych technologicznie bardziej niż my. Sądzę, że powinniśmy stworzyć specjalny program, który zgodnie z naukowymi standardami zająłby się zbieraniem i analizą wszelkich informacji o spotkaniach z tymi istotami. Zadaniem programu byłoby też opracowanie reguł postępowania w przypadku zetknięcia się z kosmitami, tak aby spotkanie przebiegało w przyjaznej atmosferze."

W 1985 roku pułkownik Gordon Cooper,podczas przesłuchania (był na tą okoliczność zwolniony z utrzymania tajemnicy) stanął przed politykami zebranymi w siedzibie ONZ (obecny był również były Sekretarz Generalny, Kurt Waldheim) i wygłosił niepokojące oświadczenie::

„Przez wiele lat skrywałem pewien sekret, zgodnie z zasadą, która obowiązuje wszystkich związanych z astronautyką. Teraz mogę już wyjawić, że codziennie w USA urządzenia radarowe wykrywają obiekty o nieznanych nam formach i budowie. Zapisano tysiące relacji świadków tych wydarzeń, zgromadzono mnóstwo dokumentów, które je potwierdzają, ale nikt nie chce ich podać do wiadomości publicznej. Dlaczego? Władze boją się ludzkiego strachu. Wyznają zasadę: za wszelką cenę musimy uniknąć paniki. (...) Sam byłem kilka razy świadkiem pojawienia się UFO, a raz, na Florydzie na własne oczy widziałem stojący na ziemi pojazd, z którego wysiadły cztery istoty, zebrały próbki ziemi i odleciały z wielką prędkością. Wiem, że obawiając się panicznej reakcji społeczeństwa, władze zrobiły wszystko, by o tym incydencie nie dowiedziała się prasa ani telewizja.”

Oto opinia jednego z największych amerykańskich pionierów podboju kosmosu, który stanął przed najbardziej wpływowymi ludźmi tego świata i przyznał, że widział pozaziemskie statki kosmiczne, sterowane przez istoty inteligentne. Czy to możliwe, żeby taki człowiek kłamał?

Teraz o lotach na księżyc. Astronauci amerykańscy podczas swoich wojaży kosmicznych przez cały czas trwania lotu porozumiewali się z bazą kontrolną znajdującą się w Houston. Odbywało się to za pośrednictwem fal radiowych. Częściowo podczas transmisji przeznaczonych dla szerokich kręgów słuchaczy, częściowo zaś na falach, które znane były tylko zainteresowanym (mikrofale o częstotliwości między 2106 MHz a 2287 MHz).

Neil Armstrong

20 lipca 1969 Apollo XI (astronauci Neil Armstrong. Edwin "Buzz" Aldrin, Jr, Michael Collins) – lądowanie na księżycu.

Najważniejszy (bo nie został ocenzurowany) fragment rozmowy Neila Armstronga z Ośrodkiem Kontroli Lotów w Houston:

- Ależ wielkie te cacka! Ogromne! Mój Boże, to nie do wiary! Mówię wam, tam dalej są jeszcze inne statki kosmiczne, wzdłuż krawędzi po drugiej stronie! Obserwują nas!

Te słowa Armstronga obiegły cały świat, ale NASA pominęła je milczeniem.

Dalsze jego obserwacje przekazywane były już na innej fali. Niemniej wielu radioamatorów amerykańskich przechwyciło uwagi obu astronautów przeznaczone wyłącznie dla bazy w Houston. Nie trzeba dodawać, że uwagi te zostały całkowicie usunięte z oficjalnej transmisji pierwszego lądowania na księżycu. Nie zdecydowałbym się ich przytaczać gdyby było tylko jedno źródło tej informacji (*4), ponadto zdaniem byłego pracownika NASA, Otto Bindera, rozmowa ta została podsłuchana przez krótkofalowca - amatora, któremu udało się wedrzeć na "tajny kanał.". W wywiadzie udzielonym w 1979 roku Maurice Chatelain (ekspert w dziedzinie telekomunikacji, pracujący w NASA) potwierdził, że opóźnienie w transmisji fal radiowych między Apollo 11 a stacją kontroli lotów umożliwiało cenzorom NASA wycięcie informacji o "gościach z kosmosu." Chaterlain potwierdził, że Armstrong widział dwa NOLe na krawędzi krateru. Utrzymuje też, że wszystkie loty kosmiczne programów Apollo i Gemini były śledzone przez pojazdy pochodzenia pozaziemskiego. Zawsze, gdy astronauci informowali o tym kontrolę lotów, zarządzano całkowitą ciszę radiową.

Fragmenty rozmowy jaką przeprowadzili Armstrong i Aldrin z wnętrza kabiny LEM, która, opuściwszy statek kosmiczny (pozostał w nim Collins ), osiadła na Księżycu:

           - To Morze Spokoju - mówi Armstrong -LEM znajduje się na terenie Morza Spokoju.

           - Houston do Morza Spokoju - brzmi odpowiedź z Ziemi - według naszych informacji kontrolnych, wszystkie wasze instrumenty działają prawidłowo.

           - Widoczność jest coraz lepsza.

           - Dookoła widzę dużą ilość małych kraterów

Nagle przerywa, po chwili ścisza głos. Kontynuuje:

           - Są wielkości od sześciu do piętnastu metrów.

           - I... w odległości około pół mili od nas widać ślady, które wyglądają, jak gdyby były pozostawione przez gąsienice czołgu.

Rozmowę zaczyna prowadzić drugi z astronautów - Aldrin, który prawdopodobnie używa szyfru.

           - Jest mało „koloru", ale niektóre kamienne bloki mogą go „zawierać". Zobaczymy.

Po pewnym czasie znowu mówi Armstrong:

           - Niech baza kosmiczna (to jest statek Apollo z Collinsem) będzie w razie czego gotowa...

Inny fragment rozmowy:

Armstrong: Co to jest? O co, u diabla, tu chodzi? Chciałbym naprawdę wiedzieć, co to jest?!

Kontroler z NASA: Co się dzieje? Czy coś nie w porządku? (tu kilka słów, których nie udało się uchwycić). Kontrola lotu wzywa Apollo XI!

Armstrong: Są tu olbrzymie obiekty, sir! Olbrzymie! O Boże! Ustawione są po drugiej stronie krateru! Są na Księżycu!

Apollo XII (astronauci Conrad, Gordon, Bean) odbył lot na Księżyc od 14 do 24 listopada 1969 roku.

Trzej astronauci donoszą o wrogu kosmicznym i o „tajemniczych obiektach latających".

Sądzono początkowo, że ów towarzyszący im gigantycznych rozmiarów obiekt, to dolna część rakiety Saturn. Ale w pewnym momencie amerykański statek zmienił kierunek swego lotu i w momencie zmiany kierunku lotu, towarzyszące UFO również zmieniło kierunek. Na pokładzie zaś Apolla XII Conrad zawołał:

- Mamy szczęście! Wygląda na to, że oni mają w stosunku do nas przyjacielskie intencje!

14 maja 1981 r. gen. Georgij Bieregowoj, naczelnik Programu Badań Kosmicznych
w radzieckim Ministerstwie Planowania, podał wiadomość, iż na orbicie wokółziemskiej radzieccy kosmonauci spotkali się oko w oko z Obcymi. Władimir Kowalionok i Wiktor Sawninik na Salucie – 6 pod koniec ich dwu i pół miesięcznej misji zetknęli się z czymś co stanowiło ścisłą tajemnicę trzymaną od lat. W 1978 r. załoga radzieckiego statku Salut-6 nagrała na kamerę na orbicie wokółziemskiej dziwne manewry UFO. Film trwa 20 minut i ponoć ma być najlepszym filmem ukazującym manewry UFO z bliskiej odległości. Co więcej film ten pokazano NASA a obie strony uzgodniły wymianę informacji w podobnych przypadkach.

Edgar Mitchell - szósta osoba, która postawiła nogę na Srebrnym Globie.

Choć ten emerytowany pilot Apolla 14 przyznaje, że osobiście nie widział UFO, jednak według jego wiedzy temat UFO i przybyszów z obcych planet jest skrzętnie skrywany przez rządy i agencje kosmiczne. Dobiegający 80-tki Mitchell przyznaje, że dzięki uprzywilejowanej pozycji zawodowej był w stanie dowiedzieć się wielu rzeczy, które mogą wydawać się wątkami wyjętymi ze scenariusza filmu science-fiction. Informacje pochodzić miały z wielu źródeł, w tym od informatorów z wysokiego szczebla administracji. Mitchell twierdzi, że dowody na to, że nasza planeta została odwiedzona przez obce istoty są objęte tajemnicą, podobnie jak szczegóły dotyczące obcej technologii i zamiarów jej dysponentów. Mitchell zyskał również sporą popularność pojawiając się w mediach i na konferencjach ufologicznych, podczas których apeluje o ujawnienie prawdy o UFO. Podczas gdy motywy działania Mitchella pozostają niejawne, NASA zaprzecza aby ukrywane były jakiekolwiek informacje na temat życia pozaziemskiego.


 

Dr. Story Musgrave

Były komandor wahadłowców z NASA obwieścił, że życie pozaziemskie rzeczywiście istnieje. Dr. Story Musgrave potwierdza, że widział coś, co można nazwać latającym spodkiem. Według wewnętrznych raportów podczas misji wahadłowca Columbia oznaczonej, jako STS-80 doszło do kontaktu z niezidentyfikowanym obiektem o kształcie spodka. Obiekt znacznie większy od orbitującego promu kosmicznego nagle pojawił się pod ziemskim pojazdem. W tym czasie Columbia znajdowała się około 300 km nad Ziemią. Musgrave przyznał, że mimo, że był w stanie dobrze przyjrzeć się obiektowi, ale nie był w stanie go zidentyfikować. "Nie wiem, co to było...nie wiem... pojawiło się z nikąd. To było naprawdę imponujące". Po powrocie na Ziemię Musgrave został przesłuchany, opisał wtedy całe zdarzenie. Według raportu, naukowcy przejrzeli wideo nagrane w trakcie obserwacji UFO. Do obserwacji doszło w momencie, gdy orbiter znajdował się nad Denver. Obiekt w kształcie dysku pojawił się nagle i sprawiał wrażenie, że jest kontrolowany. Zmieniał wektor i co zaskakujące zdawał się śledzić Columbie. Musgrave po tej misji zakończył pracę, jako astronauta. Potem wielokrotnie oficjalnie przyznawał, że UFO i obcy rzeczywiście istnieją.

Dr Musgrave nie jest jedyną osobą z NASA, która widziała takie rzeczy. Oto oświadczenia innych osób z NASA potwierdzające istnienie UFO.

Donald Slayton

Donald Slayton, astronauta programu Mercury, w jednym z wywiadów wyznał, że w 1951 roku widział UFO. Miało to miejsce w czasie, gdy wykonywał w Minneapolis testowy lot samolotem P – 51. Panowała wtedy bardzo ładna pogoda. Leciał na wysokości trzech tysięcy metrów, gdy dojrzał obiekt, na pierwszy rzut oka przypominający balon meteorologiczny. Miał szary kolor i około jednego metra średnicy. Po chwili okazało się, że miał kształt dysku. Niebawem obiekt zaczął się szybko oddalać. Slayton obserwował go, dopóki NOL nie wystrzelił w górę pod kątem 45 stopni.

Pilot NASA, Joseph A. Walker, oświadczył 11 maja 1962 roku, że jednym z jego zadań w czasie lotów samolotem X – 15 było wykrywanie UFO. W kwietniu tego samego roku, w czasie rekordowego lotu na wysokości 80 kilometrów udało mu się sfilmować 5 – 6 NOLi. Wiadomość tą podał oficjalnie, podczas odczytu wygłoszonego na Drugiej Krajowej Konferencji w Sprawie Pokojowego Wykorzystania Wyników Badań Przestrzeni Kosmicznej. Film, który Walker nakręcił, nie został dotąd opublikowany.

Komandor Eugene Cernan był dowódcą Apollo 17. W zamieszczonym w Los Angeles Times z 1973 roku artykule, komentując kwestię UFO orzekł, że UFO pochodzi z innej cywilizacji.

Scott Carpenter z NASA powiedział: „Astronauci przebywający w przestrzeni kosmicznej nigdy nie byli tam sami. Zawsze byli śledzeni przez UFO”

 Ken Johnsona

Agencja wyrzuciła z pracy jednego z naukowców odpowiedzialnych za kontrolę danych i zdjęć, Kena Johnsona. Pan Johnson twierdzi publicznie, że na naszym Księżycu znajdują się struktury i pozostałości zaawansowanych urządzeń, które nie mogą pochodzić z Ziemi. Jak twierdzi astronauci odkryli na srebrnym globie wiele artefaktów, z których część jak się podejrzewa mogła służyć do manipulowania grawitacją. Otwarcie twierdzi też, że NASA zmuszała go do retuszowania zdjęć. (*3)

 

Źródła:

(*1) Fragment otwartego listu pułkownik Gordona Coopera do ONZ:


(*2) Chronologicznie – spotkania UFO w kosmosie

http://www.pinfo.pl/Unknown/63.aspx

gamover.org/viewtopic.php

(*3)Columbia Musgrave

http://astrotarot.pl/miasta-obcych-na-ksiezycu-istnieja-twierdzi-byly-pracownik-nasa/

http://www.ezoteria.pl/forum/11-pozaziemskie-tajemnice/335-jeden-z-szanowanych-astronautow-z-nasa-przyznaje-ze-ufo-naprawde-istnieje.html

http://onlysecrecy.com/latest-news/nasa-employee-says-there-are-alien-cities-and-advanced-alien-technology-on-the-moon/4402/

Piloci i astronauci o UFO. UFO z czarnych skrzynek


 

(*4) utajniona rozmowa z HOUSTON

http://www.paranormalium.pl/czy-apollo-11-spotkal-nol-e-na-ksiezycu,407,17,artykul.html

www.syti.net/UFOSightings.html



DOWÓD NR 2, CZYLI CHIRURGICZNE OKALECZENIA BYDŁA

Okaleczenia bydła są uważane oficjalnie przez rząd jako "mistyfikacja". Nikt nie potrafi określić dokładnej liczby ofiar, zaś pobieżne szacunki podają liczbę co najmniej 50 000 przypadków w samych tylko Stanach Zjednoczonych. Zarejestrowano tysiące takich przypadków udokumentowanych zdjęciami i sekcjami zwłok. W samym 1975 roku farmerzy na Eastern Plains, szczególnie w okolicy południowego Hrabstwo Elbert, zanotowali ponad 200 tajemniczo okaleczonych zwierząt.

9 września 1967 roku w Alamosa w stanie Kolorado znaleziono ciało źrebaka o imieniu Lady. Od szyi w górę zwierzę było dokładnie obrane ze skóry i mięśni. Mózg, kręgosłup i organy wewnętrzne zostały wycięte z niespotykaną wcześniej precyzją. Interesujące było to, iż w ciele zwierzęcia nie było ani kropli krwi, a brzegi rany miały charakterystyczny, ciemniejszy kolor. Tak jakby zrobiono je chirurgicznym przyżegaczem. Ślady do złudzenia przypominają te, które zostawiają współczesne lasery.

Przeżycie Carolyn McCall, żony zarządcy rancza High Creek w pobliżu Antelope
w stanie Oregon. Byk, którego zobaczyła, wyglądał, jakby padł w marszu, ponieważ dolne gałęzie jałowca leżały przygniecione pod nim. Po przywołaniu pozostałych jeźdźców okazało się, że byk nie żył już od tygodnia, a mimo to od jego ciała nie dochodził smród, który wskazywałby na jego rozkład; w pobliżu nie było żadnych padlinożerców ani much, od których zwykle się roi w takich przypadkach. Nos, oko, ucho, język, odbyt, moszna oraz środkowa część brzucha zostały usunięte przy użyciu precyzyjnej, bezkrwawej chirurgii, po której pozostały jedynie zagłębienia o ząbkowanych krawędziach. W skórze jednej z łopatek wykrojono idealny trójkąt.


W styczniu 1997 roku kilka sztuk bydła należących do Jean Barton z okręgu Lassen w Kalifornii padło ofiarą tego typu okaleczeń i kiedy opowiedziała o tym prasie, była zaskoczona ogromną ilością doniesień od innych farmerów, którzy ponieśli wcześniej podobne straty. Wielu z nich przestało nawet po pewnym czasie w ogóle informować kogokolwiek o tym, poza tym lokalnym szeryfom zależało na zaniżaniu liczby tego typu zdarzeń, aby uniknąć krytyki z powodu braku skuteczności w tropieniu sprawców. Milczenie stało się typową reakcją na to nie dające się powstrzymać zagrożenie.

 

13.03 2009 pewien farmer z Las Animas County dokonał nieoczekiwanego odkrycia. Odkrył on zwłoki swojej krowy nieopodal rzeki Purgatoire. Okaleczone zwierzę zostało odkryte w okolicy miasteczka Weston, które znajduje się ok. 20 mil na zachód od Trinidad. Zwierzę zostało odnalezione bez wymion i organów rozrodczych.

 

5 stycznia 2012 roku, ranczer hodujący bydło niedaleko miejscowości Kansas City w stanie Missouri, znalazł na swoim pastwisku martwą krowę, której precyzyjnie wycięto narządy rodne oraz wymię. Krowa nie była w najlepszej formie i właściciel odizolował ją od reszty stada. Dzień przed jej tragiczną śmiercią wszystko wskazywało na to, że krowa powoli powracała do pełnego zdrowia. Na miejsce zdarzenia wezwano policję a także weterynarza, który oficjalnie stwierdził przeprowadzenie na krowie zabiegu chirurgicznego z precyzją nieznaną współczesnej medycynie. Cięć dokonano w taki sposób, że żadne z naczyń krwionośnych nie zostało uszkodzone i sam zabieg mimo, że z samej swojej natury był niezwykle gwałtowny – był jednocześnie bezkrwawy. Weterynarz stwierdził także, że krowa była żywa podczas zabiegu a ten który go dokonywał doskonale wiedział co robi. Weterynarz wyznał, że gdyby jemu przyszło dokonać takiej operacji na krowie, wszystko dookoła byłoby zalane krwią, ale krwi na pastwisku nie znaleziono.


Przedstawiono wyżej tylko kilka przypadków (w internecie jest setki) okaleczeń zwierząt. Miały one miejsce w Kolorado, Pensylwanii, Alabamie, Iowa i Teksasie. Większość przypadków okaleczeń była do siebie bardzo podobna. Oto najważniejsze cechy wspólne:

- Najczęściej ofiarami okaleczeń padało bydło, rzadziej konie, kozy, owce, czasami psy i koty.

- Brak jakichkolwiek oznak walki. Nawet na terenie pokrytym śniegiem nie znaleziono żadnych śladów w pobliżu zwłok. Brak śladów wskazuje na to, iż zwierzęta były podnoszone w powietrze, a następnie porzucano je w innym miejscu.

- Organy wewnętrzne, oczy, uszy, języki, odbyty i genitalia zwykle są wycinane. Głowa jest do kości obierana z miękkich tkanek.

- Na ciałach wielu zwierząt znaleziono wycięte z chirurgiczną precyzją owalne lub okrągłe nacięcia na głębokość skóry. W wielu przypadkach ciała były zupełnie pozbawione krwi.

W skali globalnej zjawisko okaleczeń zwierząt najszerzej występuje w zachodniej części USA. Kraje takie jak Kanada, Australia, Puerto Rico i Skandynawia zostają pod tym względem mocno z tyłu. W Nowej Anglii i niektórych miejscach Środkowego Wschodu należy ono do rzadkości. Wokół ciał powalonych krów nie odnaleziono żadnych ludzkich śladów. Drapieżniki nie ruszają tych ciał, a robaki nie przekraczają obrzeży ran. Często w ich pobliżu znajdują się kręgi wygniecionej trawy. Dr Levengoed, biofizyk z Michigan, badał trawę pochodzącą z takich kręgów znalezionych w Garnett w stanie Kansas i w Chacon w stanie Nowy Meksyk. Okazało się, że komórki roślin wewnątrz tych kręgów, poddane były działaniu promieniowania mikrofalowego. Ciała zwierząt nosiły ślady oddziaływania wysokiej temperatury objawiające się martwicą (zamieraniem tkanek pod wpływem ciepła). W kilku przypadkach ślady te wyraźnie wskazywały, że nie było to wywołane działaniem lasera. Badanie pod mikroskopem pokazało, że było to precyzyjne cięcie dokonane między ściankami komórek - coś, co pozostaje absolutnie poza naszymi możliwościami technicznymi! Najczęściej usuwane są narządy rozrodcze i odbyt. Często oczy usuwane są z pozostawieniem tłuszczowych poduszek. Język usuwany jest aż do nasady. Cięcia na klatce piersiowej w celu usunięcia znajdujących się w niej organów wykonywane są w taki sposób, że nie jest uroniona ani jedna kropla krwi i nie są uszkodzone kości. Dorosła krowa posiada przeciętnie 40 galonów krwi (151,4 litra) - niektóre z nich miały ją spuszczoną aż z naczyń kapilarnych. Badania wykazały, że niektóre nacięcia wykonano skalpelem, inne zaś bez niego - tak jakby wykonano coś w rodzaju cięcia między komórkami albo użyto podobnego do lasera źródła wysokiej temperatury. Nie był to laser, gdyż nie odnaleziono śladów węgla, które pozostawiają lasery. Jest to kolejny przykład działania pozostającego poza możliwościami "naszej nauki".

W dalszym ciągu nie wiemy kto, w jakim celu i za pomocą jakiej techniki dokonał tych eksperymentów. Gdzie przetrzymywana jest tak ogromna liczba materiału biologicznego, bo przecież gdyby chodziło o zrobienie kiełbasy, czy kaszanki, to nikt nie stosowałby tak zaawansowanych technologii w celu pozyskania składników. Gdyby natomiast chodziło o testy nowoczesnych technik chirurgicznych, to dlaczego zwłoki nie są utylizowane, tylko porzucane. Kolejna dziwna rzecz - jeśli rząd potrzebuje jakiś zwierząt do badań, to nie musi ich kraść z pastwiska. Najdziwniejsze jest to, że pierwsze okaleczenia zanotowano w latach 60-tych i choć operacje przypominają zabiegi z użyciem lasera, to laser w medycynie był stosowany dopiero na początku lat 70-tych. Fakty pozostaną faktami: w różnych częściach świata wciąż znajduje się zwierzęta tajemniczo pozbawione krwi, narządów zmysłów, miękkich tkanek i genitaliów. Choć nie zanosi się na rychłe odkrycie przyczyny fenomenu, ilość i jakość dowodów nie pozwalają zaprzeczyć jego występowaniu.

Źródła:

http://www.paranormalne.pl/topic/6244-okaleczona-krowa-zrzucona-z-nieba/

http://media.wp.pl/kat,1022957,wid,13180623,wiadomosc.html?ticaid=1e783

http://mr.illusion.w.interia.pl/okalecz.html

http://www.pgu.poznan.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=157&Itemid=103

http://www.tajne.org/artykul/192_7_Chirurdzy__widma_w_akcji_Okaleczenia_zwierzt.html

http://niniwa2.cba.pl/chirurdzy.htm

 

www.greatdreams.com/red-bluff-ca-may-2007.htm

Linda Moulton Howe - Alien Harvest: Further Evidence Linking Animal Mutilations and Human Abductions to Alien Life Forms © 1989

 

Niestety okaleczenia bydła to nie wszystko, gdyż zdarzały się udokumentowane identyczne przypadki okaleczeń ludzi:

 

http://prawdaxlxpl.wordpress.com/tag/okaleczenia-bydla/

http://davidicke.pl/index.php/artykuly/67-obce-cywilizacje-ufo/239-drapiecy-ludzkie-niwa.html

http://www.alienvideo.net/0805/alien-abduction-mutilation.php

 


 

DOWÓD NR 3, CZYLI OBCE IMPLANTY W LUDZKICH CIAŁACH;

Jeszcze bardziej niewiarygodne, ale jednocześnie niepodważalny dowód, ze względu na pozostawiony namacalny przedmiot (prawdopodobnie typ sondy), który w wielu przypadkach udało się usunąć z ciała i poddać badaniom.

Pierwsze raporty o ofiarach "porwań do UFO", które twierdziły, że w ich ciałach umieszczono implanty, pojawiły się dopiero w późnych latach 70-tych. Przypuszczano, że najczęściej implant był wciskany przez nos; rzekome ofiary budziły się potem z zakrwawioną twarzą. Właśnie ten fakt stanowił dla ufologów pierwszą wskazówkę, że badana osoba mogła paść ofiarą porwania przez kosmitów. W latach 80-tych liczba takich przypadków zaczęła rosnąć, w końcu co czwarta ofiara "wzięcia" wspominała o takich doznaniach. Według powtarzających się relacji porwanych, coraz częściej implanty miały dostawać się do ich organizmów również inną drogą: równie często jak nos w ich opowieściach zaczęły pojawiać się głowa, uszy i usta. Implanty w innych częściach ciała - takich jak ręka czy stopa, jak w przypadkach badanych przez Leira i Simsa w 1995 roku - należą do rzadkości.

Specjalizujący się w badaniu uprowadzeń Amerykanin Budd Hopkins stwierdza, że dysponuje informacjami o jedenastu przypadkach dokonania wszczepu, które wszystkie badał osobiście.

Kolejni badacze opisują inne, bardziej lub mniej przekonujące, wypadki implantów tkwiących w ludzkich głowach. Najczęściej mówi się o maleńkich kuleczkach mierzących dwa-trzy milimetry średnicy, wprowadzonych przez nos lub ucho "ofiary" za pomocą długich igieł.
Dr Roger Leir - lekarz zajmujących się usuwaniem tzw. implantów prezentuje niezwykłe historie ludzi, z których ciał wydobył tajemnicze i wciąż budzące ogrom kontrowersji maleńkie „urządzenia”. Wyniki swoich badań nad implantami opisał w swojej książce. Kilka przypadków jest w linku poniżej:

http://infra.org.pl/fenomen-ufo/ufo-fenomeny-i-fakty/1057-implanty-spod-noa



 

Usunięcie implantu:

 

Według Raymonda Fowlera jednemu z uprowadzonych -Bobowi Luci coś dziwnego wypadło mu z ucha i Fowler był przekonany, że to implant. Dał go ponoć do przebadania jednemu ze swoich znajomych Davidowi Pritchardowi ze słynnej uczelni technicznej Massachusetts Institute of Technology(MIT), ale mimo że minęło od tej pory kilka lat, jakoś nie może się doprosić wyników. Było także inne ciekawe zdarzenie. Wydarzyło się to w jednym ze szpitali w Oxford w Wielkiej Brytanii. Wydział genetyki tegoż szpitala przygotowywał preparat do chromosowego, rutynowego badania płynu owodniowego jednej z pacjentek. Oglądając preparat pod mikroskopem lekarze odkryli pośród nich zdumiewający przedmiot: Mikroskopijną płytkę. Obiekt ten wprawił lekarzy w zdumienie, gdyż nigdy z niczym takim się nie zetknęli, a ponieważ wyglądał on jawnie sztucznie zaczęli podejrzewać, że może to być jakieś superzminiaturyzowany komputer. Ale jakich niebywale małych rozmiarów!! Tajemnicza płytka została sfotografowana razem z chromosomami, również widocznymi na zdjęciu, i ma ona porównywalne z nimi rozmiary. Długość płytki wynosi zaledwie 10 mikronów. Komputer o rozmiarach1/100 milimetra, to
z punktu widzenia ziemskiej technologii czysta magia. Zaintrygowani sprawa zagadkowej płytki, próbowaliśmy uzyskać jakieś dodatkowe, a przede wszystkim zdobyć fotografie, ale okazało trudniejsze niż myśleliśmy. Okazało się, że szpital przekazał to gdzieś, ale oczywiście nic nikomu nie wiadomo.
Ale jednak udało się w końcu zdobyć wszczep i dokładnie go zbadać. Badanie przeprowadzono w Mississauga w prowincji Ontario, w Kanadzie, 6 styczna 1995 roku:
Wszczep o średnicy ok. 1 mm ma ciemny kolor i jest wykonany z tytanu, krzemu i glinu. Stwierdzono także niewielkie ilości żelaza, potasu, wapnia, siarki, sodu i chloru. Pochodził z organizmu osoby porwanej i został z niego usunięty w 1989 roku. Od tego czasu przechowywany był w przezroczystym plastikowym pojemniku. Wszczep znajdował się w tylnej części lewego ucha "ofiary". Trzy główne pierwiastki, z których zbudowany był implant. Chyba nie przypadkowo mają one wiele wspólnego. Glin posiada zwartą siatkę sześcienną, w podobną sieć swoją strukturę przekształca tytan w temperaturze powyżej 800 stopni. Krzem wykorzystywany jest w przewodnikach i półprzewodnikach. Glin jest znakomitym przewodnikiem, tytan w postaci tytanianu baru może być używany jako dwustronny przewodnik energii dźwiękowej i elektrycznej. Miałoby to związek z zeznaniami osoby, z której ciała usunięto ten wszczep. Słyszała ona przez wiele lat sygnały przypominające alfabet Morsea.

Był także polski przypadek wszczepu implantu do mózgu, wykonano go na Andrzeju Domale, a po ujawnieniu przez niego szczegółów dot. zabiegu, zbadano go dwukrotnie wykonując tomografie głowy co potwierdziło istnienie obcego ciała w mózgu. Więcej możemy poczytać we wspomnieniach pana Domały „Kosmiczna układanka”:

http://www.sm.fki.pl/Andrzej_Domala/Andrzej_Domala.php?nr=Porwany_przez_UFO_1

Najstraszniejsza w kontaktach człowieka z kosmitami wydaje się ewentualność, że przybywają oni tutaj po to by eksperymentować na ludziach.

źródła:

http://www.paranormalium.pl/ciekawostki/okaleczenia-byd-t6257-86.html

http://niniwa2.cba.pl/zjawiska_paranormalne_i_seks_roz_12.htm

www.ufo-contact.com/alien-implants-best-evidence

 


 

DOWÓD NR 4, CZYLI FALA CZARNYCH TRÓJKĄTÓW NAD BELGIĄ


 

Belgia, jako jedyny kraj na świecie nie utajnił danych dotyczących szeroko udokumentowanych obserwacji UFO, tylko przekazał je oficjalnie naukowcom w celu wnikliwej analizy. Z tego powodu uważam ten przypadek, za najbardziej wiarygodny i pozwoliłem go sobie tu zamieścić. Zostało zresztą napisanych na ten temat wiele książek i artykułów.

W listopadzie 1991r, belgijscy ufolodzy z SOBEPS, wspólnie z przedstawicielami Sił Powietrznych tego kraju, zwołali oficjalną konferencję prasową, poświęconą fali obserwacji UFO, jaka miała miejsce w Belgii między wrześniem 1989 i marcem 1991. To, co usłyszeli na niej dziennikarze i osoby postronne, było szokujące i pod każdym względem kłóciło się z tym, co armia do tej pory mówiła na temat UFO.

Fakty i doniesienia:

Belgia - 29 listopada 1989 roku - godzina 17.00 - okolice miejscowości Eupen (prowincja Liege).

 Słońce zaszło o godzinie 16.45, a powietrzem nie targał nawet delikatny powiew wiatru. Dwaj żandarmi - Montigni i Nicoll - z pobliskiej bazy wojskowej, prowadzą rutynowy patrol. W pewnym momencie na bezchmurnym, gwiaździstym niebie, zauważają światło, które gwałtownie rosnąc, zaczyna przyjmować kształt trójkątnego obiektu. Zbliżający się pojazd, zatrzymuje się około 120 metrów nad ziemią. Zdenerwowani i jednocześnie zaciekawieni Montigni i Nicoll, dokonują szacunkowej oceny jego wyglądu. Przekazując sobie szybko spostrzeżenia, upewniają się, czy przypadkiem nie ulegli jakiemuś złudzeniu. Jednak obydwaj widzą to samo! Nad ziemią unosi się długi na 30-35 metrów, wysoki na 2 metry, trójkątny i jak najbardziej materialny obiekt, o gładkim niczym lustro spodzie. Z jego trzech wierzchołków biją promienie białego światła, o średnicy około jednego metra, sięgając aż do ziemi. Jednak najdziwniejszym i zarazem najbardziej frustrującym faktem, dla logicznie myślących żandarmów, jest nieobecność żadnego dźwięku z silnika, jaki niewątpliwie powinien utrzymywać w powietrzu tak ogromną maszynę.

Po krótkiej "prezentacji" trójkątny kształt majestatycznie zaczyna oddalać się w kierunku Eynatten, równolegle do drogi, na której przebywają żandarmi. Montigni i Nicoll momentalnie ruszają w ślad za nim, a ponieważ jego prędkość wynosi około 50 km/h, mogą go wyprzedzić i oczekiwać na najbliższym skrzyżowaniu. Patrząc, jak pojazd ponownie powoli zbliża się w ich kierunku, powiadamiają o swojej obserwacji macierzystą jednostkę w Elsenborn i proszą o sprawdzenie, czy w tym rejonie prowadzone są aktualnie jakieś testy nowych konstrukcji lotniczych.

Jest godzina 17:24. Zbliżający się obiekt w pewnym momencie nieoczekiwanie zawraca i kieruje się z powrotem do Eupen. Jest już wówczas obserwowany przez wielu świadków, którzy zwracają uwagę na jego zdolność do lotu na bardzo niskim pułapie - niemal nad samymi dachami domów! Cześć z nich donosi również o prostokątnych iluminatorach, przez które przenika delikatne pomarańczowe światło. Z poruszającego się obiektu dobiega ciche buczenie, które można porównać do pracy silnika elektrycznego. Po przelocie nad miastem, obiekt dociera nad tamę w Gillepe i pozostaje tam nieruchomo w powietrzu przez około 45 minut, nadal pod stałą obserwacją żandarmów. Ze względu na dużą odległość nie widzą oni, że z obiektu znowu wybiegają trzy białe promienie, oświetlając wodną taflę. Donoszą o tym jednak inni świadkowie. W tym czasie, z jednostki wojskowej dociera do żandarmów informacja, że aktualnie w podanym przez nich obszarze nie są prowadzone żadne ćwiczenia wojskowe, w tym również lotnicze. Czym zatem jest ów tajemniczy i z pewnością realny pojazd? - zastanawiają się.

 O godzinie 18:45, podczas gdy obiekt jest nadal zawieszony w bezruchu nad tamą, uwagę świadków przykuwa drugi pojazd, który niespodziewanie nadlatuje znad pobliskich lasów błyskawicznie skręcając - raz w prawo, raz w lewo - w kierunku autostrady E 40 Ostend-Brussels-Liege-Aachen. Jest on z wyglądu podobny do pierwszego, a sposób jego lotu pozwala żandarmom na obserwację nie tylko części spodniej, ale i grzbietu. Widoczne są na nim prostokątne iluminatory, oraz charakterystyczne półkuliste struktury.

Oba obiekty - w postaci świetlnych kul - obserwuje również zawiadomiony przez żandarmów ich kolega - Albert Kreutz. Ich manewry śledzi z okna swojego biura, znajdującego się na pierwszym piętrze pobliskich koszar. Około godziny 19.30 pierwszy obiekt znika, zaś cały spektakl kończy się o 20.29, kiedy to drugi pojazd oddala się w stronę Spa.

 Kolejne intrygujące doniesienie z tego dnia, pochodzi od Konrada Hermanna, który widział tego wieczoru dwa razy dziwne zjawiska na niebie. Jak podaje świadek: Za pierwszym razem spacerowałem ulicą ze swoimi dwoma wnukami, kiedy zapytali: "Dziadku, co to jest na niebie?" Była to ogromna świecąca kula. Dzieci się wystraszyły, ale ja właściwie nic sobie nie pomyślałem. Do drugiego incydentu z udziałem Konrada Hermanna, doszło około 19.00, kiedy to wyszedł wyprowadzić na spacer psa. Tym razem jednak, obserwowany obiekt miał już typowy dla belgijskiej fali UFO - trójkątny kształt - niezwykle intensywnie oświetlony. Obiekt unosił się około 200-300 metrów nad ziemią. W pewnym momencie jego oświetlenie wygasło, a w jego miejsce z obiektu wystrzeliły cztery reflektory o ogromnej mocy, skierowane w kierunku ziemi. Jak podaje świadek: Koło mnie znajdowała się uliczna latarnia, ale było tak, jakby jej nie było. Jasność oświetlała mnie przez kilka sekund, poczym reflektory zgasły, a obiekt odleciał z ogromna prędkością. W chwili oddalania się znowu wyglądał jak świecąca się kula. Konrad Hermann, zauważył również, że obiekt nie wydawał żadnego dźwięku. W uzupełnieniu tego przypadku, można jeszcze dodać, iż również w tym rejonie - co zostało dokładnie sprawdzone - nie odbywały się żadne ćwiczenia wojskowe!

Powyższe relacje, zarówno pod względem jakości, jak i liczby świadków, nie stanowią w annałach ufologicznych jakiegoś specjalnego ewenementu. Wystarczy choćby wspomnieć podobne przypadki ze Stanów Zjednoczonych, jak np. w Exeter i Beverly, gdzie w późnych godzinach wieczornych wielu świadków obserwowało z bliska, kilkunasto metrowy dyskoidalny obiekt, bezgłośnie szybujący nad ich głowami i błyskający kolorowymi światłami. Wydarzenia z Eupen, można by zatem spokojnie zaklasyfikować jako kolejny przykład manifestacji Niezidentyfikowanych Obiektów Latających, który choć świetnie udokumentowany, nie wnosi do ufologii nic nowego, stanowiąc następny rozdział w stworzonej przez J. Allena Hyneka kategorii obserwacji - CE-I. Można by, gdyby nie kilka niezwykle istotnych szczegółów. Uwagę zwracał bowiem nietypowy jak na UFO kształt obiektu. Praktycznie pierwsze wzmianki o tego typu pojazdach widzianych na niebie, pojawiły się w marcu 1983 roku, kiedy to o ich obserwacji doniesiono z okolic doliny Hudson w stanie Nowy Jork (USA).Drugim faktem, który już zdecydowanie zakatalogował doniesienia z Eupen jako wyjątkowo nietuzinkowe, było to, że stanowiły one jedynie fragment dużo większej liczby niezwykle do siebie podobnym meldunków, składanych przez policjantów i wojskowych, a więc ludzi którym na co dzień powierzamy nasze bezpieczeństwo i od których oczekujemy szczególnej odpowiedzialności i prawdomówności.

Jedynie 29 listopada, lotnictwo belgijskie i prywatne organizacje ufologiczne, odebrały około 70 doniesień o trójkątnych niezidentyfikowanych obiektach i dziwnych światłach na niebie. Oto niektóre z nich: Jalhay - prowincja Liege - 16.00, Charneux - prowincja Liege - 16.40, Eisden - prowincja Limburg - 16.55, Verviers - prowincja Liege - krótko przed 17.20, Andenne - prowincja Namur - 21.30, Solieres - prowincja Namur - 23.10.[1] To już nie były jedynie nietypowe CE-I, to była prawdziwa inwazja, której świadkami były setki zdezorientowanych mieszkańców Belgii, bezskutecznie próbujących - dzwoniąc do baz lotniczych i komisariatów żandarmerii - wyjaśnić naturę i pochodzenie widzianych obiektów. Jednak ich personel był jeszcze bardziej zakłopotany i zaszokowany zaistniałymi wydarzeniami! Belgijska seria raportów o trójkątnych UFO nie zakończyła się bynajmniej na obserwacjach z 29 listopada.

Wszystko zaczęło się dwa miesiące wcześniej, kiedy to 28 września 1989 z Braine-le-Compte (prowincja Brabant), napłynął pierwszy meldunek o trójkątnym UFO nad Belgią. Już następnego dnia liczba doniesień wzrosła do pięciu, za sprawą trzech zgłoszeń z prowincji Liege i jednego z Perwez-en-Condroz (prowincja Namur). Następnie przez prawie półtorej roku podobne meldunki z różną częstotliwością odnotowywane były na całym terytorium tego kraju. Ich ilość oraz kształt widywanych pojazdów spowodowały, że obecnie możemy już śmiało określić tamtejsze wydarzenia jako Falę Latających Trójkątów, zwanych też popularnie, ze względu na ich barwę Czarnymi Trójkątami.

Belgia - 11 grudnia 1989 roku

Tego dnia miały miejsce obserwacje UFO w ponad pięciu różnych prowincjach. Do pierwszej z nich doszło około 17.35 nad Esneux (Liege), a do ostatniej o 22.45 koło Gileppe (Liege). O dziwnych powietrznych zjawiskach tego dnia donoszono też z: La Louviere (prowincja Hainaut), Malonne i Spy (prowincja Namur), Bastogne (prowincja Luxembourg), Pietrain (prowincja Brabant).

Jednym z lepiej udokumentowanych doniesień z 11 grudnia, było oświadczenie nie byle kogo, bo oficera armii belgijskiej - podpułkownika Andre Amonda, który podróżując samochodem na trasie Ernage (prowincja Namur) - Gembloux, przez 8 do 10 minut obserwował - wraz ze swoją żoną - bardzo dziwny obiekt, z odległości zaledwie 200-300 metrów!

Choć doniesienia z 29 listopada i 11 grudnia były niezwykłe, to najbardziej spektakularne i szokujące wydarzenia miały dopiero nastąpić, trwale zmieniając światopogląd wielu poważnych ludzi w kwestii miejsca i roli człowieka w kosmosie…

Belgia - 30 marca 1990 roku - godzina 23:00 - okolice Brukseli

 Zamieszczony poniżej opis wypadków, oparty jest na oficjalnym raporcie Belgijskich Sił Powietrznych (Belgian Air Force).

23.00: Do głównego kontrolera ze Stacji Nasłuchu Radarowego (CRC) na przedmieściach Brukseli w Glons, docierają informacje o dziwnej formacji świateł nad miejscowością Ramillies. Jednym ze świadków jest A. Renkin, który zgłasza, że widzi ze swojego domu (w kierunku Thorembais-Gembloux) trzy niezwykłe światła, które są zdecydowanie mocniejsze, niż gwiazdy i planety, nie ruszają się i są ułożone w regularny trójkąt. Ich kolor się zmienia. Raz są czerwone, potem zielone, to znów żółte.

23.05: Kontroler z Glons, powiadamia błyskawicznie o tych doniesieniach żandarmerię z Wavre i prosi o wysłanie patrolu, w celu ich potwierdzenia.

23.10: Do Stacji Nasłuchu Radarowego w Glons ponownie dzwoni A. Renkin, tym razem donosząc, iż do trzech wcześniej obserwowanych świateł dołączyły następne trzy, a jedno z nich jest o wiele jaśniejsze niż pozostałe.

Około 23.15: Sprawy przyjmują o wiele poważniejszy obrót. Oto bowiem niezidentyfikowane cele poruszające się z szybkością 46 km/h, pojawiają się na radarach (CRC), będąc niemym potwierdzeniem obecności w powietrzu obcych obiektów o nieznanym pochodzeniu i zamiarach. Na domiar złego, obiekty te znajdują się bardzo blisko stolicy Belgii, co bynajmniej nie cieszy wojskowych. Warto w tym miejscu nadmienić, że jakiś czas wcześniej, na skutek nagminnie pojawiających się doniesień o Czarnych Trójkątach penetrujących przestrzeń powietrzną Belgii, dowództwo lotnictwa tego kraju, wydało rozporządzenie ściśle określające warunki konieczne do użycia samolotów myśliwskich i mówiące, że: F-16 mogą być wysyłane jedynie wówczas, gdy pojawienie się UFO zostanie potwierdzone przez miejscową policję, albo jeśli zostanie zarejestrowane przez radary.

23.28: Patrol żandarmerii potwierdza doniesienie złożone wcześniej przez A. Renkina. Dowodzący patrolem kapral. Pinson zawiadamia, że teraz światła dziwnych obiektów pulsują już w pięciu kolorach: czerwonym, niebieskim, zielonym, żółtym oraz białym i są niemożliwe do pomylenia z widocznymi na bezchmurnym niebie gwiazdami!

23.30 - 23.45: Drugie zgrupowanie świateł okrąża pierwszą trójkątną formację. W trakcie tego manewru zaczynają one również formować trójkątny układ. W tym samym czasie na radarze w Glons widać już oba echa radarowe.

23.49 - 23.59: Centrum Kontroli Lotów w Semmerzake, również namierza czyste echo radarowe w rejonie, zgłoszonym przez Centrum z Glons. Obserwacja jest już zatem potwierdzona przez dwa niezależne radary naziemne!

23.56: Eksperci radarowi wykonują błyskawiczne obliczenia i upewniwszy się, że echa radarowe, nie są spowodowane przez zjawiska atmosferyczne, przekazują informacje do sztabu. Tu zapada szybka decyzja o poderwania pary dyżurnych F-16 w celu zidentyfikowania intruza.

23.45 - 00.15: Jasne światła są ciągle widoczne z ziemi, a ich pozycja nie ulega zmianie. Poruszają się jednak wolniej. Naoczni świadkowie donoszą, że UFO wysyła co jakiś czas krótkie świetlne sygnały.

00.15: Pod kontrolą radarów z CRC, startują dwa samoloty myśliwskie F-16. Rozpoczyna się jeden z najbardziej niezwykłych w historii lotnictwa pościgów za UFO. Pościg ten do dzisiaj stanowi jedną z największych i najlepiej udokumentowanych zagadek nie tylko współczesnej ufologii, ale i lotnictwa wojskowego. Dziewięć prób przechwycenia niezidentyfikowanych celów nie powodzi się. Samoloty mają jednak kilka krótkich kontaktów radarowych z celem na jaki naprowadza ich CRC. W trzech przypadkach pilotom na kilka sekund udaje się przejść na system automatycznego naprowadzania przez radar pokładowy. Niestety, za każdym razem na skutek karkołomnych manewrów UFO, kontakt ten zostaje zerwany. W żadnym przypadku, piloci nie mieli kontaktu wzrokowego ze ściganym celem.

00.18: Radar CRC pierwszy raz namierza cel w systemie look on. Kontroler momentalnie podaje pilotom jego koordynaty: pułap 2743 m., kierunek 250 stopni. Cel jednak błyskawicznie zmienia prędkość z 278 km/h na 1797 km/h, a pułap z 2743 metrów na 1524. Później wznosi się z kolei na 3350 metrów, aby zaraz potem opaść na wcześniejszy pułap. W wyniku tego manewru po kilku sekundach zostaje zgubiony, a piloci tracą z nim kontakt. Po chwili jeden z pilotów dostaje informacje, że jest znowu tuż obok celu.

Około 00.19 - 00.30: UFO znika z obu naziemnych stacji radarowych. Co prawda, od czasu do czasu pojawiają się pojedyncze echa, niemniej jednak są one za krótkie, aby namierzyć obiekt.

00.30 Jeden z myśliwców na 6 sekund namierza ścigany cel. Znajduje się on na pułapie 1524 metrów i porusza się z bardzo dużą szybkością - 1371 km/h - na kursie 255 stopni. Później kontakt zostaje przerwany.

Około 00.30: Świadkowie na ziemi widzą trzy razy przelatujący F-16. Za ostatnim razem zauważają, że samoloty kręcą się koło wcześniej widzianej formacji trójkątnych świateł. W tym samym czasie obserwują, zanikanie mniejszego trójkąta, podczas gdy światła trójkąta będącego na zachodzie, poruszają się bardzo szybko prawdopodobnie w górę. Emituje on intensywne czerwone światło.

00.32: Radary w Glons i Semmerzake ponownie namierzają obiekt w okolicy Beauvechain. Znajduje się on na pułapie 2134 m. i porusza z ogromna prędkością, zmieniając ją błyskawicznie w granicach 886-1780 km/h. Gdy obiekt znajduje się w okolicy Bierset, kontakt zostaje zgubiony. W tym czasie radar w Maastricht nie ma w ogóle kontaktu z UFO.

00.39 - 00.41: Radar w Glons (CRC) ponownie namierza obiekt na pułapie 3048 metrów. W tym samym momencie również i jednemu z myśliwców udaje się złapać obiekt na swoim radarze, jednak niemal w tym samym momencie obiekt błyskawicznie przyspiesza z 185 km/h do 1111 km/h! W konsekwencji znowu oba radary (naziemny i pokładowy F-16) tracą go ponownie ze swoich ekranów.

00.47: Niezidentyfikowany Obiekt na pułapie 1981 metrów namierza Radar RAPCON w Beauvechain. Również i radarzyści w Glons śledzą intruza na swoim ekranie.

00.45 - 01.00: Samoloty jeszcze kilka razy namierzają na krótkie momenty UFO na swoich radarach. Świadkowie z ziemi obserwują, że UFO zaczyna znikać w kierunku Louvain-la- Neuve.

Około 01.00: UFO znika zupełnie.

01.02: Oba samoloty F-16 wracają do swojej bazy.

01.06: Do Stacji Nasłuchu Radarowego w Glons (CRC) dzwoni żandarm z Jodoigne i powiadamia, o obserwacji identycznego obiektu jaki wcześniej - o 23.15 - zgłaszał żandarm Renkin.

Opisane powyżej wydarzenia rozpętały prawdziwą burzę, nie tylko wśród wojskowych i dziennikarzy, ale i zwykłych mieszkańców Belgii. Oto bowiem jedne z najlepszych samolotów przechwytujących na świecie, osiągające prędkość prawie 2000 km/h - F-16, nie były w stanie namierzyć i strącić trójkątnego UFO, które najwyraźniej bawiło się z nimi w chowanego. Piloci po powrocie do bazy byli zupełnie zdezorientowani. O tym, że mieli do tego powody, niech świadczy poniższy fragment rozmowy jednego z nich z bazą: "Mam go na celowniku. Powtarzam, mam go na celowniku. Zbliżam się do celu. Zaraz…Cel zmienił kurs. Lecę za nim. Zgubiłem go. Powtarzam. Zgubiłem go. Cel zmienił kurs, zmienił kurs, spróbuje znowu go złapać. Dobra, ma go. Dogoniłem go, jestem już blisko. Zniknął! Nigdzie go nie ma" !

 W trakcie całego tego zdarzenia policja i wojsko odebrały około 3 tysiące meldunków, co stawia pod względem ilości świadków, cały ten wypadek w czołówce wszelkich doniesień o UFO.

Obserwacje Czarnych Trójkątów nad Belgią w nocy z 30-31 marca 1990 roku nie były odosobnione. Podobny do "belgijskich", duży trójkątny obiekt, z trzema usytuowanymi na narożach światłami, widziany był również w Anglii! Potwierdził to Nick Pope, zajmujący się w tym kraju sprawami UFO z ramienia Departamentu Obrony. Stwierdził, że następnego dnia w biurze odebrał wiele telefonów od świadków, w tym także od policjantów.

W czasie Fali Czarnych Trójkątów nad Belgią, w okresie od września 1989 do marca 1991, odnotowano ponad 2000 obserwacji. Tylko w czasie wydarzeń w nocy z 30-31 marca 1990 roku (jak już powyżej wspomniano), o UFO odebrano 3000 zgłoszeń. Pomimo, że w okresie tych 18 miesięcy o Czarnych Trójkątach i dziwnych światłach na niebie, donoszono nie tylko z obszaru Belgii, ale również z terenów granicznych pomiędzy Niemcami, a Holandią i Francją, a nawet z Wielkiej Brytanii, to jednak większość obserwacji (a w tym, te najbardziej spektakularne), miały miejsce na obszarze pomiędzy miastami Verviers, Liege i Bastogne. Wiele relacji pochodziło z autostrad i innych "zaludnionych" obszarów. Świadkami były w większości małe grupki ludzi, którzy donosili o obserwacjach niezależnie od siebie, a ich zeznania i opisy dziwnych obiektów pokrywały się ze sobą. Szczególnie istotny jest fakt, że część ze świadków stanowili ludzie tak odpowiedzialni, jak policjanci, czy wojskowi, podnosząc tym samym wiarygodność składanych doniesień.

Na podstawie setek zeznań naocznych świadków członek SOBEPS, Mark Valckenaers, sporządził następującą charakterystykę opisywanych UFO, pod kątem ich wspólnych cech:

 - Różnorodność prędkości: od bardzo niskiej (50-60 km/h), a nawet bezruchu, do przekraczającej prędkość dźwięku.

 - Obiekty widziane w dzień miały kształt trójkątny. W nocy widać było przede wszystkim ich światła. Większość opisów brzmiała: Trzy białe światła na narożach trójkąta ( jedno światło na każdym narożniku), z jednym czerwonym pośrodku obiektu. W niektórych przypadkach światła te systematycznie zmieniały barwy na: czerwoną, zielona, żółtą, niebieską.

 - Obiekty miały zdolność zatrzymywania się nawet na dłuższe okresy w bezruchu, po których niejednokrotnie w ułamku sekundy przemieszczały się lub odlatywały.

 - Obiekty poruszały się praktycznie bezszelestnie. Jedynie czasami, kiedy pozostawały w spoczynku (zawieszeniu), można było usłyszeć delikatny buczący dźwięk, przypominający pracę silnika elektrycznego.

 - Niektórzy świadkowie wspominali, że poruszające się pojazdy sprawiały wrażenie jak gdyby podążały za rzeźbą terenu, nad którym przelatywały.

 - W przeciwieństwie do innych relacji o UFO Czarne Trójkąty nie wywierały żadnego wpływu na silniki samochodów lub zwierzęta.

 Charakterystyczną i znamienną cechą Fali Czarnych Trójkątów nad Belgią jest fakt, że kilkukrotnie zgłaszane przez świadków obiekty udało się również namierzyć na radarach. Było tak: w dniu 5 listopada 1989 i w nocy 30-31 marca 1990. W pierwszym przypadku (5 listopada 1989), nieznany obiekt był ponad godzinę rejestrowany, przez różne instalacje radarowe z Bertem, Glons i Bierset w Belgii, oraz Maastricht (Holandia) i Dusseldorf (Niemcy). W drugim przypadku, UFO było namierzane w różnych okresach, przez kilka radarów naziemnych (Stacji Nasłuchu Radarowego w Glons - CRC, Semmerzake, RAPCON w Beauvechain), oraz radary pokładowe wysłanych w pościg za UFO myśliwców F-16.

Dzięki nagraniu na kasetę jednego z takich przechwyceń, można było uzyskać niezwykle interesujące dane na temat prędkości, pułapu, a co najważniejsze, przyspieszenia UFO. Szczególnie w jednym przypadku wartości te były, delikatnie mówiąc, szokujące. Jak bowiem wynika z danych radarowych obiekt zwiększył prędkość z 278 do 1797 km/h w ciągu sekundy, uzyskując tym samym przeciążenie 42G! Inny zapis radarowy (patrz tabela nr 2), wskazuje, że obiekt był w stanie w ciągu jednej sekundy, zwiększyć prędkość z 278 km/h do 1038 km/h, co jest równoznaczne z przeciążeniem rzędu 21.5 G. W dwóch innych przypadkach, przeciążenia obiektu, choć znacznie mniejsze, też były imponujące. Pomiędzy 13-14 sekundą przeciążenie, jakiemu podlegało UFO, wynosiło 10.4 G, a pomiędzy 17-18 sekundą 11.5 G.

Jednak w większości przypadków Fali Czarnych Trójkątów nad Belgią, obiekty były dla radarów praktycznie niewidoczne, co zresztą zważywszy na ich niski pułap lotu (300-500 metrów), wcale nie jest równoznaczne z faktem, że były one wykonane techniką stealth. Były po prostu poza ich zasięgiem.

Jako pierwsza pojawiła się teoria, że Czarne Trójkątne UFO są hologramami - efektem świateł laserowych. Fakt ten podkreśla zresztą sam Generał-Major Wilfried De Brouwer, były Zastępca Szefa Sztabu Belgijskich Sił Powietrznych: "Osobiście byłem bardzo sceptycznie nastawiony do raportów prasowych o trójkątnych UFO, jakie zaczęły pojawiać się od 29 października 1989 roku i jakie dały początek całej fali UFO. Początkowo myślałem, że za całą sprawę odpowiedzialne są światła laserów, co dodatkowo potwierdziło zdarzenie z początku listopada 1989 roku, kiedy to wysłany w rejon, z którego napłynęły doniesienia o UFO, samolot F-16 zidentyfikował je, jako światła laserów (północno-wschodnia prowincja Belgii)". Jak przyznaje jednak dalej Generał-Major Wilfried De Brouwer: " moja satysfakcja nie trwała długo i została przerwana przez zeznania wielu wiarygodnych świadków, z jakimi zetknąłem się na konferencji SOBEPS 18 listopada 1989 roku. Opisy trójkątnych obiektów wielkości samolotu jumbo-jet (Boeing 747), poruszających się z prędkością 60 km/h, i nie wydających przy tym żadnego dźwięku (rzadko ciche buczenie), nie mogły być wywołane przez światła laserów." 

Hipoteza, według której obserwacje nad Belgią można wytłumaczyć właśnie za pomocą świateł laserowych w ogóle nie pasuje do większości cech, jakimi wyróżniały się powyższe relacje. Szczególnie zaś kłuci się ona z pamiętnymi wydarzeniami z 30-31 marca 1990 roku. Po pierwsze, tego dnia niebo nad obszarem Belgii było bezchmurne, a co za tym idzie, ewentualne światła laserów nie miałyby się na czym rozproszyć, aby stworzyć fałszywy obraz dziwnych trójkątnych statków. Po drugie, obiekty zarówno swoim kształtem jak i zachowaniem bardzo przypominały te, które już od kilku miesięcy widywano nad terytorium Belgii. Po trzecie zaś i najważniejsze, obiekty te były zaobserwowane nie tylko wzrokowo, ale również zostały namierzone przez kilka niezależnych stacji radarowych, a w tym i pokładowe radary samolotów F-16. Nie ma zatem najmniejszej możliwości, aby to czyjś "laserowy żart" był wytłumaczeniem faktu, że ponad 3 tysiące osób widziało na bezchmurnym niebie dziwne trójkątne obiekty, a samoloty F-16 goniły jej, raz po raz tracąc z ekranów radarów, w skutek ich niekonwencjonalnych manewrów. Hipoteza ta nie pasuje również do przedstawionej na początku artykułu relacji dwóch żandarmów - Montigni i Nicolla - z Eupen. Nie można przecież przez prawie dwie godziny, przy bezchmurnym i gwieździstym niebie, gonić samochodem jakiegoś hologramu!

Osobiście rozmawiałem z pilotem odbywającym wtedy lot bojowy QRA (obecnie jest on wykładowcą szkoły lotniczej) i wiem, że ten przypadek nie jest przykładem konfabulacji, czy masowej histerii.

 

źródła:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Czarne_trójkąty

Fala Czarnych Trójkątów nad Belgią

http://polx.republika.pl/Belgia.zip

"UFO's over Belgium"

"Latające Trójkąty", Faktor X, nr 9

"Czarne trójkąty", Faktor X, nr 42

Błaszczyk J., Sibilski K.: "Niewidzialny samolot", Wydawnictwo Bellona, Warszawa 1995

Lammer H, Sidla O.: "UFO - bliskie spotkania", Wydawnictwo Prokop, Warszawa 1999

 


 

DOWÓD NR 5, CZYLI FAKTY Z HISTORII ROSWELL

 

Przez bardzo długi czas myślałem, że przypadek katastrofy UFO w Roswell to wymysł użyty na potrzeby rozwoju turystyki tego rejonu. Jak by nie patrzeć miasteczko praktycznie żyje z podkręcania atmosfery wokół tej sensacji. Było to bardzo rozsądne wyjaśnienie, więc kurczowo się go trzymałem. Do czasu aż zauważyłem że relacje są zbyt spójne i świadczą jednoznacznie o próbie zatuszowania sprawy.

A fakty były takie:

6 lipca 1947 - niedziela, farmer William Brazel przybywa do miasteczka w Roswell w Nowym Meksyku (USA) z zamiarem ukazana szeryfowi Georfowi Wilcoksowi dziwnych szczątków znalezionych na swojej farmie ok.120 km na północ od miasta. Szeryf zawiadamia elitarną jednostkę amerykańskich Sił Powietrznych, bazę bombowców atomowych, znajdującą się niedaleko Roswell. Na miejsce zjawia się dowódca bazy pułkownik Blanchard który po obejrzeniu próbek farmera poleca oficerowi do spraw bezpieczeństwa Jesse Marcelowi niezwłocznie zbadać miejsce katastrofy. Wraz z oficerem kontrwywiadu Sheridanem Cavittem, Marcel dociera do farmy o zmierzchu, postanawiają kontynuować działania następnego dnia.

7 lipca - farmer Brazel zaprowadza przybyłych oficerów na miejsce katastrofy. Oficerowie spędzają cały dzień na zbieraniu szczątek, które zajmują dwa samochody, pozostawiając jeszcze sporo na farmie. Do bazy powracają nocą.

8 lipca - dowódca bazy Blanchard nakazuje ogrodzenie terenu, opublikowanie komunikatu prasowego o znalezieniu "latającego dysku" oraz wysyła oficera bezpieczeństwa Marcela do kwatery 8 armii w Fort Worth w Teksasie w celu przekazania znaleziska dowódcy regionu powietrznego, generałowi Rameyowi. W południe niewiarygodny komunikat dociera do lokalnych mediów (dwie rozgłośnie i dwa dzienniki). Zanim jeszcze generał Ramey zdążył obejrzeć szczątki, pułkownik Blanchard, jak gdyby nigdy nic udaje się na trzy tygodniowy urlop. A oto pełny tekst komunikatu opublikowanego w "San Francisco Chronicle":

(...)wczoraj potwierdziły się liczne pogłoski na temat latających dysków. Służbie wywiadowczej 509. jednostki 8. Sił Powietrznych w wojskowej bazie lotniczej w Roswell udało się, dzięki współpracy miejscowego farmera i biura szeryfa w hrabstwie Chaves, wejść w posiadanie dysku. Ten latający obiekt wylądował w ubiegłym tygodniu na farmie w pobliżu Roswell. Nie dysponując telefonem, farmer najpierw zabezpieczył dysk, a następnie skontaktował się z szeryfem, który z kolei poinformował o tym Jesse'a A. Marcela, oficera biura śledczego 509 jednostki bombowców. Natychmiast przystąpiono do akcji i przejęto dysk. Po oględzinach w bazie został on przekazany przez oficera Marcela wyższemu dowództwu (...)

Tego samego dnia wieczorem generał Ramey wystawia przywiezione przez oficera Marcela szczątki i zwołuje konferencje prasową w celu zdementowania informacji podanej rano przez bazę w Roswell. Na konferencji pojawia się Irving Newton, podoficer służb meteorologicznych, który bez wahania określa wystawione cuchnące rozkładającym się kauczukiem strzępy jako balon meteorologiczny typu Rawin z identyfikatorem radarowym. Dementi to jest obraźliwe i upokarzające dla oficerów z Roswell. Obecny na konferencji Marcel milczy. Opublikowano nowy komunikat i sprawę puszczono w niepamięć.

Trzydzieści jeden lat później, 20 lutego 1978 roku , Marcel, będąc już na emeryturze, przekazuje ufologowi Stantonowi Friedmanowi rewelacyjne wiadomości. Stwierdza mianowicie, że armia ukryła znalezione w Roswell prawdziwe szczątki, te które sam zbierał na farmie Brazela, bardzo specyficzne i nie możliwe do zidentyfikowania. Zastępca generała Rameya, generał Thomas Dubose (w owym czasie pułkownik), potwierdził fakt zamiany szczątków na rozkaz Pentagonu.

W 1993 roku, uzbrojony w liczne świadectwa, kongresman Steven Schiff (pierwszy okręg wyborczy, Nowy Meksyk) postanowił wszcząć oficjalne dochodzenie w sprawie incydentu w Roswell. Będąc prawnikiem z wykształcenia i podpułkownikiem w Lotniczej Gwardii Narodowej w Nowym Meksyku, rozpoczął od listu do sekretarza obrony, Lesa Aspina, domagając się pisemnego raportu i pełnej informacji od Pentagonu o naturze szczątków znalezionych w Roswell w lipcu 1947 roku a także o działaniach podjętych przez rząd. List pozostał bez odpowiedzi.
Oburzony zaistniałą sytuacją składa w październiku w Kongresie wniosek o wszczęcie oficjalnego dochodzenia. W lutym 1994 roku do dochodzenia przystępuje GAO (General Accounting Office) - rodzaj sądu podległego Kongresowi. Dochodzenie GAO od samego początku napotykało trudności. Pułkownik Larry Shockley, dyrektor planowania i operacji w sekretariacie kongresowego biura współpracy z Departamentem Obrony, bezustannie powtarzał inspektorowi GAO. "To nie jest wasza sprawa". W 1994 roku Schiff podczas wywiadu powiedział:
„Jest przecież możliwe, że chodziło o balon meteorologiczny. Gdyby zaś nie był to balon, wówczas zastanawiałbym się, czy to nie jakieś urządzenie testowane na pobliskim poligonie rakietowym w White Sands. Wokół tej sprawy narosło tyle znaków zapytania, że nawet ktoś, kto nie wierzy w odwiedziny istot pozaziemskich, nie uzna tego incydentu za wypadek balonu meteorologicznego. Jak wynika z oświadczeń świadków, cokolwiek to było, zostało odnalezione [...] i pilnowane przez uzbrojonych strażników. A zapewne nikt nie uwierzy, że zwykły balon meteorologiczny jest transportowany specjalnym samolotem przez uzbrojoną straż.”

Siły powietrzne przerywają milczenie i powtarzają wersję z 1947r, lecz w opublikowanym raporcie we wrześniu 1994 roku nie ma już mowy o balonie meteorologicznym, lecz o supertajnym zestawie balonów, tak zwanym "Mogul", którego celem było opracowanie systemu akustycznego wykrywania przyszłych radzieckich eksplozji jądrowych. Ponoć zestawy te zostały wysłane z White Sands, 140 km na zachód od Roswell. GAO nie komentując faktu nadal prowadziło śledztwo.

Na początku 1995 roku angielski producent filmowy Ray Santilli, dyrektor Merlin Group w Londynie, poinformował, że kupił od operatora amerykańskich Sił Powietrznych film przedstawiający autopsję zwłok istoty pozaziemskiej znalezionej w Roswell. Począwszy od czerwca film był demonstrowany na cały świecie, bezpośrednim efektem było odwrócenie uwagi od dobiegającego końca dochodzenia GAO.

28 lipca 1995 roku GAO przekazuje swój raport kongresmanowi Schiffowi, który zapoznaje z jego treścią prasę. Po półtorarocznym dochodzeniu, GAO ogranicza się do stwierdzenia nieuzasadnionego zniszczenia ważnych archiwów w bazie Roswell i odmawia przyjęcia wersji wojskowych o balonach. A oto jedyna konkluzja raportu: "Spór na temat tego, co się rozbiło w Roswell, trwa"

W opini dziennikarzy z "Washington Post", badający sprawę doszli do przekonań, że Siły Powietrzne próbowały ukryć coś bardzo ważnego. Nie bez znaczenia dla sprawy Roswell ma fakt opublikowania testamentu oficera prasowego.

Porucznik Walter Haut, naoczny świadek "wydarzeń w Roswell" i autor obu oficjalnych prasowych artykułów zmarł w roku 2005, pozostawiając złożone pod przysięgą oświadczenie, które zostało opublikowane w książce nt. katastrofy w Roswell. Porucznik Haut przyznaje w nim, że widział nie tylko statek kosmiczny, ale również ciała kosmitów. Według Hauta obcy byli "niskimi humanoidalnymi stworzeniami".

W oświadczeniu Hauta czytamy o spotkaniu na wysokim szczeblu, w którym uczestniczył komendant bazy w Roswell pułkownik William Blanchard oraz komandor Ósmej Armii Powietrznej, generał Roger Ramey. Podczas tego spotkania - jak twierdzi Haut - oglądano fragmenty rozbitego wraku, nikt jednak nie był w stanie zidentyfikować materiału, z którego zostały wykonane. "Był lekki, ale nie dało się go ułamać ani uciąć" - pisze Haut.

Według porucznika, na ziemię spadły dwa obiekty. Ten drugi dostarczył o wiele więcej materiału do badań. Długo po wypadku żołnierze usuwali resztki pojazdów i zacierali wszelkie ślady wydarzenia. Okolicznym mieszkańcom odbierano szczątki statku, które ci zbierali na pamiątkę.

Haut, jak sam twierdzi, widział statek kosmiczny, który złożono w "budynku nr 84" - jednym z hangarów w Rosewell. Opisuje go jako niewielki, jajowaty obiekt, długi na około 4, a szeroki na 2 metry. Był całkowicie gładki - nie miał żadnych okien, drzwi ani skrzydeł. Porucznik widział też, jak głosi oświadczenie, ciała kosmitów, częściowo przykryte brezentem. Miały około 1.20 metra wysokości i nieproporcjonalnie wielkie głowy. W końcowej części oświadczenia czytamy: "Jestem absolutnie przekonany, że to, co osobiście widziałem, było jakimś rodzajem statku kosmicznego i pochodziło spoza tej planety".

Przez całe swoje życie porucznik Walter Haut wydawał absolutnie przeciwne oświadczenia, popierając wersję rządu i wojska.

W latach dziewięćdziesiątych, na fali popularności teorii spiskowych i historii o kosmitach, armia amerykańska znalazła się pod dużym naciskiem społecznym oraz medialnym, i niejako została zmuszona do zrewidowania wersji o balonie meteorologicznym. Według wydanego wtedy raportu, incydent był częścią tajnej akcji o kryptonimie "Mogul", a historia z balonem meteorologicznym faktycznie była przykrywką. Niestety wnikliwi czytelnicy znaleźli sporo nieścisłości tego raportu.

 

źródła:

http://www.ufocasebook.com/hautconfession.html

http://www.paranormalne.pl/tutorials/article/159-roswell-60-lat-pozniej/

http://grudzien2012.pl/index.php/ufo/58-incydent-w-roswell.html

http://fakty.interia.pl/newsroom/news/nowe-sensacyjne-doniesienia-o-roswell,938828

http://foxmulder.blox.pl/2007/07/60-lat-Roswell.html

http://pufoc.republika.pl/projekty_mog.htm

http://ravefi.frompoznan.com/topsecret/ufo/roswell.htm

home.comcast.net/~tprinty/UFO/Haut.htm

www.youtube.com/watch

Po niemiecku:

http://www.oeppa.com/Roswellpage.html



 

DOWÓD NR 6, CZYLI THE DISCLOSURE PROJECT I DR.GREER

"The Disclosure Project" - Projekt ujawnienie ma na celu wywarcie presji na rząd USA w celu odtajnienia obcej technologii, która pozwoliłaby na przyśpieszony rozwój technologii i przemysłu, a jednocześnie zahamowałaby znacząco dewastację środowiska. Projekt działa w ramach Centrum Badań Inteligencji Pozaziemskiej (CSETI - Centre for the Study of Extraterestial Inteligence) ma na celu ujawnienie kontaktów z cywilizacjami pozaziemskimi zapoczątkowany przez Dr Stevena Greer'a wspólnie z Dr Jan Bravo i Dr Ted Loder. Organizuje on również konferencje prasowe nt zjawiska UFO i obcych cywilizacji z udziałem ważnych oficjeli z wojska, tajnych służb wywiadowczych i rządowych, którzy odważyli się mówić na te tematy. Do maja 2010r. organizacja zarejestrowała na taśmie ponad 550 zeznań byłych żołnierzy, pracowników organizacji rządowych i wywiadowczych, mających dostęp do utajnionych materiałów nt. UFO. Nie chcę się tu rozpisywać nad działalnością organizacji, polecam obejrzeć film z konferencji, która odbyła się w 2001r. Celem konferencji było ujawnienie światu prawdy na temat fenomenu UFO.:


Wywiad z dr Greer:

http://www.schodamidonieba.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=654:et-przyjaciele-czy-wrogowie-ujawnienie-i-free-energy&catid=59:inne&Itemid=55

 

źródła:

http://www.livingcosmos.info/disclosure-project-czyli-nasz-glos-za-ujawnieniem-prawdy

http://mojeteorie.republika.pl/ujawnienie.html

http://www.schodamidonieba.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1315:ujawnienia-cig-dalszy&catid=44:swoje&Itemid=125

http://www.sirius.neverendinglight.com/

 


 

DOWÓD NR 7, CZYLI OFICJALNE WYPOWIEDZI NA TEMAT UFO

 

W ciągu ostatnich lat kilka państw ujawniło dokumenty na temat UFO, zbierane i przechowywane w tajnych archiwach wojskowych.

Niestety większość odtajnionych brytyjskich dokumentów to niewiele warte biurokratyczne papiery o minimalnej wartości poznawczej i co ciekawe za każdym razem, gdy dochodzi do takiego odtajnienia, opisujące to wydarzenie media podchodzą do zjawiska UFO jak do czegoś niemalże wstydliwego, zabawnego a nawet oszukańczego. Brytyjczycy jeśli chodzi o ujawnianie takich dokumentów okazali się nie lepsi od Amerykanów i o ile niektóre dokumenty z amerykańskich archiwów wojskowych można wydobyć dzięki prawu zwanemu Freedom Act, umożliwiającemu dotarcie do takich danych, o tyle w Wlk. Brytanii sprawy poszły w przeciwnym kierunku i dokumenty o UFO utajniono jeszcze bardziej, dzięki prawu zwanemu Secret Act.

Po Wielkiej Brytanii, Irlandii, Francji, czy Chile, przyszedł czas na Danię.

Już w 2009 r. agencje informacyjne poinformowały o otwarciu części tajnych archiwów na temat UFO przez duńskie lotnictwo wojskowe. Nie miejsce tu by rozważać, dlaczego właściwie te informacje odtajniono, dlaczego teraz i czy rzeczywiście upubliczniono wszystko, co wojskowi wiedzą na temat Niezidentyfikowanych Obiektów Latających, a co mogli ujawnić. Istotne jest za to, że rozwija się światowy trend oficjalnego przyznawania przez wojsko i rządy, że fenomen UFO jest faktem i że pozostaje w kręgu zainteresowania władzy.

Tajne archiwa duńskiej armii na temat UFO okazały się spore. Wg oficjalnego oświadczenia lotnictwa wojskowego, w ciągu ponad 30 lat zebrano około 15 tys. meldunków na temat Niezidentyfikowanych Obiektów Latających, które pojawiły się nad Danią lub obszarami pozostającymi w zainteresowaniu dowództwa jej wojsk.

Na krótko po ogłoszeniu przez WIKILEAKS informacji, że zamierza ona udostępnić przechwycone rządowe materiały dot. UFO, FBI na swojej oficjalnej stronie internetowej (*5) ujawniło tajne dotąd archiwa, które uwiarygodniają wyśmiewane przez lata teorie na temat lądowania kosmitów w Roswell. Wśród odtajnionych dokumentów znaleźć można notatkę jednego z agentów federalnych, który ze szczegółami relacjonował, co znajdowało się w słynnym wraku odnalezionym w niewielkim amerykańskim miasteczku.

 

(*5) http://vault.fbi.gov/UFO

http://vault.fbi.gov/Roswell%20UFO

http://i.wp.pl/a/f/jpeg/26617/roswell_big.jpeg

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=WM9Lo18K15k

http://nowaatlantyda.com/2011/04/29/ujawnienie-ufo-i-instalacje-militarne/

http://hotnews.pl/artnauka-442.html

http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,title,Wojsko-ujawnia-prawde-Nie-jestesmy-sami-we-wszechswiecie,wid,13625841,wiadomosc.html?smgajticaid=6e7e6

 

Oficjalne wypowiedzi na temat UFO:

 

 "Ta kwestia jest najbardziej utajnionym tematem w rządzie USA, bardziej niż temat bomby wodorowej" - Memorandum rządu Kanady z roku 1950, zaklasyfikowane jako Top Sekret.   

 

".... straciliśmy dużo ludzi i samolotów kiedy staraliśmy się ich przechwycić" - Benjamin Chidlaw, Generał Zarządzający Systemem Obrony USA (1953)

 

"Jestem przekonany, że te obiekty istnieją i że nie są one wyprodukowane przez żaden kraj na ziemi." - Lord Dowding, dowódca brytyjskiego RAF, dowodzący lotniczą bitwą o Anglię (1954).

 

"Za kulisami, wysocy oficerowie lotnictwa są mocno zaniepokojeni sprawą UFO, ale z powodu bzdurnej tajności tej sprawy obywatelom się wmawia, ze nieznane obiekty latające to nonsens." - Admirał Roscoe Hillenkoetter, były Dyrektor CIA (1960)

"Jestem świadomy tego, że setki wojskowych i cywilnych pilotów, personelu lotnisk, astronomów, personelu ochrony powietrznej kraju (śledzącego pociski rakietowe) i innych kompetentnych obserwatorów, raportowało zjawisko UFO ... Te UFO, niezależnie od tego czy są załogowe, czy też bezzałogowe, są międzyplanetarnymi pojazdami, systematycznie obserwującymi ziemię." - Pułkownik Joseph Bryan, CIA (1960)

 

"Apelujemy do wszystkich świadków, aby przysłali nam szczegóły obserwacji dziwnych latających obiektów. To jest poważne wyzwanie dla nauki i dlatego potrzebujemy wsparcia całego społeczeństwa rosyjskiego". - Dr. Felix Zigel, Moskiewski Instytut Lotnictwa (1967)

 

"Muszę powiedzieć, że kiedy słuchacze sami zobaczyli by tą całą masę raportów żandarmerii lotniczej, zmechanizowanej i śledczej, które to przekazaliśmy do Krajowego Centrum Badania Kosmosu, to zrozumieli by że cała ta prawa jest bardzo niepokojąca." - Robert Galley, Francuski Minister Obrony (1974)

 

" ... Ta sprawa ma wciąż klauzulę najwyższej tajności. Słyszałem jednak, że istnieje plan ujawnienia części, jeśli nie całości tych materiałów, w najbliższej przyszłości." - Senator Barry Goldwater, Przewodniczący Senackiego Komitetu ds.Wywiadu (1975)

 

W opublikowanej książce (Open Skies, Closed Minds) Nick Pope z brytyjskiego ministerstwa obrony twierdzi, że kosmici są obecni na Ziemi od lat. Książka jest o tyle niezwykła, że Pope - który przez trzy lata pracował w specjalnym departamencie ministerstwa obrony ds. UFO - do dziś tam pracuje, a jego książka została zatwierdzona do druku przez wywiad wojskowy.

"Kiedy szedłem do pracy w Sekretariacie 2a sztabu lotnictwa, nie wierzyłem w UFO - wspomina Pope. - Musiałem jednak zmienić swe zdanie". Pope, który badał co roku 200 przypadków UFO nad Wielką Brytanią, opisuje jeden z "niezbitych dowodów pobytu obcych w naszym kraju" - w grudniu 1980 r. kilkudziesięciu pilotów i techników z 67. Eskadry Ratowniczej w bazie Woodbridge w hrabstwie Suffolk widziało "czarny i całkowicie gładki pojazd lotniczy wielkości czołgu i kształtu trójnoga, który przeleciał nad bazą z nieprawdopodobną prędkością".

  

Jak wynika w przytoczonych dowodów obserwacje UFO to całe spektrum różnych w swoim kształcie nieznanych obiektów (ognistych kul, dysków, ogromnych cygar, czarnych trójkątów, świecących punktów lecących w formacjach i zmieniających nagle kierunek i wysokość itp). Ciężko jest większości ludzi uwierzyć, że jest jeden gatunek kosmitów, a co jeśli jest ich dziesiątki lub setki? Jak wynika z artykułu informacje o UFO są w większości przypadków utajniane przez wojsko, a dowody tuszowane. W USA zamieszane jest w to nie tylko wojsko, ale też NSA i CIA, rząd nie ma dostępu do prac prowadzonych na temat wykorzystania technologii obcych. Oficjalne zapytania rządowe są zbywane, tak jakby organizacja zajmująca się tymi sprawami była ponad rządem państwa, mimo, że jest zasilana z jego funduszy.

Nawet zapytanie prezydenta Keneddy’ego na temat UFO nigdy nie doczekało się odpowiedzi.

Jestem oficerem Sił Powietrznych RP gdziekolwiek poszukuję w wojsku udokumentowanych informacji nt. UFO, każdy przypomina mi „Czy wie pan, że te informacje są tajne?” Tak wiem, posiadam odpowiednie poświadczenie bezpieczeństwa i musiałem zobowiązać się, że nie ujawnię niczego z tego co widziałem, musicie zadowolić się więc tym, co jest powszechnie dostępne w sieci, a ja to tylko dla was zebrałem. Mam nadzieję, że wystarczy, aby nie pozostawić wątpliwości niedowiarkom, którym też kiedyś byłem. Mnie nie trzeba przekonywać – ja wiem, teraz powinienem zapytać:

Czy ty już wiesz, że UFO istnieje?

Nie wierzysz, lecz wiesz, gdyż to nie ma nic wspólnego z wiarą, to fakt.

Jeśli dalej jesteś sceptyczny to bardzo chętnie poznam Twoją racjonalną argumentację przeciw przedstawionym wyżej dowodom, również jeśli znalazłeś błąd lub mistyfikację w moich przykładach, dodaj komentarz.

Jeśli temat Cię zaintrygował, to moim celem było przekazanie tej wiedzy większej grupie myślących ludzi więc proszę zrób mi tę przysługę i roześlij tym, których może to zainteresować. Sama świadomość istnienia UFO prawie nic nie zmienia w tej materii, natomiast masy świadomych ludzi mogą już zażądać ujawnienia obcej technologii, która mogłaby rozwiązać np. problem darmowej energii lub taniego transportu, a to już zmienia bardzo dużo.

                                                         C.D.N.

Źródła i inne ciekawe strony

http://www.filmy-dokumentalne.pl/projekt-ujawnienie-w-rosji/

http://prawdaxlxpl.wordpress.com/category/kosmici/

http://gwiazdy.com.pl/component/content/article/4867-rzadowe-struganie-wariata

http://www.rychu03.website.pl/Ufo7.htm

http://www.paranormalium.pl/ciekawostki/okaleczenia-byd-t6257-80.htm

http://www.pinfo.pl/Unknown/63.aspx

http://gamover.org/viewtopic.php?t=3145

http://www.gwiazdy.com.pl/component/content/article/4849-otwarto-archiwum

http://www.paranormalne.eu/forum/index.php?showtopic=5744

 

Rendlesham Forest w Anglii:

http://nowaatlantyda.com/2011/04/29/ujawnienie-ufo-i-instalacje-militarne/

 

 

 

polx
O mnie polx

Otwarty na wiedzę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości