dziswlodzi.pl
dziswlodzi.pl
ulanbator ulanbator
1399
BLOG

Nostalgia. Czy przed wojną jabłka rzeczywiście były lepsze?

ulanbator ulanbator Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 82
  • Absolutnie, każde pokolenie z rozrzewnieniem powraca do własnych lat dzieciństwa i młodości. Wraz z postępującym wiekiem i trudnościami z tym związanymi, powrót do krainy dzieciństwa i młodości stanowi często słodką chwilę wytchnienia. To podróż do świata bez większych ograniczeń ciała i wyostrzonej zmysłowości. Niezależnie od czasu i przestrzeni, taki psychologiczny mechanizm, zdaje się być częścią kondycji ludzkiej, choć u ludzi z traumatycznymi wspomnieniami może przybierać nieco inne barwy. Taka słodka nostalgia wydaje się być całkowicie naturalna i nieszkodliwa, gorzej, gdy przeradza się ona w głęboki żal i oderwanie od rzeczywistości, bo według wszelkich prawideł udanego życia, jedynie „bycie tu i teraz” gwarantuje szczęście. Dobrze obrazuje to znany slogan: „ Wczorajszy dzień to historia, jutrzejszy dzień to tajemnica, a dzisiejszy dzień to prezent.”
    Gdyby zapytać moją nieżyjącą już babcię (rocznik 1916), czy przed wojną jabłka były lepsze? To jestem przekonany, że bez wahania odpowiedziała by twierdząco. Pokolenia tych, których dzieciństwo i młodość przypadały na okres międzywojnia, jak zresztą wszystkie pokolenia, z rozrzewnieniem wracają do tego co było. Filmy, muzyka, żywność, wszystko smakowało lepiej, nawet klimat był lepszy. Sam się na tym często „łapię”, że tak mam.
    Akurat w przypadku okresu międzywojnia w Polsce,  grono jego wielbicieli daleko wybiega poza pokolenia w nim wzrastające. Wśród moich znajomych, (pokolenie urodzone w latach 70tych) znajdują się i tacy, którzy są przekonani, że rzeczywiście przed wojną jabłka były lepsze. Osobiście, takiej pewności nie mam, choć również z rozrzewnieniem jawi mi się ten okres. Myślę sobie, że bardziej wyraźne i ciepłe uczucia do Polski międzywojennej wykazują osoby przywiązane do polskości, jako do tej rzeczywiście niepodległej, wyszarpniętej wrogom, honorowej i patriotycznej.
    Jakiś czas temu, na pewnym forum internetowym, uległem zbiorowej nostalgii, typu, jak to fajnie było kiedyś, w latach 80tych, na jednym z łódzkich blokowisk. Odżył na moment świat, którego już dawno nie ma. Wszystkich ogarnęło słodkie rozrzewnienie za czasem minionym. Pojawiły się kategoryczne stwierdzenia, że wtedy było wyjątkowo i niepowtarzalnie, a teraz to co? Były tam zdjęcia i nawet krótkie filmy kręcone jakąś ruską kamerą. I daję sobie rękę uciąć, że większość udzielających się tam osób, na pytanie, czy jabłka za późnego PRL-u, były lepsze niż obecnie? Również odpowiedziała by twierdząco.
    Owo podniecenie 40 latków może być zupełnie niepojęte dla pokolenia 20 latków wzrastających na tym samym blokowisku. Oni mają własny świat, do którego zapewne będą wracać z rozrzewnieniem w przyszłości. I będzie on dla nich wówczas podobnie wyjątkowy i niepowtarzalny.
    Zdając sobie z tego wszystkiego sprawę zacząłem się zastanawiać, czy moje pokolenie, którego dzieciństwo przypadało na okres późnego PRL-u, w jakiś sposób rzeczywiście się wyróżniało. I dotarło do mnie, że było ono ostatnim „przed komputerowym pokoleniem”. Komputery już wówczas były, owszem, ale mało, na pewno nie wpływały znacząco na sposób spędzania wolnego czasu. Wolny czas więc trzeba było sobie zorganizować. Stąd też szeroki wachlarz zabaw, od gier zespołowych, głównie w piłkę, po zabawy w chowanego czy gonitwy w lesie. Ilości siniaków nabytych podczas tych zabaw nie zliczę. Wszędzie chciało się wleźć, najlepiej tam gdzie nie wolno było. Czy zima czy lato chciało się być na dworze z innymi dziećmi. To wszystko, jak sądzę, wyrabiało kreatywność, ale także zwiększało możliwości podejmowania ryzyka, co bardzo przydaje się w dorosłym życiu. Nie sądzę abym mógł nabyć podobne cechy charakteru spędzając dzieciństwo głównie przed ekranem komputera.
    Na wspomnianym już wcześniej forum, gdy było już pewne, że kiedyś było tak wyjątkowo i niepowtarzalnie i słodka nostalgia za czasem minionym zapanowała na dobre, ktoś wrzucił komentarz: „ I komu to k…a przeszkadzało żebyśmy wciąż byli dziećmi.” Komentarz ów stał się tam bardzo popularny.  Zarzut skierowany do Boga, jak sądzę, że życie jest takie jakie jest i nie zawsze jest w nim fajnie. Trąci niedojrzałością duchową, bo czym innym jest chwila słodkiego i nieszkodliwego odlotu w przeszłość, a czym innym użalanie się nad sobą, jak to kiedyś było dobrze, a teraz jest źle. Taki sposób myślenia to wprost gwarancja bycia nieszczęśliwym.
    Dzieciństwo to była cała wieczność, lata wlekły się niemiłosiernie do upragnionej pełnoletności. Po trzydziestce życie nabiera tempa, a po czterdziestce to już z……..a jak szalone. Pojawia się poczucie przemijania, często smutek, kryzysy wieku średniego, niepokój i różnego rodzaju podsumowania. Wszystko to podatny grunt do ucieczki do okresu beztroskiego dzieciństwa. Sytuacja się odwraca i teraz to dorośli chcą być dziećmi.
    Jakiś czas temu znajomy przyniósł mi parę jabłek ze starego ogrodu. Jabłka te wręcz rozpływały się w ustach. Takich naprawdę w sklepie się nie kupi. Kto wie, może to to jakaś zapomniana odmiana przedwojennej jabłoni,? I racje mają ci przekonani, że przed wojną jabłka były lepsze.
    Tak czy siak, warto przede wszystkim uczyć się cieszyć tym co jest, wyrabiać w sobie poczucie wdzięczności, niezależnie od życiowych okoliczności. Ja bynajmniej innej drogi do szczęścia i spełnienia nie znalazłem, i zapewne nie znajdę.




ulanbator
O mnie ulanbator

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości