Nie potrafię sobie wyobrazić w jakiej sytuacji stali prokuratorzy, śledczy i ludzie ABW po takich zeznaniach jak Marcina W. Bo być może nie wolno traktować ich bezkrytycznie - ale bez wątpienia zeznania te w 2014 roku musiały zawierać sporo prawdy - inaczej W. nie byłby wiarygodny dla śledczych. Jaki wybór mieli ludzie ówczesnych służb ? Czy właśnie nie to jest definicja tego jak "państwo psuje się od głowy" ?
Rządy koalicji PO-PSL, a przede wszystkim okres premierostwa Donalda Tuska, miały kilka charakterystycznych cech.
Poza mechanizmem "mainstreamu medialnego" i co za tym idzie partią teflonową, także powszechna karuzelą na stanowiskach Ministrów Sprawiedliwości. Ćwiąkalski, Czuma, Kwiatkowski, Gowin, Biernacki, Grabarczyk, Budka. "Żywot" Ministra Sprawiedliwości w czasie rządów Donalda Tuska wynosił średnio niecałe 14 miesięcy. To bez wątpienia fenomen, który trudno było wówczas precyzyjnie zdefiniować. W tym samym czasie zmieniało się aż czterech szefów ABW.
Ale czy kiedy dziś czytamy zeznania Marcina W. to sprawa nie wydaje się oczywista ? Oczywiście W. mógł koloryzować, naginać fakty a nawet konfabulować. Był jednym z podejrzanych - nie był i nie musiał być obiektywny. Ale doskonale wiedział też przecież że Prokuratura i ABW będą weryfikować jego zeznana, konfrontować je z innymi zeznaniami, sprawdzać dokumenty, fakty, przelewy, nagrania. Bez wątpienia wiedział przecież że musi podawać także informacje prawdziwe - inaczej nie byłby wiarygodny i nie miałby szans na uniknięcie kary.
Ale ciekawie robi się dopiero kiedy spróbujemy sobie wyobrazić w jakiej sytuacji po takich zeznaniach jak te Marcina W., byli prokuratorzy i ludzie służb dbających o bezpieczeństwo państwa. Jaki mieli wybór - jakie dylematy ? Po aferach Amber Gold, prywatyzacji CIECH-u, po nagraniach "kelnerów" i zeznaniach świadków.
Chronić takie Państwo ? Chronić takie towarzycho ? Przed kim ? - przed własnym społeczeństwem ? Odchodzili, albo ... No właśnie - to "albo" jest odpowiedzią na pytanie jak państwo psuje się od głowy
