Ubawiła mnie sytuacja, która miała miejsce w Legnicy, gdzie szybka akcja Milic… znaczy, klubu Gazety Polskiej doprowadziła do odwołania w tym mieście koncertu metalowego. Czemu ubawiła? Teoretycznie powinna irytować, bo katolicko-narodowe środowiska wprowadzają cenzurę. Jednak jakoś mi tych metalowców nie żal. Wręcz uśmiecham się, gdy czytam, jak swój wali w swego.
Muzyki metalowej słuchałem, kiedy byłem na studiach i wówczas zetknąłem się z tym środowiskiem. Naiwnie wydawało mi się, że z moimi poglądami będę tam się czuł dobrze. Szybko okazało się, że jest inaczej. Polska scena metalowa to zbieranina nacjonalistów, faszystów, a niekiedy nawet neonazistów. Sporo jest też ludzi o poglądach antyreligijnych, ale jest to antyreligijność w wydaniu totalitarnym, jak najbardziej mi odległym. Na koncertach metalowych dużo było łysych pajaców w skórach z biało-czerwonymi flagami naszytymi na ramionach. Wyzwiska „Ty lewaku”, „Ty pedale” czy „Ty humanitarne bydle” były w tym środowisku na porządku dziennym. Dlatego też, nie chcąc mieć do czynienia z fanami "wielkiej Polski", swastyki czy krzyża celtyckiego, dość szybko pożegnałem się z tym środowiskiem. Muzyki nadal słucham, ale od fanów trzymam się na dystans.
Metale to grupa, wśród której PiSowi zapewne łatwiej byłoby zdobyć poparcie niż wśród jakiejkolwiek innej grupy fanów określonego nurtu muzyki. Prawicowcy próbują iść w hip-hop, ale środowisko tak silnie związane z kryminałem raczej nie poprze partii mającej w swoim programie zaostrzanie kar za przestępstwa. Tymczasem metale, namiętnie słuchający Sabatonu i wymachujący na koncertach biało-czerwonymi flagami, podkreślający swój patriotyzm, nienawidzący tolerancji, wydają się celem wymarzonym. Jest jednak, na szczęście, coś co trzyma tę grupę z dala od Kaczaffiego – temu czemuś na imię Tadeusz Rydzyk. Miło wiedzieć, że w akcji tej wsparł go teraz Sakiewicz. Nie zdziwię się, gdy okaże się, że właśnie produkuje kolejną grupę potencjalnych wyborców PO albo nawet Ruchu Palikota.
