Minnesota przegłosowała wprowadzenie ślubów dla osób tej samej płci. Właściwie nic dziś już nadzwyczajnego, jednak okoliczności całego wydarzenia mogą być dla Polski pouczające i ciekawe.
Mianowicie zaczęło się od działań ruchów homofonicznych. Wcześniej nikt nawet nie wspominał w Minnesocie zbyt głośno o konieczności legalizacji ślubów jednopłciowych. Środowiska prawicowo-religijne tymczasem rozpętały rok temu w tym stanie kampanię na rzecz poprawki, która miała wprowadzić całkowity zakaz umieszczania możliwości legalizacji takich związków w stanowej konstytucji. Poprawka ostatecznie poległa w głosowaniu (co nie dziwi), natomiast dopiero ta akacja dała asumpt do rozpoczęcia kampanii na rzecz ślubów. Można zatem, nieco przewrotnie napisać, że prawica stała się tym, który, niczym w „Fauście” Goethego „zła pragnąc, dobro wciąż działa”. W ostatecznym głosowaniu poprawka o legalizacji ślubów przeszła wynikiem 37:30.
I co to ma wspólnego z Polską, spytacie? Otóż tyle, że pokazuje, że prawica nie uznaje żadnych konsensusów, natomiast warto korzystać z jej zacietrzewienia. Przewaga lewicy polega na tym, że nie jest ona za zabieraniem ani zabranianiem, a raczej poszerzaniem sfer wolności. Gdy prawica próbuje te sfery ograniczać, łamiąc przyjęte do tej pory zasady i kompromisy, wtedy ruch należy właśnie do lewicy. W Polsce prawica jest ciągle silna liczebnie, ale jej siła opiera się jednak głównie na starszym pokoleniu, siłą rzeczy bardziej konserwatywnym. Jej pozycja jednak słabnie. Jeszcze kilka lat temu nikt w tak konserwatywnej partii, jaką była wówczas PO nie odważyłby się poważnie mówić o możliwości legalizacji związków partnerskich. W tym roku, gdyby nie grupa Gowinów i Żalków, to samo PO zapewne przeprowadziłoby pomyślnie taką ustawę.
Podejrzewam, że wraz ze słabością rosnąć będzie desperacja. Nie zdziwię się, jeśli w ciągu najbliższych lat nasza prawica będzie usiłowała, podobnie jak ta z Minnesoty, wprowadzić jakieś zakazy i obostrzenia. W tym jest zresztą najlepsza, wystarczy wspomnieć cenzurowanie listy lektur szkolnych przez Giertycha za czasów rządów PiS. Wówczas odpowiedzią reszty sceny politycznej – tak lewicy, jak i centrum, powinna być legalizacja co najmniej związków partnerskich. To zresztą już się dzieje – pod inną nazwą i z drobnymi zmianami, PO przygotowuje stosowny projekt. Krok po kroku, konserwatyści spychani są do kruchty.
