Ze zdumieniem wysłuchałem wczorajszego przemówienia premiera Tuska w Sejmie. Zostało ono już skomentowane w sieci dość obszernie, więc nie będę się powtarzał. Zwrócę może uwagę tylko na jeden fragment wystąpienia Donalda Tuska, który w swojej histerycznej pasji chyba cokolwiek się zagalopował i nie wiem, czy nie zostaną w tej kwestii wyciągnięte „konsekwencje dyplomatyczne”. Premier Tusk w pewnym momencie oświadczył:
Być może jedynym, który będzie miał z tego projektu satysfakcję to ten na Kremlu, ten w Moskwie, który się cieszy wtedy kiedy widzi, że Warszawa jest podzielona jak nigdy dotąd. Oni naprawdę, ci którzy nam źle życzą tą uchwałę poparliby jednogłośnie.
A więc jakże to Panie Premierze? To przecież pan wpadał w objęcia Putina w Smoleńsku, to Pan ogłaszał „reset”, „nowe otwarcie”, „ocieplenie” w stosunkach z Rosją po katastrofie w Smoleńsku, to Pan niejednokrotnie deklarował zaufanie i wiarę w dobrą wolę strony rosyjskiej. A dzisiaj expresis verbis oświadcza Pan, że ten na Kremlu źle nam życzy? Cóż to za gołosłowne kalumnie, a gdzie dowody na tak ciężkie oskarżenia. Jak Pan teraz spojrzy w oczy „cara” Putina? Takich pomówień czerwony carat nie puszczał płazem. Coś mi sie zdaje, że znowu Pana rzecznik prasowy będzie musiał mówić po rosyjsku?
Inne tematy w dziale Rozmaitości