…dzielimy się doświadczeniem, siłą i nadzieją.
Na grupie, z której się wywodzę, na początek mamy taką rundkę, którą nazywamy „radości i smutki”. Daje to przestrzeń opowiedzenia o tym, co wydarzyło się w poprzednich dniach, co nas ucieszyło i zasmuciło. Nie: było „dobre” lub „złe”.
Zwykle dzielę się doświadczeniem, są jednak takie mityngi, że jakiś wewnętrzny głos mówi mi, że warto posłuchać. Kiedyś uważałem taki mityng za stracony, nie przysłużywszy się Wspólnocie. Dziś, jeśli czuję się po nim dobrze, nie jest ważne, czy coś powiedziałem, czy nie.
Ważne dla mnie, żebym spędził czas z innymi alkoholikami i mityng to nie tylko zapalona świeczka, formułki, Modlitwa o Pogodę Ducha. To również przerwa, a że ja dzięki Bogu, Jakkolwiek Go Pojmuję, już nie palę. Wtedy również rozmawiamy, luźniej, czasem żartobliwie.
Nieudany mityng to taki, na którym nie byłem, bo mi się nie chciało. Lub potrzebowałem zrzucić z siebie coś, a nie zrobiłem tego.